czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 10.

      Przebudziły mnie ciepłe promienie słońca wdzierające się do pokoju. Ku mojemu szczeremu zdziwieniu byłam wyjątkowo wypoczęta. Do moich nozdrzy dotarł zapach męskich perfum, czułam je na miękkiej poduszce, na której spoczywała moja głowa. Podniosłam się niechętnie do pozycji siedzącej i zdezorientowana zmarszczyłam brwi. Znajdowałam się w sypialni Olivera, a nie jak przypuszczałam w salonie na kanapie. Zrzuciłam z siebie białą pościel i zwlekłam się z wygodnego łóżka. Ułożyłam ładnie kołdrę nie chcąc wkurzać tego cholernego pedanta. Panele nieprzyjemnie ochładzały moje gołe stopy. Miałam na sobie jedynie męską koszulkę ledwo zakrywającej mój tyłek. Odgarnęłam dłonią rozczochrane włosy i wyszłam z pomieszczenia rozglądając się po korytarzu. Weszłam do salonu, gdzie już ubrany Oliver dawał jeść swojemu psu. Uśmiechnęłam się na ten widok. Sykes pogłaskał Oskara po grzbiecie i spojrzał na mnie po chwili.
-I jak się spało? - spytał siadając na kanapie.
-Z tego co pamiętam to zasnęłam tutaj. - odparłam wskazując na sofę.
Spojrzał na mnie z uznaniem kiwając głową.
-Spostrzegawcza jesteś, naprawdę. - powiedział uśmiechając się w ten swój charakterystyczny sposób. - Miałaś nie spać, sama tak powiedziałaś. Kanapa jest niewygodna, więc cię przeniosłem. - wzruszył ramionami.
-Nie musiałeś. - mruknęłam zakładając ręce na piersi.
Czy on za wszelką cenę chciał sprawić, żebym czuła się najzwyczajniej w świecie głupio?
-Wiem, że nie musiałem. Tak naprawdę to chciałem w spokoju pooglądać telewizję. - dodał puszczając do mnie oczko.
Patrzyłam jeszcze przez chwilę na niego, ale już nic nie powiedziałam. Oskar podbiegł do mnie machając przyjaźnie ogonem. Zaczął na mnie skakać więc schyliłam się, żeby go pogłaskać. Po chwili siedziałam już na podłodze i bawiłam się z psem. Był uroczy. Śmiałam się cicho, gdy podgryzał moje palce chcąc zwrócić na siebie moją uwagę.
-Chcesz herbaty czy kawy? - krzyknął Oli z kuchni.
-Herbaty. - odpowiedziałam od razu.
Wstałam z podłogi i sięgnęłam po moją torebkę leżącą na stoliku znajdującym się obok kanapy. Wzięłam w dłoń telefon i przejechałam palcem po wyświetlaczu aby go odblokować. Moim oczom ukazało się dziewięć nieodebranych połączeń od Matta i cztery od ojca. Usunęłam powiadomienia i zablokowałam telefon ignorując to zupełnie. Skierowałam się do kuchni, po której roznosił się przyjemny zapach kawy. Oliver postawił przy mnie kubek z ciepłą herbatą.
-Posłodziłem jedną. - mruknął siadając przy wysepce i upijając łyk swojej kawy.
Pamiętał. Uśmiechnęłam się pod nosem zasiadając jednocześnie naprzeciwko niego. Oskar krzątał się przy moich nogach więc wzięłam go na kolana. Ułożył swój łepek na blacie i patrzył spokojnie na pana.
-Masz ochotę coś zjeść? - zapytał Oli spoglądając na mnie.
Pokręciłam głową. Nie chciałam mu sprawiać problemów.
-Na pewno? - uniósł swoje brwi do góry i nie spuszczał ze mnie spojrzenia.
-Na pewno, zjem w domu. - odparłam siląc się na uśmiech.
Szczerze mówiąc nie chciałam tam wracać. Wolałabym uniknąć konfrontacji z rodzicami, ale z drugiej strony tak bardzo szkoda mi mamy. Może już wie. Ciekawa jestem jak zareagowała albo zareaguje. Przecież kochała tatę. Kochała go bardzo mocno, a on zrobił jej coś tak paskudnego. Wszyscy naokoło są tacy fałszywi... Jak można skrzywdzić osobę, którą się kochało i to jeszcze w taki okropny sposób? Nie rozumiem tego, nie chcę tego zrozumieć. Mam wrażenie, że jestem oderwana od współczesnego świata. Zupełnie nie pojmuję tego czym ludzie się dzisiaj kierują. Wszystko jest takie beznadziejne. Było mi po prostu źle.
