Pierwszy dzień na uczelni za mną, przetrwałam. Nie wiem jak ja to
wytrzymam, ale staram się o tym nie myśleć. W ogóle staram się o
niczym nie myśleć, ale za cholerę mi to nie wychodzi. Matt dzisiaj
wyjeżdża. Zdążyłam się przyzwyczaić, to odchodzi – życie
jest takie piękne. Płakać mi się po prostu chce. Nad tym jaka
jestem naiwna -jak szybko ufam, przyzwyczajam się i darzę uczuciem.
Tak bardzo chciałabym być obojętna i twarda.
Ale muszę przyznać, że ten tydzień był cudowny. Tylko rozłąka
jest najgorsza, zostanie ta cholerna pustka. Nienawidzę tego uczucia
i najchętniej bym się go pozbyła. Lecz jak pozbyć się pustki?
Weszłam do salonu, gdzie na kanapie siedział już Matt, uśmiechnął
się do mnie szeroko i powiedział z radością.
-To jak? Dzisiaj siedzimy w domku, filmy i my. Czyż życie nie jest
wspaniałe?
Spojrzałam na niego ze smutkiem w oczach, usiadłam obok na kanapie
i schowałam głowę w poduszce.
-Ej, nie smuć się. Będzie dobrze. - powiedział obejmując mnie
ramieniem.
-Wcale nie. - mruknęłam
Jakoś nie za kolorowo widziałam kolejne dni. Pewnie spędzę je na
siedzeniu w pokoju i wychodzeniu tylko na uczelnię, gdzie będę
wszystkim pokazywała jaka jestem szczęśliwa.
-Przecież niedługo mam tu trasę, na pewno się wtedy zobaczymy.
Uśmiechnęłam się sztucznie i położyłam głowę na jego
ramieniu wpatrując się w ekran telewizora. Nie myślałam jednak
nad filmem, który właśnie w nim leciał tylko nad tym co się
niedawno wydarzyło. Byłam zła na siebie, że dałam się wtedy
ponieść emocjom. No i na co ci to było - powtarzałam sobie
chyba kilkadziesiąt razy dziennie. Strasznie mnie gryzła ta
sytuacja. To, że się pocałowaliśmy i powtórzyliśmy to kilka
razy. I z pewnością jeszcze powtórzymy. Cholera. Miałam mętlik
w głowie. Jestem idiotką. Po co ja się wtedy odzywałam? Nie
mogłam się zamknąć i sobie darować? Ale nie, ja oczywiście
muszę wszystkim wkoło udowodnić, że jestem tępą,
niedowartościowaną, bezmyślną kretynką. Nie było mi smutno,
byłam po prostu zła. A najśmieszniejsze jest to, że mi się
podobało, nawet bardzo podobało. Naprawdę byłam w kropce.
Jeszcze przez to wszystko poczułam się jakbym skrzywdziła
Olivera.. Bo to nie jest tak, że o nim zapomniałam. Cały czas
jest w mojej głowie. Siedzi w niej i uparcie nie chce wyjść. Sama
nie chcę go wypuścić. Kocham go. A Matt? Matt jest. Poczułam coś
do niego, ale nie potrafię tego nazwać. Tak jakby słowa nie były
w stanie tego opisać, to jest coś pomiędzy. W tej chwili zdałam
sobie sprawę jak głęboko jestem pogrążona. We własnych
myślach, czynach, uczuciach. Nic już nie wiedziałam. Jedno
wielkie NIC.
Wróciłam na ziemie i starałam się połapać o co chodzi w
filmie, ale nie za dobrze mi to szło.
-Hmm, Matt? - mruknęłam.
-Yhym. - klepnął mnie delikatnie w kolano bym kontynuowała.
-O co tu chodzi? - zapytałam niepewnie.
Spojrzał na mnie z taką głupią miną, że nie mogłam nie
zareagować i wybuchnęłam głośnym śmiechem. Chłopak poszedł w
moje ślady i obydwoje śmialiśmy się z nie wiadomo czego. Po
kilku minutach wreszcie się jako tako ogarnęłam i otarłam
załzawione oczy. Matt leżał na kanapie i oddychał miarowo
próbując się doprowadzić do porządku. Oparłam się na łokciach
pomiędzy jego torsem i nachyliłam się mu nad twarzą.
-To jak proszę pana, zmieniamy film? - spytałam siląc się na jak
najbardziej zmysłowy ton.
-Dla ciebie zawsze.- powiedział i pocałował mnie czule w usta.
Natychmiast odwzajemniłam pocałunek. Chłopak podniósł się do
pozycji siedzącej i posadził mnie sobie na kolanach. Zaczął
robić mi na szyi malinkę, dłonie trzymałam na jego policzkach, a
dwudniowy zarost delikatnie drażnił moją skórę. Nagle
usłyszałam dzwonek do drzwi. Westchnęłam zrezygnowana i zeszłam
z jego kolan.
-Ty idziesz. - powiedziałam.
Matt wstał tylko przewracając oczami i wyszedł z salonu na
przedpokój. Przetarłam twarz dłońmi i wydęłam usta jak mała
dziewczynka. Usłyszałam kroki więc odwróciłam się w stronę
wejścia do salonu. Widok osoby, którą tam ujrzałam wstrząsnął
mną doszczętnie. Zerwałam momentalnie z kanapy i podeszłam do
Matta i towarzyszącego mu Olivera.
Ten pierwszy widząc moje zakłopotanie mruknął szybko zmieszany:
-To ja idę na górę, dokończyć się pakować... i tak miałem..
no wiecie.
Po chwili staliśmy już sami naprzeciw siebie. Nie wiedziałam jak
się zachować, czułam się jak sparaliżowana.
-Po co przyjechałeś? - spytałam, dopiero po chwili zdając sobie
sprawę jak idiotycznie to zabrzmiało.
Niestety w mojej głowie nie było lepszego pytania rozpoczynającego
tą rozmowę. Spojrzałam na jego twarz, miał lekko podkrążone
oczy, trochę dłuższe włosy niż pamiętam. Oliver. Mój
Oliver.
Zawahał się.
-Potrzebuję cię. - wykrztusił po chwili ciszy.
Nic nie odpowiedziałam tylko znów się w niego wpatrzyłam. Oczy
mi się załzawiły. Jest tu, a ja? Ja przed chwilą całowałam się
z jego najlepszym przyjacielem. Poczułam się jak ostatnia dziwka.
Ta najgorsza, paskudna suka. Skrzywdziłam go kolejny raz.
-Tęskniłam.- wyszeptałam zakrywając usta dłońmi.
Podszedł jeszcze bliżej mnie po czym cicho powiedział:
-Widzę. -delikatnie otarł moje łzy.
W momencie, gdy jego dłoń dotknęła mojej twarzy, wszystkie
wspomnienia do mnie wróciły. To jak mnie obejmował, wodził
dłońmi po ciele czy chociażby łaskotał. Każda część mojego
ciała tak bardzo tego pragnie. Jego wzrok skierował się na moją
szyję i wpatrzył w jeden punkt. Zauważyłam rozczarowanie i
zmieszanie w jego oczach. Zdałam sobie sprawę, że właśnie
wpatruje się w ślad, który zostawił dzisiaj na mojej skórze
Matt. Odsunęłam się od niego o krok i zakryłam to miejsce
dłonią.
Oliver odwrócił się gwałtownie, zrobił kilka kroków, po czym
znów obrócił się w moją stronę machając bezsilnie ręką.
-Nie mów mi, że ty i Matt, że wy.. - słowa wyraźnie uwięzły mu
w gardle.
-To nie tak.. - mruknęłam niepewnie – A zresztą.. Przecież
jestem tylko niedojrzałą gówniarą, dla mnie to nie było nic
poważnego. Powinieneś o mnie zapomnieć i zacząć nowe życie,
prawda? - powiedziałam powtarzając słowa Hannah.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem po czym przejechał dłonią po
twarzy.
-Byłaś tam? -zapytał lekko nie dowierzając.
-Tak Oliver, byłam. A teraz pozwól, że zostawię cię na chwilę
samego. Obydwoje ochłońmy.
Po tych słowach wyszłam z salonu. Nie spodziewałam się go tu,
zaskoczył mnie. Co ja mam teraz zrobić? Przecież Matt..i ja. Nie
przejdę obok tego tak obojętnie, nie chcę.
Weszłam szybko po schodach i nie pukając wpadłam do jego pokoju.
Siedział na łóżku z głową ukrytą w dłoniach. Podeszłam do
niego i ukucnęłam przed nim po czym złapałam go za dłonie i
odsunęłam je od twarzy. Był przygnębiony. Spojrzał na mnie i
natychmiast zmienił wyraz twarzy, wstał z łóżka i wlepił
spojrzenie w przeciwną ścianę zakładając ręce na biodrach.
-Zapomnij o mnie. - powiedział nagle.
-Słucham? - spytałam niemrawo
-Zapomnij. O mnie, o nas, o tym co było. Wyrzucić to z pamięci,
rozumiesz? Idź do Olivera, on cie kocha. Z nim będzie ci lepiej,
będziesz szczęśliwa, jak kiedyś.
-Matt, ale ja nie mogę.
Nie wyobrażałam sobie od tak teraz wrócić do Olivera i nie
myśleć o tym co zrobiła dla mnie ta osoba, która właśnie stoi
obok mnie. Nie jest mi obojętny. Westchnęłam cicho i zebrałam
się na odwagę by wreszcie nazwać to uczucie jakim go darzę.
-Nie potrafiłabym. Ja... ja cię...
-Nie mów tego. - przerwał mi szybko. - Oliver jest na dole, czeka
na ciebie.
-Przestań mieszać w to Olivera! - niemal krzyknęłam.
Matt spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. Przysunął się do
mnie i delikatnie pocałował mnie w usta. Przybliżyłam się
jeszcze bardziej z zamiarem pogłębienia pocałunku, ale chłopak
odsunął się ode mnie, wziął walizkę i wyszedł.
Chciałam za nim pójść, złapać go za rękę i znów przytulić
do siebie, ale tego nie zrobiłam. Stałam w tym samym miejscu wciąż
patrząc się w drzwi, za którymi przed chwilą zniknął. Nie
miałam siły na łzy, ale rozrywało mnie od środka. Zeszłam
powoli na dół i nawet nie patrząc na Olivera, który siedział na
kanapie, klapnęłam na dywan podciągając kolana pod brodę.
-Kochasz go. - powiedział łagodnie.
Podniosłam gwałtownie głowę. W tym momencie każda komórka w
moim ciele pragnęła zaprzeczyć owym dwóm słowom.
-Ciebie bardziej. - wykrztusiłam.
Pokręcił tylko głową ze zrezygnowaniem wstał z kanapy i usiadł
obok mnie na podłodze.
-Przepraszam cię. Za wszystko. Za to, że nie widziałam jak bardzo
cie kocham. Że odeszłam, a teraz jeszcze wkręciłam w to wszystko
twojego najlepszego przyjaciela. To nie jego wina, nie miej mu tego
za złe. - powiedziałam cicho. - Przepraszam też za to, że
zachowywałam się tak głupio i dziecinnie, nie doceniałam tego co
dla mnie robisz, że cię skrzywdziłam. Nie widziałam jaki skarb
mam przy sobie. Byłam ślepa. Przez to wszystko nie zauważyłam
jak bardzo się gubię. Ja zabłądziłam Oliver. Nawet nie wiem
gdzie rozpoczęłam wędrówkę. - zakończyłam swój monolog bojąc
się spojrzeć w jego oczy.
Patrzenie w te ciemne tęczówki, w których kiedyś każdego dnia
widziałam miłość, teraz mnie przerażało. To okropne. Chłopak
chyba nie wiedział co powiedzieć. Choć na niego nie patrzyłam,
czułam jak mu jest teraz źle. Znów to uczucie jakbym dostała w
twarz. Na nic już nie liczyłam. Ani na Olivera, Matta.. Na nikogo.
Zamknęłam oczy i zacisnęłam powieki, żeby powstrzymać cisnące
się do oczu łzy.
Poczułam tylko jak Oliver splata ze sobą nasze palce.
25. To chyba koniec. Dotrwałyście ze mną! Dziękuję wam wszystkim za komentarze, wyświetlenia rady. Kocham was. Najprawdopodobniej pojawi się jeszcze epilog, a potem... Potem zobaczymy. Sama nie wiem. Jakoś mi tak trudno przestać pisać o Sharon Oliverze.. Chyba się do nich przywiązałam. W końcu ich wykreowałam. Jak zakończyłam ten rozdział to nagle pojawiło mi się mnóstwo pomysłów.. Ale nie będę ciągnąć tego w nieskończoność. Koniec. Jeszcze raz wam dziękuję, mocno, z całego mojego serduszka. <3