Była
trzecia w nocy, a ja wcale nie mogłam zasnąć. Całą noc
przekręcam się z boku na bok, ale to i tak nic nie pomogło.
Kilkadziesiąt minut zastanawiam się czy wstać i iść do tej
przeklętej kuchni po picie czy nie. W nocy każda, nawet
najdrobniejsza decyzja strasznie mi się dłuży. Wiem to chore.
Pojutrze, właściwie jutro wraca Oliver. Dopiero teraz zdałam sobie
sprawę, że w rzeczywistości nic nie przemyślałam i nie
uporządkowałam. Teraz został mi tylko jeden dzień. Ale nad czym
tu myśleć? Przecież nic wielkiego się nie stało. Jednak
mimowolnie w głowie cały czas miałam tamtą sytuację, gdy prawie
się pocałowaliśmy. Już nawet dokładnie nie pamiętam jak do tego
doszło. Najbardziej zapamiętałam jakby zawód w oczach Olivera?
Wydawało ci się – skarciłam się w myślach i pospiesznie
wstałam z łóżka tym samym potykając się o trampka. Wylądowałam
na podłodze śmiejąc się z własnej głupoty. Mój stan psychiczny
nocami mnie przeraża, naprawdę. Zeszłam po cichu po schodach i na
palcach wkroczyłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wzięłam
sobie butelkę gazowanej wody – taką lubię najbardziej. Nie
przepadam za wodami smakowymi, jak dla mnie śmierdzą chemią.
Wypiłam dwie szklanki i usiadłam na blacie kuchennym. Wlepiłam
swoje spojrzenie w magnesy na lodówce. Przeważały tam takie, które
kupował mi tata podczas wakacji. Zawsze jak gdzieś wyjeżdżaliśmy,
musiałam mieć taką małą pamiątkę. W sumie fajna rzecz bo za
każdym razem, gdy zaglądam do lodówki (a robię to często)
przypominam sobie te wszystkie miejsca, które zwiedziliśmy. Dużo
razem podróżowaliśmy. To było pasją rodziców. Teraz mama nawet
nie ma na to czasu. Zresztą chyba ochoty też. Ja z chęcią bym
się gdzieś wybrała. Może wyjadę? Przecież zostały mi dwa
miesiące do rozpoczęcia nauki. Czemu wcześniej na to nie wpadłam?
Pacnęłam się dłonią w czoło. Zeskoczyłam z blatu i
powędrowałam w stronę biblioteczki w salonie. Poszperałam w
literaturze podróżniczej, a było jej naprawdę dużo. Ile
ciekawych miejsc jest na tym świecie! Najbardziej chciałam
odwiedzić Amerykę Południową, to było moje skryte marzenie, ale
w tym roku nawet nie mam na co liczyć. Sama wiedziałam, że to
trzeba idealnie zorganizować. Może Rzym? Całkowicie straciłam
głowę, wertowałam każdą napotkaną książkę, czytałam
ciekawostki. Nim się obejrzałam na dworze było już słychać
śpiew ptaków w ogrodzie. Chyba zrobiły sobie gniazdo, na dużym
dębie za domem. Wyszłam więc przez drzwi balkonowe na werandę.
Usiadłam na fotelu i zaczęłam przeglądać zdjęcia w jednej z
książek. Po chwili obok mnie pojawiła się mama.
-Wybierasz
się gdzieś? - zapytała upijając łyk kawy z porcelanowej
filiżanki. -Chciałam sobie zrobić wakacje, zwiedzić coś. - uśmiechnęłam się i zamknęłam książkę przedtem zaginając róg strony, na której skończyłam czytać.
-No i na co się zdecydowałaś?
-Myślałam
nad Rzymem. - mruknęłam
-Jedno
z piękniejszych miast jakie odwiedziłam z twoim tatą. Zaraz po
ślubie. - powiedziała wyraźnie rozmarzonym głosem.
Zachichotałam
i wstałam z fotela kierując się do łazienki. Wzięłam szybki,
zimny prysznic po czym założyłam jakieś luźne ubrania bo nie
miałam w planach wychodzić dzisiaj z domu. Postanowiłam
posprzątać bo szczerze mówiąc dawno tego nie robiłam, a na
półkach pojawiła się już warstwa kurzu. Napełniłam miednicę
wodą i zabrałam się do pracy. Mama widząc moje poczynania
otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia nic nie mówiąc. Uśmiechnęłam
się pod nosem podnosząc zdjęcia i wycierając drewnianą
powierzchnię. Sprzątałam tak dobre dwie godziny podśpiewując
ulubione piosenki, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Nacisnęłam
zieloną słuchawkę rzucając się na idealnie pościelone łóżko.
-Słucham?
- spytałam
-Cześć.
- usłyszałam głos Effy – mogę do ciebie wpaść?
-Tak,
jasne. Dawno się nie widziałyśmy.
-To
ja już wychodzę z domu. - mruknęła dziewczyna po czym się
rozłączyła.
Coś
było nie tak, słyszałam to w jej głosie. Ale Effy nie należała
do skrytych osób więc wszystko się wyjaśni po rozmowie.
Postanowiłam nawet się nie przebierać, przecież dziewczyna nie
raz widziała mnie w gorszym stanie. Zaśmiałam się, gdy
przypomniałam sobie całonocną imprezę u niej w domu, a
następnego dnia koszmarnego kaca. Chyba nigdy się tak nie
przestraszyłam widząc swoje odbicie w lustrze jak tamtego dnia.
Nie musiałam długo na nią czekać bo już po chwili wparowała do
mojego domu bez pukania. Nie wyglądała za dobrze, miała
podkrążone lekko czerwone oczy.
-Boże,
Effy co się stało? - zapytałam roztrzęsionym głosem.
Nigdy
nie widziałam, żeby ona płakała. Zawsze była duszą
towarzystwa, radosna i pewna siebie. Naprawdę się zmartwiłam i
zdziwiłam widząc ja w takim stanie. Usiadłyśmy na kanapie w
salonie i Effy zaczęła opowiadać.
-Wczoraj
byłam na spacerze. I wiesz co? Nathan w parku obściskiwał się z
jakąś dziewczyną! To było takie obleśne. - powiedziała z
obrzydzeniem.
-Co
zrobiłaś? - zapytałam
-Jak
to co? Podeszłam dałam mu w twarz i dodałam na odchodnym, że nie
chce go znać. Nie powiem, że zabolało, ale już mi przeszło. -
uśmiechnęła się słabo.
Jak
ja bym chciała być taka twarda jak ona! Naprawdę umie sobie
poradzić z problemem, ale mimo to zdziwiłam się, że uroniła
choćby jedną łzę. Widocznie naprawdę darzyła Nathana uczuciem.
Nie wątpię jednak, że znajdzie sobie o wiele lepszego faceta bo
jest cudowną osobą z ogromnymi ambicjami.
-Chcesz
mi poprawić humor? - zapytała z cwanym uśmiechem na ustach.
Przyznam,
że nie lubiłam go widzieć na twarzy mojej przyjaciółki i z
chęcią bym odmówiła, ale zrobiło mi się jej szkoda.
-Raczej.. tak. - odpowiedziałam niepewnie.
Po
niej można się spodziewać naprawdę wszystkiego, ale często jest
to jej duży plus.
-Super,
będziesz moją modelką. - powiedziała podekscytowana wyjmując
aparat fotograficzny z torby.
Rozszerzyłam
szeroko oczy po czym schowałam twarz w dłoniach. Effy kochała
fotografować i właśnie z tym wiązała swoją przyszłość. Już
kilka razy pozowałam jej do zdjęć, ale po prostu tego nie
lubiłam. Czułam się bardzo nieswojo przed obiektywem. Wiedziałam
jednak, że to zdecydowanie poprawi Effy humor. Bo co może być
lepsze od robienia czegoś co się kocha? Godzinka, dwie i po
sprawie, pocieszałam się w duchu.
-To
możemy zaczynać? Chce to mieć za sobą. - mruknęłam
zrezygnowana
-Chyba
nie myślisz, że tak ubrana będziesz mi pozować? - zapytała
ironicznie.
Wstała
z kanapy ciągnąc mnie za sobą do mojego pokoju. Od razu
skierowała się do szafy otwierając ją szeroko. Zaczęła
przeglądać moje ubrania. Tu jeszcze nie zdążyłam posprzątać
bo wszystko walało się na dnie szafy i tylko nieliczne rzeczy
wisiały na drewnianych wieszakach. Dziewczyna usiadła na podłodze,
wywalając kolejne ubrania na podłogę gadając co chwilę coś do
siebie. Usiadłam na łóżku i wpatrzyłam się w przeciwną
ścianę.
-Czemu
ja cie nigdy w tym nie widziałam? Natychmiast mi to zakładaj.
Rzuciła
mi moją tiulową spódnicę za kolano i jakąś białą delikatną
bluzkę. Spódnica była koloru pudrowego różu. Zawsze o takiej
marzyłam, przywodziła na myśl piękną baletnicę. Gdy zobaczyłam
ją na wystawie sklepowej bez wahania zakupiłam. Jej los był taki,
że wylądowała zapomniana na dnie szafy. Powędrowałam do łazienki
i zrzuciłam z siebie dresowe spodenki po czym wciągnęłam
spódnicę. Gotowa już przejrzałam się w lustrze. Spokojnie mogę
powiedzieć, że wyglądałam ładnie i wyjątkowo dziewczęco.
Weszłam do pokoju, gdzie Effy siedziała już przy toaletce ze
szczotką i lokówką w ręku. Westchnęłam tylko i usiadłam obok
niej na stołku. Wiedziałam, że ona naprawdę lubi się bawić w
takie rzeczy. Zawsze jak miałam jej pozować przygotowywała mnie
sama. Osobiście nie lubiłam być taka „dopieszczana”, ale już
trudno. Zrobiła z moich włosów delikatne fale po czym umalowała.