Spuściłam głowę i pogłaskałam delikatnie Oskara spoczywającego na moich kolanach. Piesek przymknął oczy i poddał się pieszczocie. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie, było już grubo po jedenastej.
-Będę się już zbierać. - mruknęłam po czym zeskoczyłam z krzesła wcześniej ostrożnie zdejmując Oskara.
Szybko udałam się do łazienki, żeby się ogarnąć. Wcisnęłam się na powrót w sukienkę i zapięłam tyle guzików ile byłam w stanie. Złożyłam koszulkę Olivera, którą mi pożyczył i na powrót udałam się do kuchni. Pan porządnicki mył właśnie tą ogromną stertę naczyń składającą się z całych dwóch kubków. Odłożyłam jego koszulkę na blat po czym odwróciłam się do niego plecami chrząkając przy tym cicho. Wytarł mokre dłonie o ręcznik rzucając go następnie bezładu na blat.
-Taka bezradna... - mruknął pod nosem sprawnie zapinając kolejne guziki.
Jego długie palce raz po raz muskały moją nagą skórę. Mogłam się założyć, że po jego twarzy błąkał się delikatny uśmiech. Przewróciłam tylko oczami aby po chwili odsunąć się już na bezpieczną odległość.
-Dziękuję, że mogłam u ciebie przenocować. - odparłam kierując się do wyjścia.
-Nie ma sprawy.
-Dobrze się czujesz? - zapytałam kiedy już wcisnęłam na nogi buty. - Nie dodasz żadnego zgryźliwego komentarza?
Parsknął śmiechem i pokręcił głową.
-Odwiozę cię. - dodał po chwili sięgając po kluczyki do samochodu.
-Nie trzeba, przejdę się. - mruknęłam naciskając klamkę.
Nie odpowiedział tylko wyszedł za mną z mieszkania zamykając za sobą drzwi na klucz.
Czyli nie mam nic do gadania, tak? No jasne. Zeszliśmy w ciszy po schodach, aby po chwili stanąć już na świeżym powietrzu. Było ciepło, słońce przyjemnie świeciło. O dziwo na niebie nie było ani jednej chmurki. Zmrużyłam oczy od nadmiaru promieni słonecznych, a Oli zaprowadził mnie do swojego auta. Otworzył mi drzwi, spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ale ten tylko popchnął mnie lekko do środka. Usiadłam posłusznie i wlepiłam wzrok w Sykes'a okrążającego maskę samochodu. Po chwili siedział już obok mnie, odpalił silnik i włączył muzykę.
-Zapnij pasy. - mruknął nawet na mnie nie patrząc.
Wciągnęłam nerwowo powietrze, ale zrobiłam to o co mnie prosił. W głośnikach rozbrzmiała piosenka Linkin Park więc odruchowo sięgnęłam do odtwarzacza aby podgłośnić. Oliver zrobił w tym czasie dokładnie to samo więc poczułam na swojej dłoni jego palce. Natychmiast odsunęłam rękę kątem oka zauważając uśmiech wpełzający na twarz Sykes'a.
-Masz zimne dłonie. - odparł skupiając się na drodze.
-Od zawsze. - mruknęłam cicho w odpowiedzi.
Czułam się spięta, sama nie wiem dlaczego. Splotłam swoje palce i wepchnęłam dłonie między mocno ściśnięte kolana. Skierowałam swoje spojrzenie za szybę wpatrując się w budynki i ludzi chodzących po chodnikach. Nim się obejrzałam Oliver zaparkował w centrum obok mojej kamienicy. Ocknęłam się i odpięłam pasy po czym odwróciłam się w jego stronę.
-Dziękuję. - posłałam mu wdzięczny uśmiech, ale westchnęłam przy tym cicho myśląc o tym, że nieuchronnie zbliża się rozmowa z moimi rodzicami.
-Dasz radę. - odparł jakby czytając mi w myślach.
Kiwnęłam tylko lekko głową po czym wyszłam z samochodu. Zamknęłam delikatnie drzwi i skierowałam się w stronę domu. Zanim weszłam do środka obróciłam jeszcze głowę – Sykes jeszcze nie odjechał, czekał aż wejdę do domu. Popchnęłam klamkę drzwi uśmiechając się pod nosem. Pierwszą rzeczą na jaką spojrzałam był żyrandol. Kryształki odbijały światło tworząc gdzieniegdzie świetlistą tęczę.
Kiedy weszłam do mieszkania od razu skierowałam się w stronę kuchni. Ku mojemu zdziwieniu oprócz rodziców przy stole siedział również Matt. Ich rozmowa ucichła kiedy mnie zobaczyli. Mój brat wstał gwałtownie i spojrzał na mnie wściekły.
-Gdzie ty się podziewałaś i czemu do jasnej cholery nie odbierasz telefonu? - spytał natychmiast.
Nie odpowiedziałam bo zdałam sobie sprawę, że moja torebka z telefonem wciąż spoczywa na stoliku w mieszkaniu Olivera. Przeklęłam w duchu i posłałam bratu nienawistne spojrzenie.
-Gdzie nocowałaś? - spytał spokojnie tata bawiąc się kluczykami do samochodu.
Rzuciłam krótkie spojrzenie w stronę mamy. Jej długie i gęste blond włosy były poplątane, a oczy zapłakane. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej.
-U Olivera. - odparłam obojętnie zasiadając równocześnie naprzeciwko kobiety.
Matt zmarszczył brwi ze zdziwienia i przysiadł obok mnie. Odsunęłam się nieznacznie.
-Nie podoba mi się to. - mruknął ojciec patrząc na mnie przenikliwie.
-Daj jej spokój Charles. - wtrąciła mama słabym głosem. - Moja córka nie jest głupia. 
- Nasza córka. - poprawił ją natychmiast tata.
Miałam ochotę zacząć krzyczeć, ale zamiast tego siedziałam cicho z martwym wzrokiem utkwionym gdzieś w przestrzeni.
-Rozwodzimy się. - odparła Carolyn jakby sama do siebie.
Kiwnęłam głową i wstałam od stołu natychmiast kierując się do swojego pokoju. Kiedy znalazłam się już na moim łóżku zwinęłam się w kłębek. Czekałam na łzy, ale nie chciały przyjść. Nie chciały wyswobodzić mnie z tego tępego bólu rozchodzącego się po całym ciele. Zamiast tego zwyczajnie nie mogłam złapać oddechu, poczułam jak moje serce zaczyna kołatać. Ogarnął mnie przeraźliwy lęk i panika. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam walczyć o swój oddech. Przykryłam usta wierzchem dłoni i wpatrzyłam się w jeden punkt na ścianie. Po kilku minutach bicie mojego serca powróciło do normalnego tempa a oddech się uspokoił. Odetchnęłam z ulgą i przykryłam twarz dłońmi. Od czasu do czasu miewałam takie ataki paniki. Nie miałam już siły.
Nie chciałam, żeby rodzice się rozwodzili. Mimo że ojciec skrzywdził mamę miałam jakąś głupią nadzieję, że ona mu wybaczy, że wszystko się ułoży. To chore, bo na jej miejscu zrobiłabym dokładnie to samo, ale z mojej perspektywy wyglądało to zupełnie inaczej. Kochałam tatę. Nie byłam w stanie i najzwyczajniej w świecie nie chciałam go przekreślać. Nigdy nie zapomnę jak nosił mnie na barana, gdy byłam mała, jak bawił się ze mną w chowanego, jak w każde moje urodziny jako pierwszy składał mi życzenia. Nie usunę z pamięci wszystkich chwil, które spędziliśmy wspólnie – wszelkich wyjazdów, wakacji, imprez rodzinnych. Choćbym nie wiem jak się starała on zawsze jest i będzie moim tatą i będę go kochać. Mimo że jego związek z mamą się rozpadł.
Z zamyśleń wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi. Nic nie odpowiedziałam, a mimo to po chwili w moim pokoju ukazała się sylwetka Matta. Podszedł do mnie i usiadł obok na łóżku, które skrzypnęło cicho pod jego ciężarem.
-Wiem, że powinienem ci powiedzieć. - mruknął.- Tobie albo mamie. 
Spojrzałam na niego – był zakłopotany.
-Ale miałem nadzieję, że wszystko się ułoży. Przepraszam. - dodał po chwili zerkając na moją twarz.
Kiwnęłam tylko głową i oparłam ją na jego ramieniu. Przymknęłam oczy. Matt pogładził mnie delikatnie po włosach.
-A tak na marginesie możesz mi wyjaśnić co ty robiłaś całą noc u Olivera? - spytał poważnym tonem spoglądając na mnie badawczo.
-Spałam Matt. - odparłam kładąc się na łóżku.
