piątek, 27 grudnia 2019

Rozdział 21


Mimo tego, że bez wątpienia byłam wciąż zdruzgotana tym, co wydarzyło się między mną a Oliverem, to jednak zauważałam jakiekolwiek plusy, które wynikały z tej sytuacji. Bez wątpienia na powrót zbliżyłam się do Anthonego oraz Harrego. Szczególnie z tym pierwszym ponownie zaczęła nas łączyć silna więź. Nie potrzebowaliśmy zbyt wiele czasu, żeby nasza relacja wróciła do stanu pierwotnego. Tak właściwie, wystarczył jeden wieczór spędzony na wspólnym objadaniu się i oglądaniu durnych rzeczy, które wstawiają jeszcze durniejsi ludzie do Internetu, aby ponownie czuć się w swoim towarzystwie doskonale.
 
Byliśmy właśnie w trakcie jednego z takich wieczorów, gdyż w obecnej chwili siedziałam na ciemnym dywanie znajdującym się w pokoju bruneta i wpychałam do buzi jedno z kruchych ciasteczek, które notorycznie robiła jego siostra. Anthony leżał na łóżku i pisał z Vanessa, z którą jak już zdążyłam się dowiedzieć łączyła ich czysto fizyczna relacja. Sama nie wiem co o tym myślałam, ale miałam nieodparte wrażenie, że ta relacja jest czysto fizyczna tylko i wyłącznie z jednej strony. Oczywiście miałam na myśli piękną brunetkę, która w moim mniemaniu wciąż darzyła chłopaka silnym uczuciem. Anthony jednak wydawał się albo zupełnie obojętny, albo też nieświadomy. Zresztą nie chciałam się wtrącać w te relacje, bo tak naprawdę kompletnie nie znałam Vanessy. No oczywiście, poza tym, że posiadałam pewną wiedzę na temat tego, jaką  jest wredną zołzą.
Do pokoju chłopaka właśnie zapukała jego mama, więc podniosłam głowę wpatrując się w kobietę. Była prawdopodobnie w wieku mojej własnej matki i szczerze mówiąc całkiem mi ją przypominała.
- Ja uciekam już spać, chciałam  się pożegnać z Destiny – uśmiechnęła się szeroko i życzyła mi dobrej nocy.
Odpowiedziałam jej tym samym, machając radośnie na pożegnanie. Lubiłam mamę Anthonego i miałam nieodparte wrażenie, że ona także darzyła mnie miłym uczuciem. Zawsze była wobec mnie taka gościnna i kochana.
Swoimi myślami powędrowałam do własnej  matki i z radością odkryłam fakt, że mojej głowy nie wypełniają już same negatywne emocje. Ostatnimi czasy nasza relacja się dość ociepliła. Mama zaczęła wcześniej wracać do domu z pracy, dzięki czemu czasem zdarzało się, że razem jadłyśmy, czy też wspólnie sprzątałyśmy. Nie zaszywała się też załamana w sypialni i nie pochłaniała pracą, co naprawdę mnie cieszyło. Nie był to może szczyt moich marzeń, jeśli chodzi o relację z własna matką, jednakże bez wątpienia doszło do jakiejś poprawy, z czego się cieszyłam.
To było dość ironiczne i na swój sposób zabawne, że wystarczyło kilka dni bez pewnej osoby w moim życiu i wszystko zaczynało się układać. No może, poza mną samą, bo aktualnie znajdowałam się w kompletnej rozsypce. Bez wątpienia był to istotny aspekt.
- Myślisz, że powinnam się z nim skontaktować?- mruknęłam opadając na miękki dywan po ówczesnym sięgnięciu po kolejne ciasteczko.
Anthony poruszył się niespokojnie na łóżku i posłał mi znudzone spojrzenie.
- Wałkujemy to jakiś setny raz Destiny – odpowiedział odkładając swojego smartfona na szafkę. – Moim zdaniem nie powinnaś nic robić, ale rozumiem, że możesz mieć wyrzuty sumienia. – dodał marszcząc idealne brwi, których mu zazdrościłam.
