Nie zastanawiając się nad tym długo
skierowałam swoje kroki na powrót w stronę głośnego klubu.
Kłótnia z Oliverem kompletnie wyprowadziła mnie z równowagi. Na
parkiecie znajdowało się mnóstwo ludzi, do których w tej chwili
pod żadnym pozorem nie chciałam dołączać. Podeszłam do loży
chłopaków i z ulgą zarejestrowałam brak Olivera. Klapnęłam obok
Nichollsa, który zmarszczył brwi na mój widok.
-Płakałaś. - mruknął patrząc na mnie przenikliwie.
Kiwnęłam jedynie głową, nawet nie siląc się na wypowiedzenie zbędnych w tej sytuacji słów. Brunet podsunął mi kieliszek po brzegi wypełniony czystą wódką. Zerknęłam na niego powątpiewająco, ale po chwili wypiłam całą jego zawartość. Skrzywiłam się lekko.
- Chodź tu. - wyciągnął do mnie ramię, więc bez zastanowienia przystałam na jego propozycję wtulając się w tors chłopaka.
Miałam dziwne wrażenie, że od naszej ostatniej rozmowy wytrzeźwiał. Musiał już nic nie pić od tamtej pory.
- Pokłóciliśmy się. - powiedziałam jakby sama do siebie. - Nazwał mnie głupią suką i ewidentnie dał mi do zrozumienia, że zachowuje się jak szmata. - dodałam po chwili.
- Widzę, że się postarał. - pokręcił głową z uznaniem na co parsknęłam śmiechem.
-Płakałaś. - mruknął patrząc na mnie przenikliwie.
Kiwnęłam jedynie głową, nawet nie siląc się na wypowiedzenie zbędnych w tej sytuacji słów. Brunet podsunął mi kieliszek po brzegi wypełniony czystą wódką. Zerknęłam na niego powątpiewająco, ale po chwili wypiłam całą jego zawartość. Skrzywiłam się lekko.
- Chodź tu. - wyciągnął do mnie ramię, więc bez zastanowienia przystałam na jego propozycję wtulając się w tors chłopaka.
Miałam dziwne wrażenie, że od naszej ostatniej rozmowy wytrzeźwiał. Musiał już nic nie pić od tamtej pory.
- Pokłóciliśmy się. - powiedziałam jakby sama do siebie. - Nazwał mnie głupią suką i ewidentnie dał mi do zrozumienia, że zachowuje się jak szmata. - dodałam po chwili.
- Widzę, że się postarał. - pokręcił głową z uznaniem na co parsknęłam śmiechem.
Kolejną godzinę
imprezy spędziłam z roześmianym Nichollsem, z którym nie
szczędziliśmy sobie alkoholu. Co chwilę wybuchałam głośnym
śmiechem, już dawno tracąc rachubę w ilości wypitych kieliszków.
Nawet nie wiem, w którym momencie zostaliśmy zupełnie sami,
wszyscy poszli bawić się na parkiet.
- Nie! Ja już nie chcę. - powiedziałam, kiedy chłopak zaczął napełniać mój kieliszek. - Jestem pijana. - dodałam spostrzegawczo.
Poprzestał w połowie i sam wlał alkohol do swojego gardła.
- Teraz powinnaś jeszcze zachowywać się jak głupia suka.
Zachichotałam pod nosem. Kręciło mi się w głowie, a w skroniach czułam zabawne szumienie. Chyba nigdy nie byłam tak naprawdę pijana, bo jakoś nie potrafiłam sobie przypomnieć, żebym kiedykolwiek znajdowała się w takim stanie.
- Chyba tego nie chcesz. - odparłam z szerokim uśmiechem na ustach.
Rzucił mi przeciągłe spojrzenie i tyle wystarczyło. Naparł swoimi wargami na moje, aby połączyć nasze spragnione usta w zachłannym pocałunku. Bez zastanowienia, nie odrywając się od jego warg usiadłam na nim okrakiem przez co moja sukienka podciągnęła się niebezpiecznie wysoko. Matt natychmiast to wykorzystał i zaczął wodzić dłońmi po moich udach. Nasze języki walczyły o dominację, a moja dłoń wylądowała w jego miękkich włosach, druga zaś ścisnęła się na koszulce opinającej męski tors. Pisnęłam cicho kiedy ścisnął mocno moje pośladki na co zaśmiał się pod nosem odrywając się na moment od mojej szyi. Mój oddech zdecydowanie przyśpieszył, gdy zaczął na niej składać krótkie pocałunku, przygryzając wrażliwą skórę raz po raz. Było w tym wszystkim niebezpiecznie dużo pożądania.
- Jedźmy do mnie. - wychrypiał w moje wargi.
Natychmiast kiwnęłam głową i niezbyt zgrabnie podniosłam się z jego kolan. Kiedy wstałam od razu dostrzegłam Olivera zmierzającego w naszą stronę. Wokalista odepchnął mnie bezceremonialnie i bez zbędnego gadania uderzył niczego niespodziewającego się Matta prosto w twarz.
-Oliver! - krzyknęłam zszokowana.
Cały alkohol jakby uleciał z moich żył, gdy poczułam powagę tej sytuacji. Sykes pociągnął Matta za koszulkę i warknął prosto w jego ociekającą krwią twarz:
- Masz szczęście, że jesteś moim najlepszym kumplem, ale przysięgam, że jeszcze jeden taki numer i skończysz gorzej. - popchnął go po czym złapał mnie za ramię.
Obok nas znajdował się już Lee wraz z Hope, którzy natychmiast podeszli do Nichollsa. Oliver nic nie mówiąc zaczął prowadzić mnie w stronę wyjścia z klubu.
- Puść mnie. - warknęłam w końcu jakby zdając sobie sprawę z tego co się stało.
Zignorował mnie i jedynie pogłębił uścisk. Nim się obejrzałam byliśmy już na zewnątrz, a po chwili wepchnął mnie do swojego samochodu. Prychnęłam oburzona, kiedy zatrzasnął mocno drzwi i okrążył maskę auta.
- Piłeś. - powiedziałam kiedy usiadł obok mnie po czym odpalił silnik.
- Mniej od ciebie kretynko. - warknął w moją stronę.
Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie. Za kogo on się uważał? Miałam wrażenie, że wszystko co dzisiaj zrobił to jakiś chory i wyjątkowo kiepski żart. Najgorsze było to, że ten dzień się jeszcze nie skończył i mogłam spodziewać się po nim dosłownie wszystkiego. Wyczuwałam, że powiemy sobie dzisiaj jeszcze wiele niemiłych słów.
- Nie nazywaj mnie tak. - odparłam krótko.
-A jak mam cię nazywać do jasnej cholery? Czy do ciebie nic nie dociera?! Myślałem, że wyraziłem się jasno kiedy powiedziałem, że nie życzę sobie aby ktokolwiek cię dotykał! - zacisnął mocno dłonie na kierownicy.
Parsknęłam śmiechem słysząc jego słowa.
- No tak, skoro szanowny Oliver sobie czegoś życzy to tak właśnie musi się stać, prawda? Głupia ja. - pacnęłam się teatralnie w czoło – Zapomniałam, że twoja opinia jest wyznacznikiem mojego życia. - dodałam z ironią.
- Nie będę patrzył jak się szmacisz. - wytknął mi bez skrupułów.
Miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami.
- No dalej, zwyzywaj mnie od szmat i dziwek! - krzyknęłam już kompletnie nad sobą nie panując.
Nawet nie zauważyłam, że Oliver zaparkował już przed swoim mieszkaniem. Znów jechał wyjątkowo szybko po pustych ulicach miasta. Jak zwykle. Wyskoczyłam z auta mocno trzaskając drzwiami. Brunet zrobił to samo i po chwili wchodziliśmy wściekli po schodach kierując się do jego mieszkania.
- Nie ma problemu. Droga Destiny dzisiejszego wieczoru zachowujesz się jak szmata, dziwka i największa suka jaką miałem okazję poznać! - krzyknął wznosząc ręce ku górze. - Nawet nie wiesz jak bardzo ubolewam nad tym, że nie dopuściłem do tego, aby mój najlepszy przyjaciel cię posunął. - dodał kiedy znaleźliśmy się już w jego cichym i uporządkowanym mieszkaniu.
Teraz wypełniło się naszymi krzykami.
- To skoro masz mnie za taką szmatę, to na jaką cholerę mnie tu przywlekłeś, co?! - spytałam.
- Może dlatego, że mi na tobie zależy?! - krzyknął w moją stronę nie ukrywając swojej wściekłości.
- Okazujesz to w cholernie dziwny sposób!
- Niby w jaki? Czego ty ode mnie oczekujesz? Naprawdę wolałabyś teraz pieprzyć się z Nichollsem a jutro obudzić się właściwie niczego nie pamiętając?
Zaśmiałam się histerycznie, ale kompletnie nie było mi do śmiechu. Byłam wyczerpana, miałam dość jego krzyku, na dodatek nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ten kretyn miał rację. Stałam tam i poczułam się nagle koszmarnie przytłoczona tym wszystkim: dzisiejszą rozmową z ojcem, pocałunkami Matta, które rzeczywiście sprowadzały się tylko do jednego i wreszcie Oliverem. Byłam tak cholernie przytłoczona jego zachowaniem. Wprowadzał tyle zamętu w moje życie przez co czułam się najzwyczajniej w świecie bezradna.
- Czemu ty mnie tak traktujesz? - spytałam już o wiele ciszej.
Spojrzał na mnie lekko zmieszany i zbliżył się do mnie nieznacznie.
-Przepraszam. - powiedział krótko najwyraźniej chcąc już zakończyć tę rozmowę. - Kładź się spać. - dodał popychając mnie delikatnie w stronę sypialni.
Nie miałam już siły, żeby odpowiedzieć cokolwiek. Przysiadłam na jego dużym łóżku i zrzuciłam z siebie wysokie buty po czym opadłam bezwładnie na wygodny materac. Oliver zniknął za drzwiami łazienki aby po chwili wkroczyć na powrót do sypialni ubranym jedynie w dresowe spodnie. Byłam padnięta i czułam, że już odpływam kiedy jego ramiona oplotły mnie w talii. Zdążyłam jeszcze zarejestrować krótki pocałunek w czoło, którym mnie obdarzył.
Natychmiast po przebudzeniu poczułam palący ból w moich skroniach. Syknęłam cicho i podniosłam ociężałe powieki. Nie do końca zdawałam sobie sprawę ze swojego położenia, a kiedy dotarło do mnie, gdzie się znajduje panicznie podniosłam się z łóżka. Od razu zakręciło mi się w głowie, ale to zignorowałam starając przypomnieć sobie wczorajszą noc. Pamiętałam jedynie jakieś urywki, ale gdy do pokoju wkroczył Oliver natychmiast przypomniałam sobie znaczną część wieczoru.
- Ty idioto! Jak mogłeś pobić Matta?!
Brunet parsknął jedynie śmiechem co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło.
- Mogłem go zabić Destiny. - powiedział zupełnie poważnie na co zachłysnęłam się powietrzem.
Na powrót usiadłam na łóżku. Niewiele rozumiałam z tego wszystkiego, niewiele też pamiętałam.
- Czemu właściwie jestem u ciebie? - zapytałam niepewnie.
Oliver usiadł obok mnie na łóżku i uśmiechnął się lekko w moją stronę. Do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach jego perfum i papierosów, które palił. To była cudowna woń.
- Wiedziałem, że nie będziesz pamiętała. Powinnaś mi podziękować, bo gdyby nie ja znajdowałabyś się w łóżku Nichollsa.
Coś przewróciło mi się w żołądku kiedy dotarł do mnie sens jego słów. Poczułam jak na moje policzki wkraczają rumieńce wstydu. Wydarzenia z wczorajszego wieczoru niespodziewanie stały się wyjątkowo przejrzyste, po kolei przypominałam sobie kolejne fakty. Nagle jednak poczułam rosnące we mnie oburzenie.
- Chwila, wyjaśnijmy sobie coś. Czemu to robisz? Czemu starasz się wywołać we mnie poczucie winy? Wmawiasz mi, że pójście do łóżka z Mattem jest czymś złym i zrobiłoby ze mnie sukę podczas gdy ty sypiasz z jakimiś przypadkowymi laskami i nic sobie z tego nie robisz! - odparłam uprzednio podnosząc się z materaca.
- To co innego. - powiedział natychmiast.
Parsknęłam śmiechem. On był ślepy?
-Nie, to jest dokładnie ta sama sytuacja! Pogódź się z tym, że mogę robić co chcę!
Oliver wstał gwałtownie i znalazł się niebezpiecznie blisko mnie.
-Obawiam się, że jednak nie możesz. - warknął.
-Niby czemu? - zaśmiałam się prosto w jego twarz.
Stał na tyle blisko mnie, że mogłam policzyć wszystkie ciemne plamki, które znajdowały się na jego brązowej tęczówce. Czułam na swojej twarzy jego ciepły oddech.
-Bo jesteś moja. - spojrzał przenikliwie prosto w moje oczy.
Zapanowało dziwne napięcie między nami. Zawsze myślałam, że kiedy facet kieruje takie słowa w stronę kobiety to jest to beznadziejnie kiczowate i po prostu żałosne, ale mając go przed sobą, zaciskającego pięści ze zdenerwowania poczułam się dziwnie mała i bezbronna. Nagle zapragnęłam, żeby to co powiedział było prawdą. Pokręciłam przecząco głową.
-Nigdy nie będę twoja Oliver.
Natychmiast po wypowiedzeniu tych słów poczułam na swoich nadgarstkach żelazny uścisk jego dłoni. Brunet naparł na mnie swoim ciałem w wyniku czego moje plecy uderzyły o chłodną ścianę. Bezceremonialnie przycisnął swoje usta do moich łącząc je w namiętnym pocałunku. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym mu się opierać w takiej chwili, więc natychmiast pogłębiłam pocałunek. Podobało mi się to, że za każdym razem, gdy to robił czułam się taka jedyna i wyjątkowa. Czułam jego ciało na swoim, moje nadgarstki wciąż były uwięzione w męskich dłoniach. Oliver doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak na mnie działał. Wiedział, że mogę się z nim kłócić wiecznie, wydzierać na niego i wysłuchiwać obelg, które kieruje w moją stronę, ale to wszystko nigdy nie spowoduje, że będę w stanie go kiedykolwiek od siebie odepchnąć. Wiedział o tym i wykorzystywał to w tak paskudny sposób jak w tej chwili.
- Nie! Ja już nie chcę. - powiedziałam, kiedy chłopak zaczął napełniać mój kieliszek. - Jestem pijana. - dodałam spostrzegawczo.
Poprzestał w połowie i sam wlał alkohol do swojego gardła.
- Teraz powinnaś jeszcze zachowywać się jak głupia suka.
Zachichotałam pod nosem. Kręciło mi się w głowie, a w skroniach czułam zabawne szumienie. Chyba nigdy nie byłam tak naprawdę pijana, bo jakoś nie potrafiłam sobie przypomnieć, żebym kiedykolwiek znajdowała się w takim stanie.
- Chyba tego nie chcesz. - odparłam z szerokim uśmiechem na ustach.
Rzucił mi przeciągłe spojrzenie i tyle wystarczyło. Naparł swoimi wargami na moje, aby połączyć nasze spragnione usta w zachłannym pocałunku. Bez zastanowienia, nie odrywając się od jego warg usiadłam na nim okrakiem przez co moja sukienka podciągnęła się niebezpiecznie wysoko. Matt natychmiast to wykorzystał i zaczął wodzić dłońmi po moich udach. Nasze języki walczyły o dominację, a moja dłoń wylądowała w jego miękkich włosach, druga zaś ścisnęła się na koszulce opinającej męski tors. Pisnęłam cicho kiedy ścisnął mocno moje pośladki na co zaśmiał się pod nosem odrywając się na moment od mojej szyi. Mój oddech zdecydowanie przyśpieszył, gdy zaczął na niej składać krótkie pocałunku, przygryzając wrażliwą skórę raz po raz. Było w tym wszystkim niebezpiecznie dużo pożądania.
- Jedźmy do mnie. - wychrypiał w moje wargi.
Natychmiast kiwnęłam głową i niezbyt zgrabnie podniosłam się z jego kolan. Kiedy wstałam od razu dostrzegłam Olivera zmierzającego w naszą stronę. Wokalista odepchnął mnie bezceremonialnie i bez zbędnego gadania uderzył niczego niespodziewającego się Matta prosto w twarz.
-Oliver! - krzyknęłam zszokowana.
Cały alkohol jakby uleciał z moich żył, gdy poczułam powagę tej sytuacji. Sykes pociągnął Matta za koszulkę i warknął prosto w jego ociekającą krwią twarz:
- Masz szczęście, że jesteś moim najlepszym kumplem, ale przysięgam, że jeszcze jeden taki numer i skończysz gorzej. - popchnął go po czym złapał mnie za ramię.
Obok nas znajdował się już Lee wraz z Hope, którzy natychmiast podeszli do Nichollsa. Oliver nic nie mówiąc zaczął prowadzić mnie w stronę wyjścia z klubu.
- Puść mnie. - warknęłam w końcu jakby zdając sobie sprawę z tego co się stało.
Zignorował mnie i jedynie pogłębił uścisk. Nim się obejrzałam byliśmy już na zewnątrz, a po chwili wepchnął mnie do swojego samochodu. Prychnęłam oburzona, kiedy zatrzasnął mocno drzwi i okrążył maskę auta.
- Piłeś. - powiedziałam kiedy usiadł obok mnie po czym odpalił silnik.
- Mniej od ciebie kretynko. - warknął w moją stronę.
Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie. Za kogo on się uważał? Miałam wrażenie, że wszystko co dzisiaj zrobił to jakiś chory i wyjątkowo kiepski żart. Najgorsze było to, że ten dzień się jeszcze nie skończył i mogłam spodziewać się po nim dosłownie wszystkiego. Wyczuwałam, że powiemy sobie dzisiaj jeszcze wiele niemiłych słów.
- Nie nazywaj mnie tak. - odparłam krótko.
-A jak mam cię nazywać do jasnej cholery? Czy do ciebie nic nie dociera?! Myślałem, że wyraziłem się jasno kiedy powiedziałem, że nie życzę sobie aby ktokolwiek cię dotykał! - zacisnął mocno dłonie na kierownicy.
Parsknęłam śmiechem słysząc jego słowa.
- No tak, skoro szanowny Oliver sobie czegoś życzy to tak właśnie musi się stać, prawda? Głupia ja. - pacnęłam się teatralnie w czoło – Zapomniałam, że twoja opinia jest wyznacznikiem mojego życia. - dodałam z ironią.
- Nie będę patrzył jak się szmacisz. - wytknął mi bez skrupułów.
Miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami.
- No dalej, zwyzywaj mnie od szmat i dziwek! - krzyknęłam już kompletnie nad sobą nie panując.
Nawet nie zauważyłam, że Oliver zaparkował już przed swoim mieszkaniem. Znów jechał wyjątkowo szybko po pustych ulicach miasta. Jak zwykle. Wyskoczyłam z auta mocno trzaskając drzwiami. Brunet zrobił to samo i po chwili wchodziliśmy wściekli po schodach kierując się do jego mieszkania.
- Nie ma problemu. Droga Destiny dzisiejszego wieczoru zachowujesz się jak szmata, dziwka i największa suka jaką miałem okazję poznać! - krzyknął wznosząc ręce ku górze. - Nawet nie wiesz jak bardzo ubolewam nad tym, że nie dopuściłem do tego, aby mój najlepszy przyjaciel cię posunął. - dodał kiedy znaleźliśmy się już w jego cichym i uporządkowanym mieszkaniu.
Teraz wypełniło się naszymi krzykami.
- To skoro masz mnie za taką szmatę, to na jaką cholerę mnie tu przywlekłeś, co?! - spytałam.
- Może dlatego, że mi na tobie zależy?! - krzyknął w moją stronę nie ukrywając swojej wściekłości.
- Okazujesz to w cholernie dziwny sposób!
- Niby w jaki? Czego ty ode mnie oczekujesz? Naprawdę wolałabyś teraz pieprzyć się z Nichollsem a jutro obudzić się właściwie niczego nie pamiętając?
Zaśmiałam się histerycznie, ale kompletnie nie było mi do śmiechu. Byłam wyczerpana, miałam dość jego krzyku, na dodatek nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ten kretyn miał rację. Stałam tam i poczułam się nagle koszmarnie przytłoczona tym wszystkim: dzisiejszą rozmową z ojcem, pocałunkami Matta, które rzeczywiście sprowadzały się tylko do jednego i wreszcie Oliverem. Byłam tak cholernie przytłoczona jego zachowaniem. Wprowadzał tyle zamętu w moje życie przez co czułam się najzwyczajniej w świecie bezradna.
- Czemu ty mnie tak traktujesz? - spytałam już o wiele ciszej.
Spojrzał na mnie lekko zmieszany i zbliżył się do mnie nieznacznie.
-Przepraszam. - powiedział krótko najwyraźniej chcąc już zakończyć tę rozmowę. - Kładź się spać. - dodał popychając mnie delikatnie w stronę sypialni.
Nie miałam już siły, żeby odpowiedzieć cokolwiek. Przysiadłam na jego dużym łóżku i zrzuciłam z siebie wysokie buty po czym opadłam bezwładnie na wygodny materac. Oliver zniknął za drzwiami łazienki aby po chwili wkroczyć na powrót do sypialni ubranym jedynie w dresowe spodnie. Byłam padnięta i czułam, że już odpływam kiedy jego ramiona oplotły mnie w talii. Zdążyłam jeszcze zarejestrować krótki pocałunek w czoło, którym mnie obdarzył.
Natychmiast po przebudzeniu poczułam palący ból w moich skroniach. Syknęłam cicho i podniosłam ociężałe powieki. Nie do końca zdawałam sobie sprawę ze swojego położenia, a kiedy dotarło do mnie, gdzie się znajduje panicznie podniosłam się z łóżka. Od razu zakręciło mi się w głowie, ale to zignorowałam starając przypomnieć sobie wczorajszą noc. Pamiętałam jedynie jakieś urywki, ale gdy do pokoju wkroczył Oliver natychmiast przypomniałam sobie znaczną część wieczoru.
- Ty idioto! Jak mogłeś pobić Matta?!
Brunet parsknął jedynie śmiechem co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło.
- Mogłem go zabić Destiny. - powiedział zupełnie poważnie na co zachłysnęłam się powietrzem.
Na powrót usiadłam na łóżku. Niewiele rozumiałam z tego wszystkiego, niewiele też pamiętałam.
- Czemu właściwie jestem u ciebie? - zapytałam niepewnie.
Oliver usiadł obok mnie na łóżku i uśmiechnął się lekko w moją stronę. Do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach jego perfum i papierosów, które palił. To była cudowna woń.
- Wiedziałem, że nie będziesz pamiętała. Powinnaś mi podziękować, bo gdyby nie ja znajdowałabyś się w łóżku Nichollsa.
Coś przewróciło mi się w żołądku kiedy dotarł do mnie sens jego słów. Poczułam jak na moje policzki wkraczają rumieńce wstydu. Wydarzenia z wczorajszego wieczoru niespodziewanie stały się wyjątkowo przejrzyste, po kolei przypominałam sobie kolejne fakty. Nagle jednak poczułam rosnące we mnie oburzenie.
