Kierowałem się powoli w
stronę domu. Pragnąłem się odwrócić, zobaczyć ją jeszcze, ale
coś mnie blokowało. Coś mnie od niej oddzielało. „To nie ma
sensu” - te słowa wciąż boleśnie dźwięczały w moich uszach.
To moja wina, nie powinienem do tego dopuścić. Tak bardzo chcę się
teraz wrócić, podbiec do niej, przytulić i obiecać, że będzie
dobrze! Dlaczego do jasnej cholery tego nie zrobię? Bo ona wyraźnie
dała mi do zrozumienia, że nie chce mnie znać. Że to koniec. Ale
przecież ja ją kocham. Jestem tego pewien. Straciłem kogoś, bez
kogo nie wyobrażam sobie kolejnego dnia. Wciąż zadawałem sobie
to jedno, krótkie pytanie „czemu?” Co zrobiłem nie tak? A być
może czego NIE zrobiłem? W mojej głowie kumulowało się coraz
więcej wyrzutów. To naprawdę moja wina, nie była ze mną
szczęśliwa. Mówiła, że kocha, czyżby kłamała? Może to teraz
skłamała? W tym momencie zapalił się płomyk nadziei, który po
chwili bezpowrotnie zgasł. Przecież wyraźnie powiedziała, że to
nie ma sensu, czyli to naprawdę koniec. Wciąż do mnie to nie
docierało. Tak trudno jest sobie uświadomić, że już jej przy
mnie nie będzie, że już nie będę mógł patrzeć na jej uśmiech,
który kieruje w moją stronę, że już się nigdy nie pojawi. Może
powinienem zawalczyć? Tylko o co? Po chwili wkroczyłem już do
przestronnego przedpokoju. To tutaj Sharon pierwszy raz się przy
mnie popłakała, z powodu Amandy. Nie chciałem tego przeżywać,
ale im bardziej zagłębiałem się we wnętrze domu tym więcej
powracało wspomnień. Usiadłem na kanapie i zakryłem twarz dłońmi.
Byłem w kropce. Zapomnieć i zacząć nowe życie? Zawalczyć i
przygotować się na kolejną falę bólu, którą może mi
dostarczyć odrzucenie? Naprawdę nie wiedziałem co zrobić. Może
za wcześnie na jakiekolwiek kroki? Może czas odpocząć.
Odetchnąłem głęboko bo w moich oczach już kumulowały się łzy.
Czułem się po prostu beznadziejnie.
-Pieprzyć to. -
powiedziałem kierując się do półki z alkoholem.Wiem, może to nie jest za dobre wyjście, ale co mam do stracenia? Naprawdę już nic. Straciłem wszystko na czym mi zależało.
Sharon:
Leżałam skulona na łóżku.
Od półtora tygodnia nie robię nic innego. W obecnej sytuacji
jestem chyba najbardziej bezużyteczną istotą na ziemi. Z matką
nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać, odrzucałam połączenia
od wszystkich, którzy jeszcze jakimś cudem zapragnęli się ze mną
skontaktować. Choć nie wylewałam już łez, wcale nie jest lepiej.
Wręcz przeciwnie, czuję się koszmarnie. Co ja najlepszego
narobiłam? Wciąz zadawałam sobie to pytanie. Po co mi to było?
Może powinnam to naprawić, iść do niego, porozmawiać? Czy dalej
bezczynnie siedzieć? Ale co on sobie o mnie pomyśli – że jestem
jakąś niezrównoważoną idiotką. Naprawdę biłam się z myślami.
Chyba jednak za długo się nad tym zastanawiam, może rzeczywiście
iść i wyjaśnić całą sytuację? Wytłumaczyć mu, że naprawdę
miałam tego dość i myślałam, że jak od siebie odpoczniemy to
będzie lepiej.
Bezwiednie wstałam z łóżka,
nawet nie patrząc w lustro na ścianie. Delikatnie chwyciłam za
klamkę i skierowałam się do łazienki. Gdy już wreszcie się
ogarnęłam i wyglądałam w miarę normalnie poszłam się ubrać.
Niestety cieni pod oczami nie mogłam zamaskować, więc
zrezygnowałam całkowicie z makijażu. Założyłam na siebie jakieś
szorty i koszulkę. Zeszłam na dół, chwyciłam małą torebkę i
wyszłam z domu. Momentalnie oślepiły mnie promienie słońca, w
końcu dość długo nie wychodziłam z domu. Rozejrzałam się po
ulicy i przeszłam na drugą stronę kierując się w stronę domu
Olivera. Im byłam bliżej, tym większe miałam wątpliwości. A
jeżeli go nie ma? Jak zamknie mi drzwi przed nosem? Najchętniej bym
się wróciła, ale już za daleko zaszłam. Weszłam na jego
podwórko i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych, które o
dziwo były otwarte. Przynajmniej nie muszę pukać. Wzdychając
głośno przekroczyłam próg jego domu i zagłębiłam się w jego
wnętrze. Gdy byłam już blisko salonu usłyszałam rozmowę. Wiem,
nie powinnam podsłuchiwać, ale nie wiem co mnie podkusiło.
Wyjrzałam delikatnie zza rogu i ujrzałam Olivera siedzącego na
kanapie, a obok niego Hannah. Na sam jego widok poczułam w brzuchu
coś dziwnego. Chłopak był wyraźnie zajęty rozmową, nie chciałam
przeszkadzać, mimo to nie odeszłam.
-Wiem, że jest ci
ciężko. Od samego początku wiedziałam, że nic z tego nie
wyjdzie. Ona była jeszcze niedojrzałą gówniarą. - powiedziała
Hannah.-Nie mów tak. - mruknął chłopak a ja pierwszy raz od długiego czasu szczerze się uśmiechnęłam.
-Nie Oliver, taka jest
prawda. Dla niej to nie było nic poważnego. Zapomnij o niej,
zacznij nowe życie.
Szczerze to nie mogłam
tego słuchać, miałam ochotę tam wejść i powiedzieć jak jest
naprawdę. Ja go kocham.
-Masz wspaniałych
przyjaciół wokół siebie, podobasz się kobietom. Dasz sobie
radę, zapomnij. - kontynuowała dziewczyna. - no i masz mnie. -
dodała niepewnie.
Ostatnie słowa
wypowiedziała zupełnie inaczej. Znów wyjrzałam zza rogu i
zobaczyłam, że Hannah przybliża się do Olivera i zarzuca mu ręce
na szyję. Więcej nie chciałam widzieć. Wycofałam się kręcąc
przecząco głową, chcąc odgonić ten przeklęty widok.
Teraz to ja chcę
zapomnieć, nie chcę mieć nic z nim wspólnego, nic z tym miastem,
nic z naszą wspólną pasją dzięki, której się do siebie
zbliżyliśmy. Chcę przestać czuć.
Szybkim krokiem kierowałam
się w stronę domu. Gdy tylko do niego weszłam od razu momentalnie
zmieniłam wyraz twarzy. Zobaczyłam mamę i usiadłam naprzeciwko
niej i zaczęłam jej tłumaczyć co zamierzam.
Tydzień później
Stałam
na lotnisku i czekałam na odprawę. Czeka mnie bardzo długa podróż
a zaraz po niej nowe życie.
Po
wielu rozmowach z mamą, wreszcie tu jestem i czekam na lot do
Australii. Nie było łatwo ją przekonać. „Chcę się
usamodzielnić, zobaczyć jak się tam żyje, zacząć studia na tej
dobrej uczelni”. Tak wiele razy jej skłamałam. Jedynym powodem,
dla którego tutaj stoję jest chęć ucieczki i perspektywa
zapomnienia.
Nie tak
wyobrażałam sobie moje życie, nigdy bym się nie spodziewała
takiego obrotu spraw. Boję się, ale wiem, że dam sobie radę. Mimo
tego wszystkiego nadal mam jakąś głupią nadzieję, że zaraz
ujrzę jak on biegnie w moją stronę. Przyłapałam się na
wyszukiwaniu jego twarzy wśród tłumu. Sama jednak jestem sobie
winna, zniszczyłam nas. On miał prawo zbliżyć się do Hannah –
nie byliśmy już parą.
O
przeprowadzce poinformowałam tylko Effy i Chloe. Nikt więcej nie
wie. W tym Oliver. Mama obiecała, że mu nie powie, gdzie jestem.
Trzymam ją za słowo. Nie chcę zobaczyć go w moich drzwiach, gdy
być może zacznę już sobie układać życie.
Ostatecznie
przytuliłam się do mamy i ze sztucznym uśmiechem ruszyłam przed
siebie. Intuicja podpowiadała mi, że nie powinnam tego robić,
zignorowałam jednak to uczucie. Wątpliwości nadal jednak nie
opuszczały mojego umysłu, w głowie wciąż dźwięczał jeden
argument za tym, żebym została. Ja go nadal kocham.
Jest 20. c; Za błędy przepraszam i proszę o komentarze. Na 22 obserwatorów mam 5 komentarzy. Po prostu jak czytasz to skomentuj. ;] Może być samo 'czytam' cokolwiek, serio. ;*
http://www.youtube.com/watch?v=SH-qFCMaW_I
Rozdział boski ^^
OdpowiedzUsuńCzekam.
"Czytam". Tak bardzo twórczy komentarz xd
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem Sharon przesadza. Żeby zapomnieć mogłaby się przeprowadzić chociażby do innego miasta, a tu jebut, inny kontynent. Tym bardziej, że to tak cholernie spontaniczna decyzja, pewnie za kilka dni by jej przeszło. A znając życie, to Oliver i tak ją znajdzie ;P
Czekam na nexta, zią.
Jejku :c Moim zdaniem Sharon mogłaby dać Oliverowi i Hannah znać, że jest w tym domu razem z nimi. Zeby Oliver wiedział, że po coś przyszła :c Czekam na następny, dużo weny życzę :)
OdpowiedzUsuńCzytam i jest wspaniały *o*
OdpowiedzUsuńA jakby tak w czasie lotu, jakaś katastrofa lotnicza, czy coś? Hehe. Wtedy Oliver by się o tym dowiedział i ją znalazł i znów by żyli razem <3 hahah moje chore pomysły XD
Świetnie piszesz, oby tak dalej :))
idealnie opisałaś moją aktualną sytuację ;-; pisz dalej, pisz <3 kocham czytać twoje opowiadanie... ale mogliby do siebie wrócić :)
OdpowiedzUsuńO masakra...powaliło ją?? na jej miejscu powyrywałabym Hannah kłaki z tego durnego czerepu -,-
OdpowiedzUsuńnie wiem co napisać ... boski rozdział i czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam życzę dużo weny i oczywiście zapraszam do siebie na nowy rozdział ;>
http://story-of-soldiers.blogspot.com/
Eeeej, a czemu Sharon się przeprowadza aż na inny kontynent? :cc Zła Hannah. (mogłaś dodać wątek jak Sharon na nią się rzuca z pięściami :)) A może S. będzie miała jakiś wypadek? Oliver przyjeżdża i.... <333333 Mam nadzieję, że będą ze sobą znów, a ta (PIIIIIIIK) Hannah niech idzie turlać dropsa. XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewelinaa. ;)
Jesteś genialna!!! Jutro lub w przyszłym tygodniu widzę nowy rozdział !!!
OdpowiedzUsuń~DANI CALIFORNIA
Świetny rozdział. Jeden z moich ulubionych :D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego wpisu :D
O jezu, genialne *.*
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga najbardziej na świecie i praktycznie codziennie sprawdzam czy nie ma nic nowego :D no co ja mogę powiedzieć, piszesz świetnie, teraz tylko czekac żeby do siebie wrócili ;__; bo wrócą, prawda? :D
Czy tylko ja jestem za Hannah? ;_;
OdpowiedzUsuńNauczyłam się już być inna od reszty...
Ale rozdział świetny!
Czy tylko ja się popłakałam? :(
OdpowiedzUsuńMatko matkooooo płacze już drugi rozdział i nienawidzę cieeeee ale cię uwielbiam c: