niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 22.

    Siedziałam przy oknie i patrzyłam jak niebo stopniowo się rozjaśnia. Przesiedziałam tu całą noc, wcale nie mogłam zasnąć. Może to przez zmianę położenia, przeprowadzkę? Herbata w kubku, który trzymałam w dłoniach już dawno wystygła i nie ocieplała przyjemnie ciała jak wcześniej. Położyłam ją delikatnie obok dwóch książek na białej szafce. Spojrzałam na ekran telefonu i moim oczom ukazała się godzina 5:24. Podciągnęłam kolana pod brodę i powoli zamknęłam oczy. Nie chciałam płakać – mimowolnie coraz bardziej zaciskałam powieki byleby tylko żadna łza nie wypłynęła z moich oczu. „Muszę być silna” - myślałam gorączkowo, żeby odciągnąć myśli od tych wszystkich chwil, o których tak bardzo chciałam zapomnieć. Mój umysł jednak miał nade mną znaczną przewagę, przypominałam sobie zapach jego perfum, widziałam uśmiech na jego twarzy, niemal czułam dotyk jego dłoni wodzących po moim ciele. Nie dałam rady, kilka łez spłynęło po twarzy rysując na niej samotne, wilgotne smugi. Te, które niknęły po chwili były za stępiane przez kolejne i kolejne. Jestem taka słaba, nienawidziłam siebie za to. Uderzyłam pięścią w ścianę by choć trochę rozładować te emocje, które wciąż uciążliwie się we mnie kumulowały i wołały o ujrzenie światła dziennego. Zeskoczyłam z ogrzanego już parapetu i chwiejącym się krokiem podeszłam w stronę łóżka. Położyłam się na nim kuląc się jak najbardziej tylko mogłam. Najchętniej przeleżałabym tak całe moje życie. Po niekrótkim czasie wreszcie się uspokoiłam, przekręciłam się na drugi bok i wyprostowałam nogi. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Usłyszałam mój dzwonek od telefonu. Przetarłam powoli twarz ręką i odebrałam połączenie, nie patrząc nawet na ekran telefonu.
-Halo? - mruknęłam cicho trąc oczy.
- Cześć kochanie. - powiedziała mama. - Co słychać? Podoba ci się?
Kobieta zaczęła zadawać mnóstwo pytań, na które odpowiadałam krótkimi „Tak” lub „Nie” niekiedy zastąpione bezgłośnym mruknięciem.
-Wiesz, Oliver był wczoraj u mnie, pytał się o ciebie. - powiedziała nagle
Zatkało mnie, nie miałam najmniejszego pojęcia co powiedzieć. Poderwałam się do pozycji siedzącej i zapytałam o pierwszą lepszą rzecz, która przyszła mi do głowy.
-Nie powiedziałaś mu gdzie jestem, prawda?
-Oczywiście, że nie. Przecież ci obiecałam. Jednak myślę, że powinnaś z nim porozmawiać, nie wygląda za dobrze. - powiedziała niepewnie mama.
-Przepraszam cię, ale muszę kończyć, ciocia mnie woła. Na razie, zadzwonię jeszcze. - dodałam szybko i rozłączyłam się.
Rzuciłam telefon na łóżko i z niego wstałam. Zeszłam prostymi schodami na dół do kuchni. Zobaczyłam na wysepce kartkę od cioci, na której pisało, że jest w pracy i będzie wieczorem. Obok leżały klucze od mieszkania. Może dzisiaj zwiedzę miasto? - pomyślałam. Przydałoby się coś zrobić, nie będę cały dzień siedzieć w domu i rozmyślać. Zrobiłam sobie kawę, którą szybko wypiłam i poszłam się naszykować.
Po niedługim czasie byłam już gotowa do wyjścia. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i wyszłam z domu uprzednio zamykając drzwi. Wyszłam na ulicę i nie bardzo wiedziałam, w którą stronę się skierować. Po chwili namysłu poszłam po prostu przed siebie.
 Wolnym krokiem wędrowałam ulicą rozglądając się po budynkach, ludziach. Wszyscy się gdzieś śpieszyli. Miałam wrażenie, że jestem jedyną osobą, która chodzi zupełnie bez celu. Oglądałam witryny różnorodnych sklepów krocząc powoli między ludźmi. Usiadłam na ławce w jakimś niedużym parku przy ruchliwej ulicy. Kilka par spacerowało tu trzymając się za ręce. Wyciągnęłam z torebki ostatnio zakupione papierosy i odpaliłam jednego. Kilka osób rzuciło mi pogardliwe spojrzenie, ale specjalnie się tym nie przejęłam. Rozkoszowałam się nikotyną roznoszącą się po moim ciele. Dawno nie paliłam, przyznam, że trochę mi tego brakowało. Wstałam z zamiarem dalszego zwiedzenia miasta. Tym razem chciałam się skierować w stronę plaży. Włączyłam sobie w telefonie mapkę i skierowałam się we wskazaną stronę. Po półgodzinie chodzenia wreszcie dotarłam na plażę. Tłumy ludzi – to pierwsze co rzuciło mi się w oczy. Weszłam na rozgrzany piasek i powolnym krokiem szłam wzdłuż brzegu ignorując te wszystkie bezimienne twarze. Nie wiem ile tak szłam, ale w pewnym momencie doszłam na dziką plażę. Nie było tu nikogo, tego mi brakowało. Usiadłam na piasku wyciągając nogi przed siebie. Wpatrzyłam się w wodę i horyzont. Siedzę sobie na plaży w Sydney. Takie proste, a wręcz niewyobrażalnie dziwne. Zakryłam twarz w dłoniach. Pytał się o mnie, zależy mu. Cały czas o tym myślałam. Nie chciałam, ale to robiłam. Poczułam chłodny powiew wiatru na ramionach. Momentalnie pojawiła się na nich gęsia skórka. Chciałabym się teraz do niego przytulić. Poczuć jak otaczają mnie jego silne ramiona. Znów poczuć się po prostu bezpiecznie. Już nie płakałam, chyba wykorzystałam mój dzisiejszy limit. Słońce zaczęło powoli zachodzić tworząc piękne barwy na niebie. Wpatrywałam się zaczarowana w ten obraz. Kolejne wspomnienia ryzowały się w mojej głowie. Jeżeli myślałam, że wyjeżdżając zapomnę udowodniłam tylko jaka jestem naiwna. Nigdy nie zapomnę, tego byłam pewna. Przyzwyczaję się tylko do obecnej sytuacji, ale nie zapomnę. Oliver zostawił w mojej psychice swój własny ślad, który na zawsze już pozostanie. Jest częścią mojego życia, nieważne co by się wydarzyło. Krocząc swoją własną droą, z każdym kolejnym krokiem napotykam się na jego ślad. Zapominanie nie jest łatwe. Szczególnie, gdy się kocha.
  
Koszmar. Brak weny, brak weny totalny. Strasznie mi się nie podoba ten rozdział, ale musiałam coś dodać. Przepraszam, przepraszam, jeszcze raz przepraszam, że jest taki słaby. :c Nawet mi się nie chce go drugi raz przeczytać w celu poszukania błędów, taki jest beznadziejny. ;[

8 komentarzy:

  1. Booooże, ten rozdział jest cudowny! <3 Niech oni się pogodzą albo niech Oliver ją znajdzie! <3 Proooszę! <3
    Do następnego :)
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama jesteś słaba. Rozdział jest piękny, mrr, rawr i aww i tak dalej ;-; Żebym to ja umiała tak pisać... Tylko krótko troszkę. Ale jak na "brak weny" to i tak świetnie.
    Powodzenia w pisaniu następnego, weny życzę! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. O jeju, świetne! *-*
    Niech Oliver ją znajdzie czy coś, noo ;___;
    piszesz niesamowicie, ale chyba nie muszę ci tego powtarzać po raz setny xDD

    wesołych świat i duuuzo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech Oli ją znajdzie!!!! Rozdział smutny i o to mi chodziło! Ale obiecasz, że oni będą razem?
    '[..] zostawił w mojej psychice swój własny ślad, który na zawsze już pozostanie. Jest częścią mojego życia, nieważne co by się wydarzyło. Krocząc swoją własną drogą, z każdym kolejnym krokiem napotykam się na jego ślad. Zapominanie nie jest łatwe. Szczególnie, gdy się kocha. '
    Mam taką samą sytuację co Sharon.. Chcę zapomnieć, a nie mogę.

    Pozdrawiam,
    Ewelina.

    P.S.
    Życzę dużo weny i Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Co ty gadasz? Rozdział jest świetny. Strasznie mi się podoba *o*
    Ale Oli mógłby ją już znaleźć, czy coś xd Ale dobra, twoje opowiadanie, rób co chcesz ;)

    Korzystając z okazji chciałabym zaprosić cię na mojego nowego bloga:
    http://take-your-hand-in-mine.blogspot.com/

    Tak na koniec jeszcze: Życzę Ci dużo weny i Wesołych Świąt. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. nie ważne,że krótki! Ważne,że świetny :3
    jest cudowny i awwww *o* serio piszę ,cholernie mi się podoba :3
    przepraszam,że tak krótko skomentowałam ale sprzątnie ... rozumiesz ? ;<
    nadrobię obiecuję <3
    weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. nie wiem dlaczego sądzisz że jest zły, jest świetnyy <3 czekam na kolejne:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Znowu płakałam, jestem na to za słaba :( to jedyny Blog który aż tak wywarł na mnie jakiś...no wiesz..spowodował że zAczęłam przeżywać to razem z bohaterami :(

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

.