Miałam ogromne wyrzuty sumienia. Poczucie, że zostawiłam Olivera w silnej potrzebie nie odstępowało ode mnie na krok, od tego ferelnego dnia, którego spotkaliśmy McCrasa. W mojej głowie stale rysowały się jakieś okropne scenariusze z bezwładnym Oliverem na czele. Bałam się przeraźliwie, że chłopaka najzwyczajniej w świecie pochłonęły narkotyki, po tym jak się od niego odwróciłam. Jednak nie byłam w stanie pozbyć się uczucia wściekłości, że Oliver ukrywał przede mną swój problem. Zaczynałam jednak wątpić, czy zostawienie go samego sobie to dobra metoda na radzenie sobie z problemami. Nawet Anthony był w stanie uznać, że ta sytuacja nie była dla niego czarno biała, co zazwyczaj w jego przypadku nie miało miejsca. Miałam wrażenie, że brunet zawsze twardo stąpa po ziemi i nie analizuje zbyt długo problematycznych sytuacji. W tym wypadku jednak sam nie wiedział do końca co mi doradzić.
Z rozmyślań oderwał mnie mój telefon, który rozbrzmiał głośno w cichym pomieszczeniu. Zauważyłam kątem oka, że to mama się do mnie dobijała.
- Destiny, wracaj już do domu, jest bardzo późno, a chciałam, żebyś mi jutro pomogła od samego rana ze sprzątaniem. – odparła na jednym wydechu - Daj mi jeszcze Anthonego do telefonu, bardzo cię proszę. – dodała po moim cichym mruknięciu, że już się zbieram.
Podałam telefon chłopakowi, wprost w jego wyciągniętą dłoń. Moja matka zawsze mu truła tyłek, żeby mnie odprowadził pod samą kamienicę. Była jednak na tyle miła, że zawsze go o to prosiła. Podniosłam się z podłogi i poprawiając krótką, dżinsową spódniczkę udałam się jeszcze do łazienki.
Była piątkowa noc, a ja czułam się wyjątkowo zrelaksowana. Zawsze na mnie działały w taki sposób spotkania z chłopakiem. Nie musieliśmy dużo mówić, żeby każde po pójściu w swoją stronę czuło się oczyszczone i chyba to najbardziej lubiłam w naszej relacji. Było mi strasznie głupio, że przez Olivera odsunęłam się od swoich znajomych, ale przepraszałam Anthonego już tyle razy, że stałam się niemalże irytująca.
Wyszliśmy z jego domku i udaliśmy się powolnym krokiem w stronę mojego mieszkania. Sheffield nocą było naprawdę piękne. Wąskie i brudne uliczki miały swego rodzaju urok, któremu pewnym sensie nie mogłam się oprzeć.
- Kochasz go? – spytał Anthony zerkając na mnie z zaciekawieniem.
Poprawił kaptur znajdujący się na jego głowie, bo było nieprzyjemnie zimno.
- Tak. – mruknęłam bez zawahania, co niewątpliwie nie uszło jego uwadze. – A wiesz co jest najgorsze? Że sobie tego nie powiedzieliśmy. Mam wrażenie, że on może nawet tego nie wiedzieć. – dodałam z zadowoleniem stwierdzając, że mój głos się nie załamał.
- Jestem pewien, że wie. – do moich uszu doszedł głos chłopaka – szczerze, to widać gołym okiem.
Nie odpowiedziałam, bo najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam co. W mojej głowie panował taki mętlik, jeśli chodzi o osobę Olivera, a minęły zaledwie dwa tygodnie od kiedy nie rozmawiamy. Być może on już znalazł sobie pocieszenie w jakiejś nowej lasce, a ja cały czas roztrząsam fakty z przeszłości. Naprawdę nie wiedziałam, jak mam się zachować, poza tym, że starałam się jakkolwiek przetrwać  bez jego obecności. Wypełnianie pustki po nim nie było łatwe i z pewnością nie należało do moich ulubionych zajęć. Westchnęłam cicho i zaczęłam rozmowę na temat baletu, który aktualnie chyba jako jedyny powinien zapełniać moje myśli. Do sztuki zostały dwa miesiące. Dwa miesiące.

Dwa lata mnie tu nie było. Przeniosę niebawem opowiadanie na wattpada, jednak będę się starać także tutaj zamieszczać rozdziały. Blogosfera już dawno umarła i chyba nikt tego już nie czyta, jednak w mojej głowie pojawił się ostatnio chory sentyment. Pamiętam jak chciałam zakończyć tę opowieść i naprawdę chcę i ZAMIERZAM to dociągnąć do epilogu.

1 komentarz:

  1. Jak ja mogłam dopiero teraz znaleźć ten blog? Uwielbiam to opowiadanie! :D Ale co dalej? Czy porozmawiają ze sobą? Czy się pogodzą? Mam nadzieję, że Oliver nikogo sobie nie znalazł na pocieszenie. Jeśli gdzieś na wattpad jest kontynuacja, bardzo proszę o link :) Coś cudownego!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

.