-Wyglądasz
pięknie! - krzyknęła uradowana – Teraz możesz mi spokojnie
pozować. -Dzięki. - zarumieniłam się delikatnie. Sama też byłam zadowolona z efektu.
Pamiętam
jak Effy miała jakiś dziwny temat pracy i musiałam paradować w beznadziejnych i okropnie niewygodnych ubraniach. Do tej pory
mi się za to nie odwdzięczyła.
-A
gdzie ty chcesz robić te zdjęcia? - zadałam jej pytanie.
-Myślę,
że w parku. Znaczy najwygodniej byłoby w jakimś lesie, ale park
też przejdzie. - uśmiechnęła się.
Przynajmniej
nie wywiezie mnie na jakąś pustynię bo „lepsze oświetlenie”.
Poszłam do gabinetu mamy i poinformowałam ją, że wychodzę.
-A
gdzie jeśli można wiedzieć? -zapytała z niedowierzaniem patrząc
na mój strój.
-Ze
mną, będę jej robić zdjęcia! - niespodziewanie wpadła do
pokoju Effy machając swoją lustrzanką.
Mama
tylko się uśmiechnęła i kiwnęła głową wracając do
papierkowej roboty. Wcisnęłam jeszcze na nogi balerinki.
Nienawidziłam tego typu obuwia, czułam się jakbym chodziła na
boso. Już przyzwyczaiłam się do grubszej podeszwy. Effy wróciła
jeszcze po torbę do salonu, a ja otworzyłam drzwi z zamiarem
poczekania na dworze. Zanim ona się zbierze minie pewnie kilka
minut. Stanęłam przed domem i znudzonym wzrokiem wpatrywałam się
w przechodzących ludzi. Jedna osoba przykuła moją uwagę.
Zmrużyłam oczy chcąc się jej bardziej przyjrzeć. Teraz byłam
już pewna, że to on. Ruszyłam biegiem w jego stronę i już po
chwili znajdowałam się obok.
- Co ty tu robisz, miałeś przyjechać dopie.. - zaczęłam z uśmiechem na ustach wpatrując się w jego ciemne oczy.
- Co ty tu robisz, miałeś przyjechać dopie.. - zaczęłam z uśmiechem na ustach wpatrując się w jego ciemne oczy.
Nie
dane mi było jednak dokończyć bo poczułam ciepłe wargi na moich
ustach łączące nas w delikatnym pocałunku. W mojej głowie
momentalnie rozszalało się mnóstwo myśli...
Jest jedenasty! Powiem szczerze, że jestem zadowolona, mam nadzieję, że Wam też się spodoba. :3 Za błędy przepraszam, ale sama już widzę poprawę od kiedy zaczęłam pisać.Przy okazji chciałam podziękować za ponad tysiąc wyświetleń i wszystkie komentarze pojawiające się pod każdym postem. To naprawdę dużo dla mnie znaczy. Każde jedno napisane przez Was słowo wywołuje pełen satysfakcji uśmiech na mojej twarzy. Dziękuję jeszcze raz i przesyłam pozdrowienia.:*
Mam jeszcze dla Was piosenkę, przy której pisałam ten rozdział. Jest to uwielbiane przeze mnie Happysad:
http://www.youtube.com/watch?v=wS1z5VcdA3E
http://www.youtube.com/watch?v=wS1z5VcdA3E
Ironova. ;3
Kurde, dlaczego w takim momencie?XD Rozdział naprawdę świetny! Nie mogę doczekać się dwunastego!<3
OdpowiedzUsuńEch, a już się przygotowywałam na Angielską Masakrę Lustrzanką, a tu Oli (bo to on, prawda? XD). Ale i tak super rozdział, czekam na część dalszą!
OdpowiedzUsuńA tak nawiasem, to przez Ciebie mam teraz fazę na Happysad. Dzienkóje!
Jejku zajebiscie ale mówie ci ,że spłoniesz za skończenie rozdziału w takim momencie<33 ale pisz szybko ;*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozpływam się po tej końcówce , serio jest wspaniała :3
OdpowiedzUsuńPo prostu zabiję Cię za to że skończyłaś w takim momencie ,ale ok teraz przez ciebie po nocach spać nie będę rozmyślając co napiszesz w 12 rozdziale <3
Pisz szybciutko :3
+ 1 rozdział u mnie :3
Jak możesz kończyć w takim momencie? Nie masz litości dla nas xDD
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału naprawdę fajny ;) Nie będę ci kolejny raz pisać że lubię twoje opowiadanie bo to już dobrze wiesz :3
Super i czekam na next'a :**
O matko... Ale świetne! Końcówka... ♥ Zakochać się można :3
OdpowiedzUsuńPrzemieliłaś mi mózg maszynką do mięsa! To było genialne! Zwłaszcza ta końcówka...
OdpowiedzUsuńWspaniałe.
Matko matko matkooooo!
OdpowiedzUsuńWreszcie.*-*