piątek, 29 listopada 2013

Rozdzial 20.

      Kierowałem się powoli w stronę domu. Pragnąłem się odwrócić, zobaczyć ją jeszcze, ale coś mnie blokowało. Coś mnie od niej oddzielało. „To nie ma sensu” - te słowa wciąż boleśnie dźwięczały w moich uszach. To moja wina, nie powinienem do tego dopuścić. Tak bardzo chcę się teraz wrócić, podbiec do niej, przytulić i obiecać, że będzie dobrze! Dlaczego do jasnej cholery tego nie zrobię? Bo ona wyraźnie dała mi do zrozumienia, że nie chce mnie znać. Że to koniec. Ale przecież ja ją kocham. Jestem tego pewien. Straciłem kogoś, bez kogo nie wyobrażam sobie kolejnego dnia. Wciąż zadawałem sobie to jedno, krótkie pytanie „czemu?” Co zrobiłem nie tak? A być może czego NIE zrobiłem? W mojej głowie kumulowało się coraz więcej wyrzutów. To naprawdę moja wina, nie była ze mną szczęśliwa. Mówiła, że kocha, czyżby kłamała? Może to teraz skłamała? W tym momencie zapalił się płomyk nadziei, który po chwili bezpowrotnie zgasł. Przecież wyraźnie powiedziała, że to nie ma sensu, czyli to naprawdę koniec. Wciąż do mnie to nie docierało. Tak trudno jest sobie uświadomić, że już jej przy mnie nie będzie, że już nie będę mógł patrzeć na jej uśmiech, który kieruje w moją stronę, że już się nigdy nie pojawi. Może powinienem zawalczyć? Tylko o co? Po chwili wkroczyłem już do przestronnego przedpokoju. To tutaj Sharon pierwszy raz się przy mnie popłakała, z powodu Amandy. Nie chciałem tego przeżywać, ale im bardziej zagłębiałem się we wnętrze domu tym więcej powracało wspomnień. Usiadłem na kanapie i zakryłem twarz dłońmi. Byłem w kropce. Zapomnieć i zacząć nowe życie? Zawalczyć i przygotować się na kolejną falę bólu, którą może mi dostarczyć odrzucenie? Naprawdę nie wiedziałem co zrobić. Może za wcześnie na jakiekolwiek kroki? Może czas odpocząć. Odetchnąłem głęboko bo w moich oczach już kumulowały się łzy. Czułem się po prostu beznadziejnie.
-Pieprzyć to. - powiedziałem kierując się do półki z alkoholem.
Wiem, może to nie jest za dobre wyjście, ale co mam do stracenia? Naprawdę już nic. Straciłem wszystko na czym mi zależało.
 

Sharon:

   Leżałam skulona na łóżku. Od półtora tygodnia nie robię nic innego. W obecnej sytuacji jestem chyba najbardziej bezużyteczną istotą na ziemi. Z matką nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać, odrzucałam połączenia od wszystkich, którzy jeszcze jakimś cudem zapragnęli się ze mną skontaktować. Choć nie wylewałam już łez, wcale nie jest lepiej. Wręcz przeciwnie, czuję się koszmarnie. Co ja najlepszego narobiłam? Wciąz zadawałam sobie to pytanie. Po co mi to było? Może powinnam to naprawić, iść do niego, porozmawiać? Czy dalej bezczynnie siedzieć? Ale co on sobie o mnie pomyśli – że jestem jakąś niezrównoważoną idiotką. Naprawdę biłam się z myślami. Chyba jednak za długo się nad tym zastanawiam, może rzeczywiście iść i wyjaśnić całą sytuację? Wytłumaczyć mu, że naprawdę miałam tego dość i myślałam, że jak od siebie odpoczniemy to będzie lepiej.
Bezwiednie wstałam z łóżka, nawet nie patrząc w lustro na ścianie. Delikatnie chwyciłam za klamkę i skierowałam się do łazienki. Gdy już wreszcie się ogarnęłam i wyglądałam w miarę normalnie poszłam się ubrać. Niestety cieni pod oczami nie mogłam zamaskować, więc zrezygnowałam całkowicie z makijażu. Założyłam na siebie jakieś szorty i koszulkę. Zeszłam na dół, chwyciłam małą torebkę i wyszłam z domu. Momentalnie oślepiły mnie promienie słońca, w końcu dość długo nie wychodziłam z domu. Rozejrzałam się po ulicy i przeszłam na drugą stronę kierując się w stronę domu Olivera. Im byłam bliżej, tym większe miałam wątpliwości. A jeżeli go nie ma? Jak zamknie mi drzwi przed nosem? Najchętniej bym się wróciła, ale już za daleko zaszłam. Weszłam na jego podwórko i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych, które o dziwo były otwarte. Przynajmniej nie muszę pukać. Wzdychając głośno przekroczyłam próg jego domu i zagłębiłam się w jego wnętrze. Gdy byłam już blisko salonu usłyszałam rozmowę. Wiem, nie powinnam podsłuchiwać, ale nie wiem co mnie podkusiło. Wyjrzałam delikatnie zza rogu i ujrzałam Olivera siedzącego na kanapie, a obok niego Hannah. Na sam jego widok poczułam w brzuchu coś dziwnego. Chłopak był wyraźnie zajęty rozmową, nie chciałam przeszkadzać, mimo to nie odeszłam.
 -Wiem, że jest ci ciężko. Od samego początku wiedziałam, że nic z tego nie wyjdzie. Ona była jeszcze niedojrzałą gówniarą. - powiedziała Hannah.
-Nie mów tak. - mruknął chłopak a ja pierwszy raz od długiego czasu szczerze się uśmiechnęłam.
-Nie Oliver, taka jest prawda. Dla niej to nie było nic poważnego. Zapomnij o niej, zacznij nowe życie.
Szczerze to nie mogłam tego słuchać, miałam ochotę tam wejść i powiedzieć jak jest naprawdę. Ja go kocham.
-Masz wspaniałych przyjaciół wokół siebie, podobasz się kobietom. Dasz sobie radę, zapomnij. - kontynuowała dziewczyna. - no i masz mnie. - dodała niepewnie.
Ostatnie słowa wypowiedziała zupełnie inaczej. Znów wyjrzałam zza rogu i zobaczyłam, że Hannah przybliża się do Olivera i zarzuca mu ręce na szyję. Więcej nie chciałam widzieć. Wycofałam się kręcąc przecząco głową, chcąc odgonić ten przeklęty widok.
Teraz to ja chcę zapomnieć, nie chcę mieć nic z nim wspólnego, nic z tym miastem, nic z naszą wspólną pasją dzięki, której się do siebie zbliżyliśmy. Chcę przestać czuć.
Szybkim krokiem kierowałam się w stronę domu. Gdy tylko do niego weszłam od razu momentalnie zmieniłam wyraz twarzy. Zobaczyłam mamę i usiadłam naprzeciwko niej i zaczęłam jej tłumaczyć co zamierzam.


Tydzień później

Stałam na lotnisku i czekałam na odprawę. Czeka mnie bardzo długa podróż a zaraz po niej nowe życie.
Po wielu rozmowach z mamą, wreszcie tu jestem i czekam na lot do Australii. Nie było łatwo ją przekonać. „Chcę się usamodzielnić, zobaczyć jak się tam żyje, zacząć studia na tej dobrej uczelni”. Tak wiele razy jej skłamałam. Jedynym powodem, dla którego tutaj stoję jest chęć ucieczki i perspektywa zapomnienia.
Nie tak wyobrażałam sobie moje życie, nigdy bym się nie spodziewała takiego obrotu spraw. Boję się, ale wiem, że dam sobie radę. Mimo tego wszystkiego nadal mam jakąś głupią nadzieję, że zaraz ujrzę jak on biegnie w moją stronę. Przyłapałam się na wyszukiwaniu jego twarzy wśród tłumu. Sama jednak jestem sobie winna, zniszczyłam nas. On miał prawo zbliżyć się do Hannah – nie byliśmy już parą.
O przeprowadzce poinformowałam tylko Effy i Chloe. Nikt więcej nie wie. W tym Oliver. Mama obiecała, że mu nie powie, gdzie jestem. Trzymam ją za słowo. Nie chcę zobaczyć go w moich drzwiach, gdy być może zacznę już sobie układać życie.
Ostatecznie przytuliłam się do mamy i ze sztucznym uśmiechem ruszyłam przed siebie. Intuicja podpowiadała mi, że nie powinnam tego robić, zignorowałam jednak to uczucie. Wątpliwości nadal jednak nie opuszczały mojego umysłu, w głowie wciąż dźwięczał jeden argument za tym, żebym została. Ja go nadal kocham.


Jest 20. c; Za błędy przepraszam i proszę o komentarze. Na 22 obserwatorów mam 5 komentarzy. Po prostu jak czytasz to skomentuj. ;] Może być samo 'czytam' cokolwiek, serio. ;*

  http://www.youtube.com/watch?v=SH-qFCMaW_I


13 komentarzy:

  1. "Czytam". Tak bardzo twórczy komentarz xd
    Moim skromnym zdaniem Sharon przesadza. Żeby zapomnieć mogłaby się przeprowadzić chociażby do innego miasta, a tu jebut, inny kontynent. Tym bardziej, że to tak cholernie spontaniczna decyzja, pewnie za kilka dni by jej przeszło. A znając życie, to Oliver i tak ją znajdzie ;P
    Czekam na nexta, zią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku :c Moim zdaniem Sharon mogłaby dać Oliverowi i Hannah znać, że jest w tym domu razem z nimi. Zeby Oliver wiedział, że po coś przyszła :c Czekam na następny, dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam i jest wspaniały *o*
    A jakby tak w czasie lotu, jakaś katastrofa lotnicza, czy coś? Hehe. Wtedy Oliver by się o tym dowiedział i ją znalazł i znów by żyli razem <3 hahah moje chore pomysły XD
    Świetnie piszesz, oby tak dalej :))

    OdpowiedzUsuń
  4. idealnie opisałaś moją aktualną sytuację ;-; pisz dalej, pisz <3 kocham czytać twoje opowiadanie... ale mogliby do siebie wrócić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O masakra...powaliło ją?? na jej miejscu powyrywałabym Hannah kłaki z tego durnego czerepu -,-

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wiem co napisać ... boski rozdział i czekam na kolejne :)
    pozdrawiam życzę dużo weny i oczywiście zapraszam do siebie na nowy rozdział ;>
    http://story-of-soldiers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Eeeej, a czemu Sharon się przeprowadza aż na inny kontynent? :cc Zła Hannah. (mogłaś dodać wątek jak Sharon na nią się rzuca z pięściami :)) A może S. będzie miała jakiś wypadek? Oliver przyjeżdża i.... <333333 Mam nadzieję, że będą ze sobą znów, a ta (PIIIIIIIK) Hannah niech idzie turlać dropsa. XD
    Pozdrawiam,
    Ewelinaa. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteś genialna!!! Jutro lub w przyszłym tygodniu widzę nowy rozdział !!!
    ~DANI CALIFORNIA

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział. Jeden z moich ulubionych :D
    Już nie mogę się doczekać następnego wpisu :D

    OdpowiedzUsuń
  10. O jezu, genialne *.*
    Kocham twojego bloga najbardziej na świecie i praktycznie codziennie sprawdzam czy nie ma nic nowego :D no co ja mogę powiedzieć, piszesz świetnie, teraz tylko czekac żeby do siebie wrócili ;__; bo wrócą, prawda? :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy tylko ja jestem za Hannah? ;_;
    Nauczyłam się już być inna od reszty...
    Ale rozdział świetny!

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy tylko ja się popłakałam? :(
    Matko matkooooo płacze już drugi rozdział i nienawidzę cieeeee ale cię uwielbiam c:

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

.