- Chwila, wyjaśnijmy sobie coś. Czemu to robisz? Czemu starasz się wywołać we mnie poczucie winy? Wmawiasz mi, że pójście do łóżka z Mattem jest czymś złym i zrobiłoby ze mnie sukę podczas gdy ty sypiasz z jakimiś przypadkowymi laskami i nic sobie z tego nie robisz! - odparłam uprzednio podnosząc się z materaca.
- To co innego. - powiedział natychmiast.
Parsknęłam śmiechem. On był ślepy?
-Nie, to jest dokładnie ta sama sytuacja! Pogódź się z tym, że mogę robić co chcę!
Oliver wstał gwałtownie i znalazł się niebezpiecznie blisko mnie.
-Obawiam się, że jednak nie możesz. - warknął.
-Niby czemu? - zaśmiałam się prosto w jego twarz.
Stał na tyle blisko mnie, że mogłam policzyć wszystkie ciemne plamki, które znajdowały się na jego brązowej tęczówce. Czułam na swojej twarzy jego ciepły oddech.
-Bo jesteś moja. - spojrzał przenikliwie prosto w moje oczy.
Zapanowało dziwne napięcie między nami. Zawsze myślałam, że kiedy facet kieruje takie słowa w stronę kobiety to jest to beznadziejnie kiczowate i po prostu żałosne, ale mając go przed sobą, zaciskającego pięści ze zdenerwowania poczułam się dziwnie mała i bezbronna. Nagle zapragnęłam, żeby to co powiedział było prawdą. Pokręciłam przecząco głową.
-Nigdy nie będę twoja Oliver.
Natychmiast po wypowiedzeniu tych słów poczułam na swoich nadgarstkach żelazny uścisk jego dłoni. Brunet naparł na mnie swoim ciałem w wyniku czego moje plecy uderzyły o chłodną ścianę. Bezceremonialnie przycisnął swoje usta do moich łącząc je w namiętnym pocałunku. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym mu się opierać w takiej chwili, więc natychmiast pogłębiłam pocałunek. Podobało mi się to, że za każdym razem, gdy to robił czułam się taka jedyna i wyjątkowa. Czułam jego ciało na swoim, moje nadgarstki wciąż były uwięzione w męskich dłoniach. Oliver doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak na mnie działał. Wiedział, że mogę się z nim kłócić wiecznie, wydzierać na niego i wysłuchiwać obelg, które kieruje w moją stronę, ale to wszystko nigdy nie spowoduje, że będę w stanie go kiedykolwiek od siebie odepchnąć. Wiedział o tym i wykorzystywał to w tak paskudny sposób jak w tej chwili.
Przygryzł
lekko moją dolną wargę i oderwał ode mnie swoje usta opierając
się równocześnie czołem o moją skroń.
- Już jesteś moja. - szepnął patrząc w moje oczy.
Przysięgam, że w tej chwili zmiękły mi kolana. Nie byłam w stanie myśleć racjonalnie, kiedy Oliver znajdował się tak blisko mnie i tak na mnie patrzył. Patrzył na mnie w tak cholernie piękny sposób.
Nie zaprzeczyłam tym słowom, bo nie byłam pewna już niczego. Po prostu stałam wpatrując się w jego oczy i lekko opuchnięte wargi. Uśmiechnął się lekko kiedy zdał sobie sprawę, że nie zamierzam się z nim już o to wykłócać. Pocałował lekko mój policzek i oswobodził moje nadgarstki, po czym skierował się w stronę drzwi mówiąc uprzednio:
- Chodź, zrobiłem kawę.
Bez słowa ruszyłam za brunetem, aby po chwili siedzieć już na wygodnej kanapie z kubkiem parującej, pachnącej kawy. Podciągnęłam pod siebie nogi i uśmiechnęłam się sama do siebie spoglądając na Olivera głaszczącego swojego psa. Było w tej chwili coś co wprawiło mnie w niesamowity spokój. Czułam się wyjątkowo dobrze mając przy sobie bruneta, z którym na dodatek wyjaśniliśmy sobie wszystko. No może trochę przesadziłam, ale chociaż nie skakaliśmy już sobie do gardeł. Zastanawiałam się o czym myślał w tej chwili, jednak o nic nie pytałam. Nie chciałam przerywać ciszy, która pomiędzy nami zapanowała. Po chwili zrobił to jednak Oliver.
- Wiesz, że nie wybaczyłbym sobie, gdyby ci się stała krzywda, prawda? - zapytał upijając łyk kawy.
- Nie rozumiem. - odparłam zgodnie z prawdą.
Nie miałam pojęcia do czego zmierzał.
- Wczoraj mogłoby mnie tam nie być, a jak widać Matt był skłonny wykorzystać to w jakim stanie się znajdowałaś. - powiedział.
-To nie jego wina. - mruknęłam.
Zaśmiał się jedynie.
- Pamiętaj, że uczciwy facet zawsze będzie się hamował przed zaciągnięciem do łóżka pijanej dziewczyny. - zerknął na mnie, a ja z każdym wypowiedzianym przez niego słowem czułam się coraz gorzej.
Naprawdę zaczęłam być mu wdzięczna za to co zrobił wczoraj. Może i sam nie zachowywał się w porządku, ale to nie równało się z tym, że muszę być taka sama. Nie chciałam przespać się z Mattem.
- No dobrze, rozumiem, ale sam też mógłbyś przestać sypiać z jakąś Melissą. - powiedziałam cicho wlepiając swoje spojrzenie w trzymany przeze mnie kubek, który przyjemnie ogrzewał moje dłonie.
- Spójrz na mnie. - powiedział krótko, a kiedy tego nie zrobiłam położył dłoń na moim podbródku i skierował twarz w jego kierunku.
Jego ruchy były stanowcze, już dawno zauważyłam, że Oliver nie był delikatny.
- Podaj jeden powód, dla którego miałbym tego nie robić.
Znów to zrobił. Chciał mną zmanipulować na tyle, abym powiedziała na głos co czuję.
-Podobno jestem twoja? - spytałam z chytrym uśmiechem wkradającym się na moje usta. - Zacznij się zachowywać w taki sposób, żebym rzeczywiście chciała do ciebie należeć.
-Skoro tak. - westchnął - obiecuję, że już nigdy nie prześpię się z żadną Melissą - odwzajemnił mój uśmiech przykładając równocześnie wytatuowaną dłoń do serca. - Ale ostatnio poznałem jakąś Christinę, wiesz?
Rzuciłam w jego stronę oburzone spojrzenie, na co jedynie się zaśmiał.
- Jesteś najokropniejszym facetem jakiego miałam okazję spotkać. - mruknęłam pod nosem.
- Już jesteś moja. - szepnął patrząc w moje oczy.
Przysięgam, że w tej chwili zmiękły mi kolana. Nie byłam w stanie myśleć racjonalnie, kiedy Oliver znajdował się tak blisko mnie i tak na mnie patrzył. Patrzył na mnie w tak cholernie piękny sposób.
Nie zaprzeczyłam tym słowom, bo nie byłam pewna już niczego. Po prostu stałam wpatrując się w jego oczy i lekko opuchnięte wargi. Uśmiechnął się lekko kiedy zdał sobie sprawę, że nie zamierzam się z nim już o to wykłócać. Pocałował lekko mój policzek i oswobodził moje nadgarstki, po czym skierował się w stronę drzwi mówiąc uprzednio:
- Chodź, zrobiłem kawę.
Bez słowa ruszyłam za brunetem, aby po chwili siedzieć już na wygodnej kanapie z kubkiem parującej, pachnącej kawy. Podciągnęłam pod siebie nogi i uśmiechnęłam się sama do siebie spoglądając na Olivera głaszczącego swojego psa. Było w tej chwili coś co wprawiło mnie w niesamowity spokój. Czułam się wyjątkowo dobrze mając przy sobie bruneta, z którym na dodatek wyjaśniliśmy sobie wszystko. No może trochę przesadziłam, ale chociaż nie skakaliśmy już sobie do gardeł. Zastanawiałam się o czym myślał w tej chwili, jednak o nic nie pytałam. Nie chciałam przerywać ciszy, która pomiędzy nami zapanowała. Po chwili zrobił to jednak Oliver.
- Wiesz, że nie wybaczyłbym sobie, gdyby ci się stała krzywda, prawda? - zapytał upijając łyk kawy.
- Nie rozumiem. - odparłam zgodnie z prawdą.
Nie miałam pojęcia do czego zmierzał.
- Wczoraj mogłoby mnie tam nie być, a jak widać Matt był skłonny wykorzystać to w jakim stanie się znajdowałaś. - powiedział.
-To nie jego wina. - mruknęłam.
Zaśmiał się jedynie.
- Pamiętaj, że uczciwy facet zawsze będzie się hamował przed zaciągnięciem do łóżka pijanej dziewczyny. - zerknął na mnie, a ja z każdym wypowiedzianym przez niego słowem czułam się coraz gorzej.
Naprawdę zaczęłam być mu wdzięczna za to co zrobił wczoraj. Może i sam nie zachowywał się w porządku, ale to nie równało się z tym, że muszę być taka sama. Nie chciałam przespać się z Mattem.
- No dobrze, rozumiem, ale sam też mógłbyś przestać sypiać z jakąś Melissą. - powiedziałam cicho wlepiając swoje spojrzenie w trzymany przeze mnie kubek, który przyjemnie ogrzewał moje dłonie.
- Spójrz na mnie. - powiedział krótko, a kiedy tego nie zrobiłam położył dłoń na moim podbródku i skierował twarz w jego kierunku.
Jego ruchy były stanowcze, już dawno zauważyłam, że Oliver nie był delikatny.
- Podaj jeden powód, dla którego miałbym tego nie robić.
Znów to zrobił. Chciał mną zmanipulować na tyle, abym powiedziała na głos co czuję.
-Podobno jestem twoja? - spytałam z chytrym uśmiechem wkradającym się na moje usta. - Zacznij się zachowywać w taki sposób, żebym rzeczywiście chciała do ciebie należeć.
-Skoro tak. - westchnął - obiecuję, że już nigdy nie prześpię się z żadną Melissą - odwzajemnił mój uśmiech przykładając równocześnie wytatuowaną dłoń do serca. - Ale ostatnio poznałem jakąś Christinę, wiesz?
Rzuciłam w jego stronę oburzone spojrzenie, na co jedynie się zaśmiał.
- Jesteś najokropniejszym facetem jakiego miałam okazję spotkać. - mruknęłam pod nosem.
Coś ostatnio mi wena dopisuje, aż sama jestem w szoku. Jednak weźcie komentujcie, bo mi się odechciewa pisać jak widzę sporo wyświetleń i dwa komentarze. Postaralibyście się, a nie takie lenistwo XD
Jeszcze jedna sprawa - piszę nowe opowiadanie, ale na Wattpadzie. Ma trochę inną tematykę, ale i tak zapraszam! :))
Nowe opowiadanie
Jeszcze jedna sprawa - piszę nowe opowiadanie, ale na Wattpadzie. Ma trochę inną tematykę, ale i tak zapraszam! :))
Nowe opowiadanie
Jestem. Czytam. Komentuje. W szoku jestem tak szybko następny rozdział? WOW. Kocham.
OdpowiedzUsuńMęska logika!
OdpowiedzUsuńJak na razie to trochę niebezpieczna i destrukcyjna relacja. Ale za to jaka ciekawa!
Oj rozpieszczasz mnie dziewczyno, rozpieszczasz!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, wszystko dopracowane, daaaamn, to wszystko jest takie realistyczne, że mam ochotę Cię teraz wyprzytulać. Nie wiem czemu, ostatnio lubię przytulać :D
Oliver jest w tym opowiadaniu strasznie przyciągający, tajemniczy, a jednocześnie skurwiel, którego uwielbiam.
Naprawdę myślałam, że Destiny się z nim prześpi, kurde, strasznie uległa jest, ale kobiety już tak mają jak się najebią XD
Dreszcze mnie przeszły, kiedy Oli powiedział "Bo jesteś moja".
Uwaga, teraz poniosły mnie emocje
LKFGAEBGKBVSKDJCBAGTEUIDFXJKCNVSUG KOCHAM CIĘ, KOCHAM OLIVERA, KOCHAM DESTINY, KOCHAM TWOJĄ TWÓRCZOŚĆ, JESTEM GŁODNA!
...
Niech wena Cię nie opuszcza, a ja idę czytać Twoje nowe opowiadanie. Sama zaczęłam pisać coś nowego, o Sykesie, naszła mnie wena, ale sama nie wiem czy dam rade ciągnąć dwa opowiadania.
No dobra, jeszcze raz weny i dobranoc!
JESTEM TU I KOMENTUJĘ!
OdpowiedzUsuńJEJKU NIE BYŁO MNIE TU Z TYSIĄC LAT, JAK TO DOBRZE, ŻE PRZYPOMNIAŁAM SOBIE O TYM NIESAMOWITYM FANFICU ❤️ ZACHOWANIE OLIEGO MNIE WNERWIA. .__. JEJKU NEXT NEXT SZYBKOOOO :( ❤️❤️❤️����������������������������
To jest zajebiste Boże uwielbiam Olivera bad boya kocham to opowiadanie !!!
OdpowiedzUsuńTo jest zajebiste Boże uwielbiam Olivera bad boya kocham to opowiadanie !!!
OdpowiedzUsuńTo jest zajebiste kocham Olivera jako bad boya i uwielbiam to opowiadanie
OdpowiedzUsuńHejhej, zapraszam na nowy blog, gdzie pojawił się prolog :D
OdpowiedzUsuńhttp://i-am-unconscious.blogspot.com/
Vfhbdgvnjfd - tak się właśnie czuję po przeczytaniu całego Twojego bloga.Czytam to ze spoconymi rękami i z trzęsącymi się kolanami.Kocham to co robisz,to co piszesz.Jestem Twoją stałą czytelniczką i jestem po ogromnym wrażeniem.Piszesz naprawdę cudownie a kiedy widzę kończący się rozdział to czuję głód,chcę jeszcze i jeszcze.Niech wena Cię nie opuszcza.Co do rozdziału to jak zawsze niesamowity.Zachowanie Oli'ego jest bardzo tajemnicze.Ma bardzo trudny charakter zresztą Destiny również.Dlatego do siebie pasują.No nie wiem co jeszcze napisać...Kocham to i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń