Jechałem
z powrotem na tą imprezę,a w moim samochodzie grała głośna
muzyka. Wreszcie mogłem sobie pozwolić na rozwinięcie prędkości,
bo przy Sharon wolałem nie próbować. Właśnie zaczęło się
„Poison” Alice Cooper'a więc zacząłem śpiewać
razem z wokalistą pogłaśniając muzykę. Swoją drogą całkiem
fajna ta impreza, ale podejrzewam, że Sharon po prostu ich nie lubi.
Ja wręcz przeciwnie, uwielbiałem się porządnie wybawić. W końcu
raz się żyje. Zaparkowałem na tym samym miejscu co wcześniej i
truchtem pobiegłem do domu. Wszedłem do salonu i usiadłem na
kanapie obok Natalie klejącej się do Nichollsa. Widziałem jaką on
miał minę więc poprosiłem go o drinka. Nikt w naszym gronie nie
przepadał za Natalie oprócz Hannah. Niezła z niej wywłoka.
Uśmiechnąłem się do niej sztucznie i odszukałem wzrokiem
przyjaciółki. Stała i robiła sobie drinka razem z Nichollsem.
Podszedłem do nich i zagadałem
-To dla mnie? -
zapytałem zabierając Matt'owi drinka.-EJ! Czy biednemu gospodarzowi już nic nie należy się od życia?
Na te słowa Hannah
pocałowała go w policzek upijając przedtem łyk drinka.
-A ja? - zrobiłem minę
zbitego psiaka nadstawiając policzek.
Dziewczyna przewróciła
oczami, ale wspięła się na palce i cmoknęła mnie w policzek Ma
się ten dar przekonywania.
-Tak w ogóle to kim
jest ta Sharon? Jak wyjeżdżałam z Sheffield byłeś przecież z
Amandą. - mruknęła Hannah.
-Amanda go zdradziła,
to pobiegł topić smutki u Sharon. Oczywiście najpierw się
wypierał „Nie, nie ona mi się nie podoba, jest za młoda” -
zaczął opowiadać Matt udając głos przyjaciela. - Ale jak
wyjechał w tą przeklętą trasę to non stop o niej gadał. Nawet
nie wiesz jakie męczące jak ci tak truje dupę. No i chyba sobie
uświadomił, że się zabujał po uszy bo teraz są razem. -
zakończył Happy'm End'em Nicholls.
Dziewczyna spojrzała
rozbawiona na mnie i poczochrała mi włosy.
-Mój ty romantyku. -
śmiała się. - A to ile ona ma lat, że niby za młoda?
-Osiemnaście. - powiedział Matt
poruszając brwiami. - Jak tak na nią patrzę, to chyba też
przerzucę się na młodsze. Przykro mi Hannah.
Westchnąłem zrezygnowany
jednocześnie załamany głupotą kumpla. Po chwili podeszła do
nas Chloe, trącając mnie w ramię. Matt natychmiast zamknął się
i odwrócił wzrok od dziewczyny.
-Czy ty możesz odbierać
telefon?! - warknęła Chloe
-O co ci chodzi? -
zapytałem bo nie bardzo rozumiałem.
Spojrzała na mnie z
wściekłością i niemal wysyczała przez zaciśnięte zęby:
-Twoja dziewczyna
właśnie do mnie zadzwoniła niemal błagając mnie, żebym ci
przekazała, żebyś do niej natychmiast przyjechał. Wspomniała
też, że dzwoniła do ciebie kilkanaście razy, ale ty nie
odbierasz.
Pacnąłem się w czoło.
Zostawiłem telefon w samochodowym schowku, a jak jechałem nie
słyszałem dzwonka. Świetnie.
-Mówiła po co mam jechać
bo wypiłem już drinka i wolałbym nie wsiadać za kierownicę? -
zacząłem gadać bo jakoś nie miałem ochoty się stąd ruszać.
Wolałem zostać na imprezie.
-Boże jakim ty jesteś
idiotą! Nie raz widziałam jak wsiadasz nawalony za kierownicę, a
teraz udajesz świętego?! Jedź do niej bo zaraz mnie krew zaleje.
Jak ja nienawidzę facetów! - krzyknęła wkurzona.
Niech jej będzie.
Pożegnałem się z Hannah i Matt'em i wyszedłem nawet nie
spojrzawszy na Chloe. Zaczyna mnie już wkurzać. Po co się tak
spina? Znając życie Sharon pewnie nie może odkręcić słoika
albo otworzyć okna... Od razu robią wielką aferę. Wsiadłem do
auta i wyjąłem telefon. Rzeczywiście dzwoniła dziewiętnaście
razy. Odpaliłem samochód i ruszyłem w stronę jej domu. Nie
śpieszyłem się zbytnio bo i po co? Wreszcie podjechałem pod jej
dom i zapukałem do środka. Zero odpowiedzi. Nacisnąłem klamkę,
otwarte. Czy ona może być choć trochę ostrożna?! Siedzi sama z
otwartymi drzwiami. Wszedłem do przedpokoju, w którym był
straszny syf. Wszystko było porozwalane. Nagle do mnie dotarło co
tu najprawdopodobniej się wydarzyło.
-Sharon! - wydarłem się
– Gdzie jesteś?
Nikt nic nie odpowiedział.
Pobiegłem do kuchni, pusta. Wszystkie szafki i szuflady były
pootwierane. Wszedłem do salonu. Wyglądał jakby przeszedł przez
niego huragan. Dokumenty na podłodze, potłuczone figurki.
Niewątpliwie ktoś się tu włamał. Dostrzegłem Sharon siedzącą
na kanapie tyłem do mnie. Obok niej leżała spokojnie Frida
wpatrująca się w dziewczynę z przekrzywioną główką. Sharon
miała podciągnięte kolana pod brodę tak jak miała w zwyczaju
robić. Płakała. Poczułem się jak ostatni skurwiel przypominając
sobie jak mi się nie chciało tu przyjechać, nie wspominając już
o nieodbieraniu telefonu. Podszedłem do niej szybkim krokiem i
otoczyłem ramieniem siadając obok na kanapie. Nawet nie
zareagowała. Czułem, jak drży. Bała się i to przeraźliwie.
Zacząłem gładzić ją po włosach, przytulając mocno do siebie.
-Już dobrze, nie bój
się. Jestem obok. - szeptałem do jej ucha kołysząc delikatnie.
Dziewczyna nic nie mówiła,
miała lekko przymknięte oczy. Jestem idiotą. Nie wybaczyłbym
sobie jakby coś się jej stało. Jak mogłem nie usłyszeć tego
cholernego dzwonka?! Bogu dzięki, że Chloe wymieniła się z nią
numerami.
Sharon odsunęła się ode
mnie delikatnie. Już się uspokoiła. Otarłem jej mokre od łez
policzki i pocałowałem w czoło. Dziewczyna wyjęła z kieszeni
telefon i zaczęła pisać smsa. Nie wypytywałem jej o nic. Jak
będzie chciała sama zacznie rozmowę. Po chwili wykręciła jakiś
numer i zadzwoniła.
-Cześć dziadku.
Przepraszam, że tak późno, ale mam prośbę. Mogłabym u was się
zatrzymać na tydzień? Nie, nic się nie stało. Opowiem wam jak
przyjadę. Dziękuję, kocham cię.
Rozłączyła się i
schowała niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Przecież możesz
przenocować u mnie. - powiedziałem.
-Nie, nie będę ci
sprawiać problemu. - mruknęła.
Schowałem twarz w dłoniach.
Poczułem się jakbym dostał w twarz. A najgorsze jest to, że
słusznie. Zawiodłem ją. Po prostu.
-Przepraszam . -
szepnąłem kierując swoje spojrzenie w jej stronę.
Spojrzała na mnie
zdziwiona jednocześnie nie dowierzając.
-Nie masz za co.
Przecież jesteś. Dziękuję. - powiedziała cicho.
Ona nadal się bała. Chodź
tu byłem, wciąż się bała.
-Kiedy wraca twoja mama?
- zapytałem.
-Prawdopodobnie za
tydzień. Wysłałam jej smsa, że nic tu nie ruszam. Sama zdecyduje
czy iść na policję czy nie. Jutro pojadę do dziadków.
-Na pewno nie chcesz
zostać u mnie?
-Na pewno. Dawno się z
nimi nie widziałam.
-Okay. W takim razie
jutro cię odwiozę, a dzisiaj śpisz u mnie. - powiedziałem
zdecydowanie.
Sharon nie protestowała,
kiwnęła tylko głową.
-Idź się spakuj. -
dodałem.
Spojrzała na mnie ze
strachem w oczach. No tak. Złapałem ją za rękę i razem
ruszyliśmy na górę. Tam też był wszędzie bałagan. Moja mina,
gdy zobaczyłem, że pokój Sharon jest nietknięty była bezcenna.
Spojrzałem na jej idealnie zaścielone łóżko i dostrzegłem
położoną na nim zwykłą białą różę.
-To twoje? - zapytałem
choć doskonale znałem odpowiedź.
Pokręciła przecząco
głową przełykając głośno ślinę. Nic z tego nie rozumiałem,
tak samo jak moja dziewczyna. Teraz przeraziła się jeszcze
bardziej. Jak oparzona wrzucała rzeczy do torby i szybko wyszła z
pokoju.
-Błagam wyjdźmy stąd
już. - powiedziała a w jej oczach znowu nagromadziły się łzy.
Wzięła jeszcze Fridę na
ręce i wyszła z domu zamykając drzwi.
Sharon usiadła w
samochodzie i zaczęła głaskać psa. Odpaliłem auto i już
jechaliśmy przez pięknie oświetlone Sheffield. Zerknąłem na
dziewczynę. Po jej policzkach ciekły łzy.
-Proszę, nie płacz. -
powiedziałem zaciskając zęby.
Czułem się fatalnie.
Czemu pokój Sharon był nietknięty i skąd ta róża? To nie było
normalne zachowanie włamywacza. Moja podświadomość cały czas
podsuwała mi myśl, że to nie był zwykły włamywacz, to był
psychicznie chory człowiek. Mam nadzieję, że chciał tylko
zastraszyć Sharon, co mu się udało i na tym poprzestanie. Jakbym
wiedział kto to, zapierdolił bym sukinsyna. Byłem wściekły.
Dojechaliśmy pod mój dom.
Wysiadłem z samochodu i wziąłem torbę Sharon. Dziewczyna
trzymała zasypiającą Fridę na rękach i wciąż roniła łzy.
Otworzyłem jej drzwi i zaprosiłem do środka. Dziewczyna położyła
śpiącego już psa na kanapie, a sama usiadła na dywanie
tradycyjnie podciągając kolana pod brodę.
-Pójdę naszykować ci
łóżko. - powiedziałem i wyszedłem z salonu.
Zostawię ją teraz samą,
niech sobie wszystko przemyśli. Zaścieliłem łóżko w pokoju
gościnnym po czym na nim usiadłem. Nie ukrywam, że milej by było,
gdyby Sharon jednak zechciała spać ze mną , ale to chyba nie jest
odpowiedni moment. A co ja mam niby zrobić? Znów poczułem się
jak debil, przecież ona mnie teraz potrzebuje. A ja siedzę i
rozmyślam jak jakiś frajer. Poszedłem do salonu i jak gdyby nigdy
nic wziąłem Sharon na ręce. Albo mi się wydaje, albo schudła.
Uśmiechnęła się do mnie przez łzy i wtuliła w moje ramię.
Położyłem ją na łóżku i zapaliłem nocną lampkę.
-Pewnie jesteś śpiąca?
-Bardzo – powiedziała
– Widziałeś moją torbę? Przebrałabym się z tej sukienki..
Wróciłem do salonu i
wziąłem jej rzeczy. Sharon zaczęła szperać w torbie wywalając
z niej wszystko.Cholera, zapomniałam
piżamy.
Po chwili już stałem
przed nią podając jej moją koszulkę.
-Dzięki. Kochany
jesteś. - mruknęła uśmiechając się delikatnie.
-Zapomniałbym! Mam coś
dla ciebie. Zaczekaj chwilę.
Skierowałem się na górę
do mojej pracowni. Całkowicie zapomniałem o tym obrazie. Zdjąłem
ze sztalugi płótno, na którym Sharon siedziała na podłodze i
oglądała moje dzieła. Nigdy nie byłem dobry w portretach, ale
tutaj wyszła nieziemsko. Zresztą zawsze tak wygląda. Uśmiechnąłem
się na myśl, jaką cudowną mam dziewczynę i wróciłem do pokoju
gościnnego. Sharon siedziała na łóżku przebrana już w moją
koszulkę, w której wyglądała bardzo pociągająco mimo tego, że
nie była w najlepszej formie. Oczy miała całe opuchnięte i
czerwone. Usiadłem obok niej i podałem jej płótno. Uśmiechnęła
się widząc co przedstawia.
-Zapomniałam o tym. -
mruknęła.
Przybliżyła się do mnie
i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek. Natychmiast go
pogłębiłem, Sharon wcale nie protestowała. Wplotła dłoń w
moje włosy, drugą ciągnąc mnie za koszulę. Opadliśmy na łóżko,
tak że byłem na górze. Swoje usta skierowałem na jej szyję
obsypując ją pocałunkami. Dłońmi błądziłem po jej wspaniałym
ciele. Po chwili znów złączyłem nas w namiętnym pocałunku.
Sharon zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli. Momentalnie się
jej pozbyła jednym zwinnym ruchem. Nie wiem jak to się stało, ale
nagle dziewczyna obróciła się tak, że teraz ona była górą.
Zaczęła robić mi malinkę tuż przy uchu, na malutkim
wytatuowanym pentagramie. Wsunąłem dłonie pod moją koszulkę i
gładziłem delikatnie jej plecy. Dziewczyna odsunęła się od
mojej szyi i spojrzała w moje oczy po czym wpiła mi się
zachłannie w usta. Obróciłem nas i oderwałem się od jej ust, a
następnie zacząłem składać pocałunki na jej brzuchu. Sharon
jęknęła cicho gładząc mnie po szyi. Ponownie wtopiłem się w
jej słodkie usta. Poczułem, że dziewczyna zaczyna odpinać mój
pasek od spodni. Chyba właśnie wtedy odezwał się rozsądek.
Owszem byłem napalony, ale mimo to odsunąłem się od dziewczyny
podpierając się na łokciach.
-Nie dzisiaj Sharon. -
powiedziałem patrząc prosto w jej oczy.
-Masz rację,
przepraszam. - odpowiedziała cicho odwracając się ode mnie
bokiem.
Może teraz nie widzi w
tym nic złego, ale po prostu jest rozbita po tym co się stało.
Chciała zapomnieć, ale seks chyba nie jest najlepszym pomysłem. Byłem
pewien, że szybko by tego pożałowała.
-Ale chyba mnie nie
wyrzucisz skarbie? - zamruczałem do jej ucha wskakując pod kołdrę.
Sharon zrobiła to samo
wtulając się w mój tors. Błądziłem palcem po jej talii.
-Kocham cię. - szepnęła
i pocałowała mnie w policzek.
Uśmiechnąłem się pod
nosem. Pierwszy raz mi to powiedziała.
Nie wiem czy nie przesadziłam w końcówce, ale już trudno. xD Dawno nie pisałam w perspektywie Olivera. :D Chciałam się zapytać czy jeszcze w niej pisać, czy zostawić tylko perspektywę Sharon? To już wy zdecydujcie bo mi jest naprawdę to obojętne, a i jak macie jakieś pomysły, uwagi to piszcie śmiało. ;] Dziękuję wszystkim za miłe słowa pod poprzednim postem. Świadek Jehowy od Dimage. przyprawił mnie o atak niekontrolowanego śmiechu. <3
Pozdrawiam, Ironova. ;*
Jest świetne. :D
OdpowiedzUsuńPisz jak ci wygodnie sama na własnym przykładzie wiem że nie zawsze można oddać wszystko tak jak się chce pisząc tylko w perspektywie głównej bohaterki. Mi to nie robi wielkiej różnicy aczkolwiek lubię poznawać myśli i sposób w jaki patrzą na świat inni bohaterowie opowiadania więc moim zdaniem możesz jeszcze pisać w perspektywie Olivera.
Pisz szybko następny rozdział <3
Życzę weny i czekam niecierpliwię :*
Wszystko się zgadza. Przyszło takich dwóch Świadków, zobaczyli, że nikogo nie ma, zrobili jej burdel na chacie i wyszli zostawiając różę. 8D
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to sądzę, że to sprawka Amandy. W kościach to czuję.
I CZEKAM NA NEXTA.
Notka super i perspektywa olivera też mi się podoba. Nie kumam tych żartów o Świadkach Jehowy. To ludzie jak jak i my a żarty na ich temat moim zdaniem są dziecinne. Moja przyjaciółka jest tego wyznania i jest zajebista. Niektórych wkurzają ludzie którzy nie akceptują emo albo metali. Mnie też to wkurza. Ale wyznanie , styl , czy kolor skóry? Jaka różnica?
OdpowiedzUsuńBe the way czekam na kolejną super notkę<3
Też mam znajomą o tym wyznaniu i nic do niej nie mam. Chodzi raczej o styl w jaki osoby z tego wyznania chcą zdobyć poparcie. C: Ale spoko przeszkadza Ci to, rozumiem. ;]
UsuńWiesz nie że przeszkadza tylko sądzę że to nie sprawiedliwe. Ja osobiście zaznaczyłam że nie życzę sobie wizyt w moim domu i szanowali to. Szanuje ich tak samo jak emo czy metali bo mają odwagę być innymi. To wszystko.:-)
UsuńTo ja sprostuję- również nie chodziło mi o obrażenie nikogo, a raczej myślałam o, jak już Ironova napisała, ludziach wchodzących do domu i zaczynających gadać o swojej religii, co wkurza. Przepraszam, jeżeli kogoś to uraziło ;)
UsuńGenialnie ... <3
OdpowiedzUsuńMi tam odpowiada pisanie w obu tych perspektywach , ja także lubię czytać to co myśli inny bohater a więc ja jestem całkowicie na TAK ;3
I wcale nie przesadziłaś z końcówką bo była ona genialna *.*
No cóż pozostaje mi jedynie niecierpliwie czekać na next <3
Świetny rozdział i świetne opowiadanie, dzisiaj przeczytałam wszystko i się zakochalam. Masz talent
OdpowiedzUsuńAaaa, kocham, kocham i kocham!!! Kocham tę opowiadanie. <333 Proszę daj jeszcze dziś notkę. Prooooooooooooszę!! Ja tam myślę, że to ten facet zrobił ten bajzel w jej domu i zostawił jej różę. A co do tego klucza do tej Tajemnej Szufladki... Tylko nie rób tak, że Sharon dostała od ojca jakiś naszyjnik i on jest tym kluczem i bla bla bla.... To takie sztuczne i oklepane. Na pewno coś wymyślisz, co nie?? :d Obserwuję bloga i z niecierpliwością czekam, czekam, czekam... XD
OdpowiedzUsuńperspektywa Oliego świetnie Ci wyszła, pisz tak częściej *-*
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cię! Przeczytałam Twojego bloga, nie komentowałam wcześniej :D masz talent, jeju <3 Sykes jest taaaaaki słodki :D
i ten, spam. http://thisissempiternal-bmth.blogspot.com/2013/08/prolog.html zaczęłam dzisiaj dodawać swoje opowiadanie. Byłoby mi bardzo miło, gdybyś zerknęła, jest dopiero prolog :D i zostawiła komentarz, bo na pewno wiesz jak one motywują :) dziękuję z góry, czekam na następny rozdział <3
Kocham kocham kocham!!!*.* to opowiadanie jest boskie, świetnie oddaje uczucia bohaterów i jest tak prawdZiwe...:) kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuń