poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 19.

          Siedziałam na kanapie w salonie Olivera i wpatrywałam się w przestrzeń. Chłopak był zajęty przeglądaniem jakichś szkiców. Zastanawiałam się czy to co teraz chciałabym powiedzieć ma jakikolwiek sens. Czy nie lepiej byłoby pewne sprawy po prostu przemilczeć i przetrawić w samotności. Z drugiej jednak strony jesteśmy parą, powinniśmy rozmawiać. Teraz robimy to coraz rzadziej. Zebrałam się w sobie i rozpoczęłam temat.
-Nie uważasz, że coś nam się teraz nie układa? - zapytałam z niepewnością w głosie.
-Yhym. - mruknął od niechcenia wciąż zajmując się zarysowanymi kartkami.
Westchnęłam i zaczęłam bawić się swoimi palcami u rąk. Otworzyłam buzię chcąc znów coś powiedzieć, ale zaraz ją zamknęłam. Siedzę tu chyba od godziny i biję się z myślami.
-Oliver, porozmawiajmy. - powiedziałam cicho łamiącym się już głosem.
-Przecież rozmawiamy. - powiedział biorąc ciastko ze stołu, nawet na mnie nie patrząc.
Na widok jedzenia zrobiło mi się niedobrze. Jadłowstręt znów wrócił, znów schudłam. Ale teraz spojrzałam na to z innej strony, z każdym straconym kilogramem czuję się lepiej a jednocześnie słabiej.
-Słuchasz mnie w ogóle? - zapytałam po chwili przerwy.
-Yhym..mów, mów. - znów ten obojętny ton.
Nie wytrzymałam i po prostu wstałam. Skierowałam się do wyjścia i już szłam w stronę centrum Sheffield. Nawet nie wiem kiedy oczy zaczęły mi łzawić i kolejne krople toczyły wędrówkę po bladej, chudej twarzy. Światła latarni, samochodów odbijały się od okien budynków. Nienawidzę tego przeklętego miasta. Nienawidzę każdej rzeczy z nim związanej.
-Sharon, Poczekaj! - usłyszałam krzyk za sobą.
Zatrzymałam się nie odwracając się w stronę głosu. Po chwili poczułam na moim ramieniu ciepłą dłoń. Oliver odwrócił mnie delikatnie w swoją stronę i powiedział:
-Przepraszam. Po prostu się zamyśliłem. Chodź, wracamy.
Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę jego domu. Momentalnie mu ją wyrwałam i cofnęłam się kilka kroków.
-Jesteś zamyślony chyba od miesiąca. Nie układa nam się, nie widzisz? - zapytałam cicho
-Mamy gorszy okres, tylko tyle. - mówił wciąż pewny siebie.
-Nie Oliver. Ja obawiam się, że... - w tym momencie głos mi się załamał, ale westchnęłam głośno i kontynuowałam – że to zwyczajnie nie ma sensu.
Te słowa ledwo przeszły przez moje gardło. Myślałam, że gdy w końcu mu to powiem poczuję ulgę, ale tak się nie stało. Wręcz przeciwnie, poczułam się jak oszustka. Przecież skłamałam wypowiadając te słowa.
Spojrzałam na Olivera, prosto w jego oczy. Spodziewałam się, że zobaczę w nich ból, jednak znów się myliłam. Dostrzegłam pustkę. Zwyczajną pustkę. Chłopak już się nie uśmiechał, patrzył się na mnie jakby nic nas nigdy nie łączyło. Zabolało. Oliver jakby się ocknął, uśmiechnął się sztucznie i kiwnął głową, po czym odszedł. Po prostu odszedł. Wpatrywałam się w oddalającą sylwetkę. Gdy już prawie jej nie dostrzegałam wybuchnęłam głośnym płaczem. Zdałam sobie sprawę jak bardzo skrzywdziłam osobę, którą kocham i samą siebie. Zniszczyłam coś na czym tak bardzo mi zależało, coś co budowałam własnymi rękami. Myślałam, że przerwa dobrze nam zrobi, ale niestety to nie jest żadna przerwa. To koniec. Kolejny strumień łez wypłynął z moich oczu. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu, przeklinając samą siebie. Mimowolnie przypomniałam sobie każdą chwilę, którą z nim przeżyłam. Sama to zniszczyłam. To tylko i wyłącznie moja wina. Nawet nie wiem, w którym momencie znalazłam się w domu. Po cichu przeszłam obok salonu, w którym siedziała mama. Weszłam po schodach do mojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież po czym usiadłam na parapecie. Wpatrzyłam się w niebo i znów dałam upust swoim emocjom. Po co to powiedziałam? - pytałam samą siebie. Najgorsze jest to, że to była przemyślana decyzja. Opuściłam swobodnie nogi z okna i oparłam się o futrynę. Żałowałam tych słów już w momencie ich wypowiedzenia. Po raz pierwszy od wielu miesięcy przez moją głowę przebiegła myśl, która doprowadziła mnie do tego małego przedmiotu, który właśnie trzymałam w dłoni. Nie zastanawiając się długo przyłożyłam żyletkę do przedramienia i brzucha.
 
Pociągnęłam ją przez jego całą szerokość. Nie czułam bólu. Jedynie ten psychiczny. Sama sobie zaszkodziłam. Teraz już wiem, że niszcząc nasz związek zniszczyłam samą siebie. Słone łzy skapywały na ranę przez co po raz pierwszy, jakby się otrząsnęłam. Poczułam niemiłosierny ból i popłakałam się jeszcze bardziej. Szybko znalazłam jakiś bandaż i owinęłam nim rany.
Nie wiedziałam co teraz ze sobą zrobić. Położyłam się na łóżku przedtem zakładają koszulkę Olivera. Po czasie, który wydawał mi się wiecznością wreszcie się uspokoiłam, chociaż ból na brzuchu wciąż dawał o sobie znać. Po raz pierwszy od mojej rozmowy z nim pomyślałam, że może będzie lepiej. Może nie dzisiaj, nie teraz, ale będzie. Najśmieszniejsze jest to, że sama w to nie wierzyłam.To naprawdę koniec.

Przepraszam, że zniknęłam. Nie było mnie nie tylko tutaj, ale także nie komentowałam. Miałam jakby przerwę nie tylko w pisaniu, lecz w życiorysie. Czuje się jakby ktoś wyciął z niego ten miesiąc. Nie byłam w stanie napisać czegoś szczęśliwego, dlatego jest jak jest.



7 komentarzy:

  1. Wróciłaś!<3 Ten rozdział, doprowadził mnie do łez. A szczególnie końcówka..:(
    Nie mogę powiedzieć bo to super rozdział tylko bardzo smutny, ale bardzo mi się podoba<3
    Do następnego:*
    Jeśli masz czas i ochotę to zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja tak sobie patrzę, czytam i zamiast płakać, to szczerzę się do monitora. Człowiek bez uczuć przeprasza.
    Ładnie. Ja po takim czasie zaczęłabym pisać bardziej chaotycznie, niż robię to teraz, a u ciebie wszystko trzyma się kupy. BORZE, JAK JA NIE CIERPIĘ, KIEDY KTOŚ SIĘ TNIE. Aż jakbym czuła to na skórze. Brrr.
    Powodzenia, życzę weny, szczęścia i nexta. Trzym się ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział smutny. I w ogóle szkoda, że tak się skończyło. Wiem coś o tnięciu się. Życzę mnóstwo weny i szczęścia w życiu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Potrzebuje więcej *_* To jest mój narkotyk...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej, wrocilas <3
    rozdział genialny, piszesz cudownie. Końcówka taka mega smutna, jeju :c oby do siebie wrócili, nbvfdftgqhyujklkjhb :c

    OdpowiedzUsuń
  6. O jejciu, jakie to świetne <3
    Kocham to.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak mogłaś :o znajdę cię i zabije tępą łyżką !! :(

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

.