Przewrócił tylko oczami, wiedział że nie mam zamiaru wracać do tego tematu. Niech moja relacja z Oliverem pozostanie tylko między mną a nim. Nie chciałam wzbudzać żadnych podejrzeń Matta, bo przecież nie miał o co się denerwować
Usłyszałam jego telefon, sięgnął po niego do kieszeni spodni i odebrał połączenie wcześniej mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Zaczął coś mówić, ale kompletnie się na tym nie skupiłam, patrzyłam się na sufit jakby było na nim coś niezmiernie ciekawego. Myślami krążyłam gdzieś zupełnie daleko.
-Destiny! - powiedział Matt machając mi telefonem przed oczami.
Zabrałam mu go i przyłożyłam do swojego ucha. Po drugiej stronie usłyszałam zachrypnięty głos Olivera.
-Nie zapomniałaś czegoś przypadkiem? - spytał od niechcenia.
-Wiem, wiem torebka. - odparłam od razu nie zwracając uwagi na jego niedbały ton. - Kiedy mogę ją odebrać?
-O której kończysz w poniedziałek? - zadał kolejne pytanie.
Zmarszczyłam swoje brwi, ale odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Dodał jeszcze, że po mnie podjedzie i jedyne co teraz słyszałam to dźwięk zakończonego połączenia. Westchnęłam tylko i oddałam telefon wpatrującemu się we mnie bratu. Nic nie powiedział, ale patrzył się nieprzerwanie z nadzieją, że sama zacznę mówić.
-Jak zareagowała mama? - zapytałam zmieniając temat.
-Płakała. - odpowiedział wzruszając ramionami. - Ale nie martw się, da sobie radę. Wezmą rozwód, życie będzie toczyć się dalej.
Dla mnie to wszystko wcale nie było takie proste. Ta sytuacja była taka przytłaczająca, czułam się okropnie. Jeżeli ja tak to przeżywam to co musi czuć mama? Współczułam jej, ale nie miałam sił aby iść z nią o tym porozmawiać, przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie w porządku. Nie byłam do niej przywiązana, zawsze miałam lepszy kontakt z tatą mimo jego paskudnego charakteru. Kochałam ją bardzo, ale oddzielała nas jakaś bariera, która nie pozwalała na okazywanie swoich uczuć. Dobiło mnie to okropnie, bo wiedziałam, że teraz potrzebuje mojego wsparcia bardziej niż kiedykolwiek.
Kiedy zeszliśmy na dół tata pakował swoje rzeczy do walizki. Oparłam się o futrynę drzwi i wpatrywałam się w każdy ruch jaki wykonywał. Był postawnym mężczyzną, ale w przeciągu tych kilku godzin wydawał mi się mniejszy i słabszy. Jego twarz wskazywała na duże zmęczenie. Kiedy skończył oparł ręce na biodrach uśmiechając się do mnie pocieszająco. Mimo że żywiłam do niego szczerą nienawiść po tym co zrobił odwzajemniłam ten gest. Wciąż mocno go kochałam.
-Chodź. - mruknął i objął moje ciało ramieniem prowadząc do salonu.
Usiedliśmy na kanapie, ojciec zdjął okulary i przetarł zmęczone oczy po czym ponownie założył czarne oprawki na nos.
-Wiem, że to dla ciebie trudne Destiny, ale uwierz, że nie miałem na celu waszej krzywdy. Zdaję sobie sprawę z tego, że popełniłem błąd, ale jedynym wyjściem z tej sytuacji jest rozwód, naprawdę. Kocham cię i nie chcę, żebyś mnie znienawidziła chociaż to zrozumiem. Zależy mi na tobie tak jak kiedyś i jest to kwestia bezsporna. - powiedział jak zwykle zachowując spokój.
-Kochasz tę kobietę? - zapytałam niepewnie po chwili ciszy zagryzając przy tym swoje wargi.
Poczułam smak krwi w ustach.
-Tak, kocham Stephanie. - odparł bez najmniejszego zastanowienia. - Przykro mi to mówić, ale z twoją mamą łączysz mnie już tylko ty.
Jego ostatnie słowa zabolały, ale nie dałam tego po sobie poznać. Kiwnęłam tylko głową. Kiedy tak siedzieliśmy w ciszy w salonie pojawiła się mama z Matt'em. Stanęła nad nami, w ręku trzymała kieliszek czerwonego wina.
-Próbujesz przeciągnąć naszą córeczkę na swoją stronę? - spytała ojca nie ukrywając wyrzutów.
Zacisnęła ciasno wargi, jej oczy były czerwone od płaczu. Ręka, w której dzierżyła szklany kieliszek trzęsła się niespokojnie. Przyznam, że nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Poczułam się jak rzecz, którą na siłę chce wyszarpać z cudzych ramion.
-Uspokój się Caroline. - odparł tata podnosząc się ciężko z kanapy. - Będę się już zbierał. - dodał i pożegnał się z nami krótko.
Ku mojemu zdziwieniu nawet podał sobie ręce z moim bratem – to było szokujące. Mama usiadła na miejscu ojca, poczułam nieprzyjemną woń alkoholu. Wzdrygnęłam się lekko.
-Jesteś taka śliczna. Nawet nie wiem kiedy tak wyrosłaś - dotknęła moich włosów. - Twój tata mnie zranił. - dodała po czym kontynuowała – Nigdy mu nie wybaczę. Obydwie nigdy mu nie wybaczymy, prawda? Przecież jesteśmy silne.
Jej pijackie wywody przyprawiły mnie o dreszcze na ciele. Poderwałam się z kanapy i natychmiast opuściłam pomieszczenie nawet nie oglądając się za siebie.
Zatrzasnęłam drzwi do swojej sypialni i oparłam się plecami o ich zimną powierzchnię. Moje ciało ogarnął niekontrolowany szloch. Osunęłam się powoli na podłogę po czym objęłam kolana ramionami.
Bałam się, tak cholernie się bałam. 


Komentujcie kochani, bo to bardzo motywuje do pracy! Wiem, że ostatnio miałam dość długą przerwę od pisania i mogłam stracić wielu czytelników, ale wierzę że jest was więcej niż ilość komentarzy pod ostatnim postem. :)) 


11 komentarzy:

  1. No, za taką przerwę jaką urządziłaś, powinnaś dostać po dupie XDD Jeśli dalej będziesz pisała tak świetne rozdziały to Ci wybaczę. Nawet jak nie będzie dużo komentarzy to i tak pisz dalej. Niektórzy ludzie są leniwi (w tym ja na czele) i po prostu nie chce się czasami komentować, ale mimo wszystko i tak czytamy, więc twórz dalej ^^ Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale sie dzieje,masz mega pomysły,jest super :D nie moge sie doczekać jak Oli przyjedzie po nią do tej szkoły i bardzo jej współczuje sytuacji z rodzicami,mam nadzieje że będzie dobrze:( Trzymaj sie cieplutko,czekam na kolejny:* /sue

    OdpowiedzUsuń
  3. Przegenialny rozdział. Niesamowicie się go czyta... Często się spotyka historyjki bez dna, ale to na szczęście nie u Ciebie Gratki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku biedna Destiny :-:
    A te odzywki Olivera są po prostu cudowne! :D
    Świetny rozdział, trzymał w napięciu!
    Na prawdę cudownie piszesz!
    Życzę Ci duuuuuzo weny i pisz szybko nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestes wspaniała a twoje opowiadanie nieziemskie. Z niecierpliwością czekam na kolejne rodzialy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdzial bardzo mi się podobał chociaz liczyłam, żedociągniesz go do momentu, kiedy oli odbiera Destiny ze szkoły XD No cóż :( Ale mimo wszystko rozdział jest świetny, pięknie opisujesz jej wszystkie emocje :3 cudo, cudo, cudo, kocham i czekam na następny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  7. http://just-to-lose-control.blogspot.com/2015/04/rozdzia-ii-lose-control.html nowy, zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowne. Kocham Twoje opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem pod wielkim wrażeniem. Uwielbiam to opowiadanie. mam nadzieję ,że jak najszybciej pojawi się nowy rozdział na który czekam jak na nic innego :3 Zapraszam do siebie. ! dontletmedrownx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. http://just-to-lose-control.blogspot.com/2015/05/iii.html
    Nowy, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Scena w samochodzie przypomniała mi scenę ze "Zmierzchu" :D
    A tak zupełnie serio - cieszę się, że się uaktywniłaś :) Naprawdę świetna jest ta historia. Chociaż na razie smutno się zrobiło...Nikt nie powinien tak cierpieć. Ale z drugiej strony zgadzam się z Olim - ludzie się ranią i nic na to nie poradzimy, jedynie można się z tym pogodzić.
    Dobra, lecę czytać dalej, bo z tego co widzę został mi jeszcze jeden rozdział do nadrobienia :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

.