piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 11.

    Była trzecia w nocy, a ja wcale nie mogłam zasnąć. Całą noc przekręcam się z boku na bok, ale to i tak nic nie pomogło. Kilkadziesiąt minut zastanawiam się czy wstać i iść do tej przeklętej kuchni po picie czy nie. W nocy każda, nawet najdrobniejsza decyzja strasznie mi się dłuży. Wiem to chore. Pojutrze, właściwie jutro wraca Oliver. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że w rzeczywistości nic nie przemyślałam i nie uporządkowałam. Teraz został mi tylko jeden dzień. Ale nad czym tu myśleć? Przecież nic wielkiego się nie stało. Jednak mimowolnie w głowie cały czas miałam tamtą sytuację, gdy prawie się pocałowaliśmy. Już nawet dokładnie nie pamiętam jak do tego doszło. Najbardziej zapamiętałam jakby zawód w oczach Olivera? Wydawało ci się – skarciłam się w myślach i pospiesznie wstałam z łóżka tym samym potykając się o trampka. Wylądowałam na podłodze śmiejąc się z własnej głupoty. Mój stan psychiczny nocami mnie przeraża, naprawdę. Zeszłam po cichu po schodach i na palcach wkroczyłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wzięłam sobie butelkę gazowanej wody – taką lubię najbardziej. Nie przepadam za wodami smakowymi, jak dla mnie śmierdzą chemią. Wypiłam dwie szklanki i usiadłam na blacie kuchennym. Wlepiłam swoje spojrzenie w magnesy na lodówce. Przeważały tam takie, które kupował mi tata podczas wakacji. Zawsze jak gdzieś wyjeżdżaliśmy, musiałam mieć taką małą pamiątkę. W sumie fajna rzecz bo za każdym razem, gdy zaglądam do lodówki (a robię to często) przypominam sobie te wszystkie miejsca, które zwiedziliśmy. Dużo razem podróżowaliśmy. To było pasją rodziców. Teraz mama nawet nie ma na to czasu. Zresztą chyba ochoty też. Ja z chęcią bym się gdzieś wybrała. Może wyjadę? Przecież zostały mi dwa miesiące do rozpoczęcia nauki. Czemu wcześniej na to nie wpadłam? Pacnęłam się dłonią w czoło. Zeskoczyłam z blatu i powędrowałam w stronę biblioteczki w salonie. Poszperałam w literaturze podróżniczej, a było jej naprawdę dużo. Ile ciekawych miejsc jest na tym świecie! Najbardziej chciałam odwiedzić Amerykę Południową, to było moje skryte marzenie, ale w tym roku nawet nie mam na co liczyć. Sama wiedziałam, że to trzeba idealnie zorganizować. Może Rzym? Całkowicie straciłam głowę, wertowałam każdą napotkaną książkę, czytałam ciekawostki. Nim się obejrzałam na dworze było już słychać śpiew ptaków w ogrodzie. Chyba zrobiły sobie gniazdo, na dużym dębie za domem. Wyszłam więc przez drzwi balkonowe na werandę. Usiadłam na fotelu i zaczęłam przeglądać zdjęcia w jednej z książek. Po chwili obok mnie pojawiła się mama.
-Wybierasz się gdzieś? - zapytała upijając łyk kawy z porcelanowej filiżanki. 
-Chciałam sobie zrobić wakacje, zwiedzić coś. - uśmiechnęłam się i zamknęłam książkę przedtem zaginając róg strony, na której skończyłam czytać.
-No i na co się zdecydowałaś?
-Myślałam nad Rzymem. - mruknęłam
-Jedno z piękniejszych miast jakie odwiedziłam z twoim tatą. Zaraz po ślubie. - powiedziała wyraźnie rozmarzonym głosem. 
Zachichotałam i wstałam z fotela kierując się do łazienki. Wzięłam szybki, zimny prysznic po czym założyłam jakieś luźne ubrania bo nie miałam w planach wychodzić dzisiaj z domu. Postanowiłam posprzątać bo szczerze mówiąc dawno tego nie robiłam, a na półkach pojawiła się już warstwa kurzu. Napełniłam miednicę wodą i zabrałam się do pracy. Mama widząc moje poczynania otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia nic nie mówiąc. Uśmiechnęłam się pod nosem podnosząc zdjęcia i wycierając drewnianą powierzchnię. Sprzątałam tak dobre dwie godziny podśpiewując ulubione piosenki, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Nacisnęłam zieloną słuchawkę rzucając się na idealnie pościelone łóżko.
-Słucham? - spytałam
-Cześć. - usłyszałam głos Effy – mogę do ciebie wpaść?
-Tak, jasne. Dawno się nie widziałyśmy.
-To ja już wychodzę z domu. - mruknęła dziewczyna po czym się rozłączyła. 
Coś było nie tak, słyszałam to w jej głosie. Ale Effy nie należała do skrytych osób więc wszystko się wyjaśni po rozmowie. Postanowiłam nawet się nie przebierać, przecież dziewczyna nie raz widziała mnie w gorszym stanie. Zaśmiałam się, gdy przypomniałam sobie całonocną imprezę u niej w domu, a następnego dnia koszmarnego kaca. Chyba nigdy się tak nie przestraszyłam widząc swoje odbicie w lustrze jak tamtego dnia. Nie musiałam długo na nią czekać bo już po chwili wparowała do mojego domu bez pukania. Nie wyglądała za dobrze, miała podkrążone lekko czerwone oczy.
-Boże, Effy co się stało? - zapytałam roztrzęsionym głosem. 
Nigdy nie widziałam, żeby ona płakała. Zawsze była duszą towarzystwa, radosna i pewna siebie. Naprawdę się zmartwiłam i zdziwiłam widząc ja w takim stanie. Usiadłyśmy na kanapie w salonie i Effy zaczęła opowiadać.
-Wczoraj byłam na spacerze. I wiesz co? Nathan w parku obściskiwał się z jakąś dziewczyną! To było takie obleśne. - powiedziała z obrzydzeniem.
-Co zrobiłaś? - zapytałam
-Jak to co? Podeszłam dałam mu w twarz i dodałam na odchodnym, że nie chce go znać. Nie powiem, że zabolało, ale już mi przeszło. - uśmiechnęła się słabo. 
Jak ja bym chciała być taka twarda jak ona! Naprawdę umie sobie poradzić z problemem, ale mimo to zdziwiłam się, że uroniła choćby jedną łzę. Widocznie naprawdę darzyła Nathana uczuciem. Nie wątpię jednak, że znajdzie sobie o wiele lepszego faceta bo jest cudowną osobą z ogromnymi ambicjami.
-Chcesz mi poprawić humor? - zapytała z cwanym uśmiechem na ustach. 
Przyznam, że nie lubiłam go widzieć na twarzy mojej przyjaciółki i z chęcią bym odmówiła, ale zrobiło mi się jej szkoda.
-Raczej.. tak. - odpowiedziałam niepewnie. 
Po niej można się spodziewać naprawdę wszystkiego, ale często jest to jej duży plus.
-Super, będziesz moją modelką. - powiedziała podekscytowana wyjmując aparat fotograficzny z torby. 
Rozszerzyłam szeroko oczy po czym schowałam twarz w dłoniach. Effy kochała fotografować i właśnie z tym wiązała swoją przyszłość. Już kilka razy pozowałam jej do zdjęć, ale po prostu tego nie lubiłam. Czułam się bardzo nieswojo przed obiektywem. Wiedziałam jednak, że to zdecydowanie poprawi Effy humor. Bo co może być lepsze od robienia czegoś co się kocha? Godzinka, dwie i po sprawie, pocieszałam się w duchu.
-To możemy zaczynać? Chce to mieć za sobą. - mruknęłam zrezygnowana
-Chyba nie myślisz, że tak ubrana będziesz mi pozować? - zapytała ironicznie. 
Wstała z kanapy ciągnąc mnie za sobą do mojego pokoju. Od razu skierowała się do szafy otwierając ją szeroko. Zaczęła przeglądać moje ubrania. Tu jeszcze nie zdążyłam posprzątać bo wszystko walało się na dnie szafy i tylko nieliczne rzeczy wisiały na drewnianych wieszakach. Dziewczyna usiadła na podłodze, wywalając kolejne ubrania na podłogę gadając co chwilę coś do siebie. Usiadłam na łóżku i wpatrzyłam się w przeciwną ścianę.
-Czemu ja cie nigdy w tym nie widziałam? Natychmiast mi to zakładaj.
Rzuciła mi moją tiulową spódnicę za kolano i jakąś białą delikatną bluzkę. Spódnica była koloru pudrowego różu. Zawsze o takiej marzyłam, przywodziła na myśl piękną baletnicę. Gdy zobaczyłam ją na wystawie sklepowej bez wahania zakupiłam. Jej los był taki, że wylądowała zapomniana na dnie szafy. Powędrowałam do łazienki i zrzuciłam z siebie dresowe spodenki po czym wciągnęłam spódnicę. Gotowa już przejrzałam się w lustrze. Spokojnie mogę powiedzieć, że wyglądałam ładnie i wyjątkowo dziewczęco. Weszłam do pokoju, gdzie Effy siedziała już przy toaletce ze szczotką i lokówką w ręku. Westchnęłam tylko i usiadłam obok niej na stołku. Wiedziałam, że ona naprawdę lubi się bawić w takie rzeczy. Zawsze jak miałam jej pozować przygotowywała mnie sama. Osobiście nie lubiłam być taka „dopieszczana”, ale już trudno. Zrobiła z moich włosów delikatne fale po czym umalowała.
-Wyglądasz pięknie! - krzyknęła uradowana – Teraz możesz mi spokojnie pozować. 
-Dzięki. - zarumieniłam się delikatnie. Sama też byłam zadowolona z efektu. 
Pamiętam jak Effy miała jakiś dziwny temat pracy i musiałam paradować w beznadziejnych i okropnie niewygodnych ubraniach. Do tej pory mi się za to nie odwdzięczyła.
-A gdzie ty chcesz robić te zdjęcia? - zadałam jej pytanie.
-Myślę, że w parku. Znaczy najwygodniej byłoby w jakimś lesie, ale park też przejdzie. - uśmiechnęła się. 
Przynajmniej nie wywiezie mnie na jakąś pustynię bo „lepsze oświetlenie”. Poszłam do gabinetu mamy i poinformowałam ją, że wychodzę.
-A gdzie jeśli można wiedzieć? -zapytała z niedowierzaniem patrząc na mój strój.
-Ze mną, będę jej robić zdjęcia! - niespodziewanie wpadła do pokoju Effy machając swoją lustrzanką.
Mama tylko się uśmiechnęła i kiwnęła głową wracając do papierkowej roboty. Wcisnęłam jeszcze na nogi balerinki. Nienawidziłam tego typu obuwia, czułam się jakbym chodziła na boso. Już przyzwyczaiłam się do grubszej podeszwy. Effy wróciła jeszcze po torbę do salonu, a ja otworzyłam drzwi z zamiarem poczekania na dworze. Zanim ona się zbierze minie pewnie kilka minut. Stanęłam przed domem i znudzonym wzrokiem wpatrywałam się w przechodzących ludzi. Jedna osoba przykuła moją uwagę. Zmrużyłam oczy chcąc się jej bardziej przyjrzeć. Teraz byłam już pewna, że to on. Ruszyłam biegiem w jego stronę i już po chwili znajdowałam się obok.
- Co ty tu robisz, miałeś przyjechać dopie.. - zaczęłam z uśmiechem na ustach wpatrując się w jego ciemne oczy.
Nie dane mi było jednak dokończyć bo poczułam ciepłe wargi na moich ustach łączące nas w delikatnym pocałunku. W mojej głowie momentalnie rozszalało się mnóstwo myśli...


Jest jedenasty! Powiem szczerze, że jestem zadowolona, mam nadzieję, że Wam też się spodoba. :3 Za błędy przepraszam, ale sama już widzę poprawę od kiedy zaczęłam pisać.Przy okazji chciałam podziękować za ponad tysiąc wyświetleń i wszystkie komentarze pojawiające się pod każdym postem. To naprawdę dużo dla mnie znaczy. Każde jedno napisane przez Was słowo wywołuje pełen satysfakcji uśmiech na mojej twarzy. Dziękuję jeszcze raz i przesyłam pozdrowienia.:*
Mam jeszcze dla Was piosenkę, przy której pisałam ten rozdział.  Jest to uwielbiane przeze mnie Happysad:
 http://www.youtube.com/watch?v=wS1z5VcdA3E
                                                                                               Ironova. ;3
                                                                                                      

9 komentarzy:

  1. Kurde, dlaczego w takim momencie?XD Rozdział naprawdę świetny! Nie mogę doczekać się dwunastego!<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, a już się przygotowywałam na Angielską Masakrę Lustrzanką, a tu Oli (bo to on, prawda? XD). Ale i tak super rozdział, czekam na część dalszą!
    A tak nawiasem, to przez Ciebie mam teraz fazę na Happysad. Dzienkóje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku zajebiscie ale mówie ci ,że spłoniesz za skończenie rozdziału w takim momencie<33 ale pisz szybko ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozpływam się po tej końcówce , serio jest wspaniała :3
    Po prostu zabiję Cię za to że skończyłaś w takim momencie ,ale ok teraz przez ciebie po nocach spać nie będę rozmyślając co napiszesz w 12 rozdziale <3
    Pisz szybciutko :3

    + 1 rozdział u mnie :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak możesz kończyć w takim momencie? Nie masz litości dla nas xDD
    A co do rozdziału naprawdę fajny ;) Nie będę ci kolejny raz pisać że lubię twoje opowiadanie bo to już dobrze wiesz :3
    Super i czekam na next'a :**

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko... Ale świetne! Końcówka... ♥ Zakochać się można :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Przemieliłaś mi mózg maszynką do mięsa! To było genialne! Zwłaszcza ta końcówka...
    Wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko matko matkooooo!
    Wreszcie.*-*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

.