If
you can't soar with the eagles, then don't fly with the flock
Are you still getting high?
Did you catch your own reflection in the knife my Mother held?
Or the hell in my Father's eyes?
If you can't soar with the eagles, then don't fly with the flock
Are you still getting by?
Was I your knight in shining armour? The apple of your eye?
Or just a step, a fucking step to climb?!
Are you still getting high?
Did you catch your own reflection in the knife my Mother held?
Or the hell in my Father's eyes?
If you can't soar with the eagles, then don't fly with the flock
Are you still getting by?
Was I your knight in shining armour? The apple of your eye?
Or just a step, a fucking step to climb?!
Dałem
całkowicie ponieść się muzyce. Wyrzucałem z siebie wszystkie
emocje, które kumulowały się we mnie od wczorajszego dnia.
Piosenka idealnie opisywała to co teraz czuje. Nie mogłem się
pozbierać po tym jak zobaczyłem Amandę w ramionach innego faceta.
Ufałem jej, a ona po prostu mnie oszukała. Była zwykłą kłamliwą
zdrajczynią. To nieprawdopodobne, że w ciągu kilku sekund tak
zmieniłem o niej zdanie. Nikt nigdy mnie tak nie skrzywdził. I nikt
mnie do jasnej cholery już tak nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to.
Głowa
nadal mnie bolała po ogromnej ilości spożytego wczoraj alkoholu
razem z Matt'em.
-Genialnie
chłopaki! - krzyknął menadżer – Jestem zadowolony.
Nie
mam pojęcia, który raz z rzędu nagrywaliśmy ten kawałek, ale
ulżyło mi, że nie będę musiał tego powtarzać. Miałem wolne do
końca dnia. Sięgnąłem po kurtkę i pożegnałem się z
chłopakami. Chyba wyczuli, że coś ze mną nie tak, ale nic im nie
mówiłem. Tylko Matt wiedział, że jestem wolny. Wróciłem do domu
i od razu rzuciłem się na łóżko. Po chwili podbiegł do mnie
Oskar. Pogłaskałem go po głowie. W sumie dobrze byłoby gdzieś
wyjść się przewietrzyć. Nie będę całe dnie gnić w domu. To,
że postanowiłem całkowicie skupić się na pracy nie oznacza, że
mam bezczynie siedzieć, nie? Wstałem więc i zabrałem smycz
Oskara. Przejdę się z nim do parku. Nie został mi nikt oprócz
psa. Zaśmiałem się pod nosem i wyszedłem z domu, odpalając
papierosa. Dzisiaj było wyjątkowo ciepło jak na marzec. Słońce
nawet świeciło. Spojrzałem na Oskara drepczącego u moich nóg. Doszedłem do
parku i zacząłem spacerować po alejce. Musiałem wszystko
przemyśleć. Teraz postanowiłem całkowicie skupić się na pracy.
To jest najważniejsze. Co do życia prywatnego to tak bardzo nie
chciałem się nad tym zastanawiać. Zdradziła mnie kobieta, której miałem
zamiar się oświadczyć. Tak, ja rozwrzeszczany gwiazdor, miałem
zamiar założyć rodzinę. Amanda to spieprzyła. Wszystko jeszcze
we mnie siedzi, jest za wcześnie na jakiekolwiek przemyślenia.
Zdecydowanie za wcześnie. Nagle poczułem dziwną ulgę w prawej
dłoni. Spojrzałem na dół i zorientowałem się, że Oscar się
zerwał. Odszukałem go wzrokiem i od razu pobiegłem za psem. Szybki
był skubany. Gdy do niego dobiegłem stał przed małym, białym
szczeniaczkiem i wesoło szczekał. Spojrzałem na dziewczynę,
trzymającą smycz.
Podniosłam
głowę.
-Oliver?
- zapytałam zaskoczona -Sharon? - powiedział równocześnie.
Zaśmialiśmy
się.
-Co
ty tu robisz? - zapytałam po chwili zdając sobie sprawę jak
durnie musiało to zabrzmieć. Idiotka. -Nie tylko twój pies potrzebował się przewietrzyć. - zaśmiał się.
-Jest dopiero szczeniakiem. Wczoraj ją dostałam, a że dzisiaj taka ładna pogoda to postanowiłam jej pokazać nasze piękne Sheffield.
-Jak się wabi? - spytał
-Frida. - odpowiedziałam rumieniąc się delikatnie. Nie miałam, żadnego lepszego pomysłu, a że przyszła mi do głowy Frida Kahlo tak jakoś wyszło.
-Oryginalnie.
-Dzięki.
Oliver
schylił się i przypiął swojemu psu smycz.
-A
ten mały? - spytałam patrząc na jego pieska -Oskar. No może i jest mały, ale za to jaki groźny. Prawdziwy obrońca – zaczął się z nim drażnić, po czym pies delikatnie ugryzł jego palec – Widzisz? - dodał ze śmiechem
-Oliver i Oskar. Idealnie do siebie pasujecie – zaśmiałam się.
Razem
skierowaliśmy się w głąb parku.
-A
co u ciebie słychać? - spytałam przerywając ciszę, która o
dziwo mi wcale nie przeszkadzała -Dobrze. - powiedział bez przekonania odwracając głowę w druga stronę.
-Och..przepraszam – mruknęłam
-Za co? - zdziwił się
-Przecież widzę, że coś jest nie tak. Nie chcę się wtrącać.
Spojrzał
na mnie z zaciekawieniem. Już drugi raz to robi – pomyślałam
-Dziewczyna
mnie zdradziła – odpowiedział po chwili
Zrobiło
mi się go szkoda. Musiał ją naprawdę kochać. Kilka razy
otwierałam i zamykałam usta próbując coś powiedzieć.
-Wiem
co czujesz. -Naprawdę? - zaciekawił się
Kiwnęłam
tylko głową. Przecież mu nie powiem: „No, tata mi umarł, był
dla mnie najważniejszy, ty chyba coś o tym wiesz, nie?”
-Choć
nad staw. - powiedział łapiąc mnie delikatnie za nadgarstek.
Weszliśmy
między drzewa i po chwili siedzieliśmy już na brzegu małego
stawu. Prawie nikogo tu nie było, więc puściliśmy psy, żeby się
pobawiły. Patrzyłam jak Oskar biegnie za Fridą, która jeszcze
bardzo nieśmiało stawiała swoje kroki. Zaśmiałam się pod nosem.
-Co?
- spytał Oliver -Spójrz na Fridę. Chodzi tak krzywo jakby nie wiedziała, w którą stronę iść.
Wyglądała
dość komicznie. Biała, mała kulka kręcąca się w różne
strony. Oliver patrzył z uśmiechem na tą scenę oczy miał jednak
smutne. Naprawdę, było mi go żal. Polubiłam go. Nie zachowywał
się jak większość chłopaków w moim wieku. W sumie był już
dorosłym mężczyzną. Nagle zrobiło mi się niedobrze. Od pewnego
czasu miewam, takie bóle głowy. Szybko sięgnęłam do mojej torby
w poszukiwaniu wody i tabletek przeciwbólowych. Teraz zawsze muszę
je mieć przy sobie. Oliver odwrócił się w moją stronę.
-Coś
nie tak? - spytał z troską w głosie. -Nic, po prostu rozbolała mnie głowa – powiedziałam cicho.
Byłam
osłabiona. To dziwne, żeby tak nagle mój stan się pogorszył,
będę musiała koniecznie pójść z tym do lekarza. Wysypałam
prawie połowę rzeczy z torebki, w poszukiwaniu tych nieszczęsnych
tabletek. Wreszcie zobaczyłam małe opakowanie i szybo połknęłam
pastylkę popijając wodą. Płyn zwilżył moje blade usta i od razu
poczułam się lepiej.
-Już
dobrze. - powiedziałam wymuszając uśmiech.
Oliver
spojrzał na mój szkicownik leżący na trawie. Wypadł mi z torebki
jak szukałam tabletek.
-Szkicujesz?
- zapytał nim zdążyłam schować zeszyt do torby. -Ja.. no.. tak jakby. - nie chciałam, żeby ktokolwiek zobaczył moje bazgroły. A już na pewno nie Oliver. Szkice były beznadziejne!
-Pokażesz mi? - zapytał robiąc słodkie oczka.
-Lepiej
nie. - uśmiechnęłam się uroczo i schowałam zeszyt do torby.
-No
weź, pokażę ci moje.
Kusząca
propozycja.
-Mam
w domu coś takiego jak internet. Wpisze sobie Drop Dead i zobaczę
mniej więcej co szkicujesz, nie? - uśmiechnęłam się
triumfująco.-Wiesz, nie szkicuję tylko dla Drop Dead – cwany uśmiech wpełzł na jego twarz. Chłopak podparł się na ramionach i obrócił twarz w stronę słońca.
-Jesteś okropny. - powiedziałam. Wiedział, że chcę zobaczyć co rysuje albo maluje. Kto go tam wie.
-To pokażesz? - zaśmiał się.
-Nie. Przeżyję, bez twoich dzieł – pokazałam mu język i położyłam się na trawie.
-Nie to nie.. - mruknął - Sam sobie wezmę – dodał po chwili.
Nim
się obejrzałam trzymał w rękach już moją torebkę. Zerwałam
się szybko i próbowałam ją dosięgnąć. Był za szybki i od razu
wyciągnął to czego chciał. Szybko położył się na brzuchu
tyłem do mnie podparł się ramionami, przekręcając stronę w moim
szkicowniku.
-Nie
– jęknęłam kładąc się obok niego tyle, że na plecach. -Cicho. - powiedział tylko, zajmując się moja własnością.
Siedziałam
tak i przykryłam twarz dłońmi. Byłam zażenowana. Siedziałam tak
i czekałam aż Oliver wreszcie mnie wyśmieje i przestanie się do
mnie odzywać. Te szkice były okropne. Ryzowałam jakieś
niewyobrażalne potwory, stwory. Dziecinada.
-Sharon..
- mruknął -Jak bardzo beznadziejne są? - spytałam odrywając dłonie od twarzy.
-Sharon.
-Masakra, nieee. Mówiłam, żebyś nie patrzył. To twoja wina – dodałam z goryczą.
-Sharon! - powiedział już głośniej
-No co?!
-Te szkice są genialne. - powiedział całkiem poważnie – Czemu ty nic z tym nie robisz? - wskazał na zeszyt
-A co mam niby robić? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Hmm, być może.. Pokazać je światu? - powiedział z mina głupka.
Zaśmiałam
się.
-Niby
kto by chciał to oglądać? - moim zdaniem one nadal były
brzydkie. -Ja.
Zarumieniłam
się. Schowałam twarz we włosach i przekręciłam się na brzuch.
-Słodko
się rumienisz. - zaśmiał się. -Przestań.
-A tak serio to jutro zabieram cie do mojej pracowni. Pomożesz mi. - dodał
-Jak
to?
-No
tak to. - drażnił się ze mną. - O której jutro wychodzisz ze
szkoły?
-Pokażesz
mi twoje prace? - spytałam ignorując jego pytanie
-Na
to wygląda, to o której?
-O
14:30. - uśmiechnęłam się na myśl o następnym spotkaniu z
Oliverem. Dobrze mi się z nim rozmawiało i z chęcią mu pomogę.
-Mi
pasuje. - mruknął
Po
chwili podbiegła do mnie Frida. Musiałam się już zbierać.
Wstałam z ziemi i przypięłam Fridzie smycz. To samo zrobił Oliver
z Oskarem. Okazało się, że chłopak ma do wykonania jeden projekt,
który już zaczął, ale czegoś mu w nim brakuje. Tak mi
powiedział. Może się na coś przydam. Dawno już nie czułam się
potrzebna. Oliver odprowadził mnie pod sam dom. Po drodze
rozmawialiśmy o głupotach. Był naprawdę fajny. Mimo że
dziewczyna go rzuciła, zachował poczucie humoru. Pożegnaliśmy się
i weszłam do domu, gdzie była już moja mama.
-Czy
to nie był ten mężczyzna,który uczestniczył w wypadku? -
spytała się mama z lekkim strachem w oczach -Tak, to on. - zaśmiałam się na widok miny mojej mamy.
-Jak można być aż tak wytatuowanym – mruknęła.
-Oj mamo, nie czepiaj się zbytnio. - wiedziałam, ze chodziło jej o tatuaże.
-Ale to jest przesada! - powiedziała oburzona – A tak na marginesie to ten facet ma 27 lat. - dodała
-Wiem. - powiedziałam – Co do tatuaży to też moim zdaniem przesada. Jutro będę później – krzyknęłam jeszcze wchodząc do swojego pokoju z Fridą na rękach.
Dzisiaj wcześniej. :) Co do rozdziału 5 to chyba raczej nie wyrobię się z tym do jutra (mam spotkanie ze znajomymi.) Proszę o komentarze. xD
Pozdrawiam, Ironova. <3
świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńno zajebi*ty rozdział ^^
OdpowiedzUsuńczytam dalej , bo ciekawość zżera ;D
Widzę, że jedna z autorek znanych mi blogów, skopiowała od ciebie fragment!
OdpowiedzUsuńTak, tak! Ktoś Cię okradł...
Dobra, sprawdzę czy dalszych części też ktoś przypadkiem nie zawinął :-)
Świetny blog, to i kradną XD