Przebudziły mnie ciepłe promienie
słońca wdzierające się do pokoju. Ku mojemu szczeremu zdziwieniu
byłam wyjątkowo wypoczęta. Do moich nozdrzy dotarł zapach męskich
perfum, czułam je na miękkiej poduszce, na której spoczywała
moja głowa. Podniosłam się niechętnie do pozycji siedzącej i
zdezorientowana zmarszczyłam brwi. Znajdowałam się w sypialni
Olivera, a nie jak przypuszczałam w salonie na kanapie. Zrzuciłam z
siebie białą pościel i zwlekłam się z wygodnego łóżka.
Ułożyłam ładnie kołdrę nie chcąc wkurzać tego cholernego
pedanta. Panele nieprzyjemnie ochładzały moje gołe stopy. Miałam
na sobie jedynie męską koszulkę ledwo zakrywającej mój tyłek.
Odgarnęłam dłonią rozczochrane włosy i wyszłam z pomieszczenia
rozglądając się po korytarzu. Weszłam do salonu, gdzie już
ubrany Oliver dawał jeść swojemu psu. Uśmiechnęłam się na ten
widok. Sykes pogłaskał Oskara po grzbiecie i spojrzał na mnie po
chwili.
-I jak się spało? - spytał
siadając na kanapie.-Z tego co pamiętam to zasnęłam tutaj. - odparłam wskazując na sofę.
Spojrzał na mnie z uznaniem kiwając
głową.
-Spostrzegawcza jesteś, naprawdę. -
powiedział uśmiechając się w ten swój charakterystyczny sposób.
- Miałaś nie spać, sama tak powiedziałaś. Kanapa jest
niewygodna, więc cię przeniosłem. - wzruszył ramionami.
-Nie musiałeś. - mruknęłam
zakładając ręce na piersi.
Czy on za wszelką cenę chciał
sprawić, żebym czuła się najzwyczajniej w świecie głupio?
-Wiem, że nie musiałem. Tak
naprawdę to chciałem w spokoju pooglądać telewizję. - dodał
puszczając do mnie oczko.
Patrzyłam jeszcze przez chwilę na niego, ale już nic nie powiedziałam. Oskar podbiegł do mnie machając
przyjaźnie ogonem. Zaczął na mnie skakać więc schyliłam się,
żeby go pogłaskać. Po chwili siedziałam już na podłodze i
bawiłam się z psem. Był uroczy. Śmiałam się cicho, gdy
podgryzał moje palce chcąc zwrócić na siebie moją uwagę.
-Chcesz herbaty czy kawy? -
krzyknął Oli z kuchni.
-Herbaty. - odpowiedziałam od razu.
Wstałam z podłogi i sięgnęłam po
moją torebkę leżącą na stoliku znajdującym się obok kanapy.
Wzięłam w dłoń telefon i przejechałam palcem po wyświetlaczu
aby go odblokować. Moim oczom ukazało się dziewięć nieodebranych
połączeń od Matta i cztery od ojca. Usunęłam powiadomienia i
zablokowałam telefon ignorując to zupełnie. Skierowałam się do
kuchni, po której roznosił się przyjemny zapach kawy. Oliver
postawił przy mnie kubek z ciepłą herbatą.
-Posłodziłem jedną. - mruknął
siadając przy wysepce i upijając łyk swojej kawy.
Pamiętał. Uśmiechnęłam się pod
nosem zasiadając jednocześnie naprzeciwko niego. Oskar krzątał
się przy moich nogach więc wzięłam go na kolana. Ułożył swój
łepek na blacie i patrzył spokojnie na pana.
-Masz ochotę coś zjeść? -
zapytał Oli spoglądając na mnie.
Pokręciłam głową. Nie chciałam mu
sprawiać problemów.
-Na pewno? - uniósł swoje brwi do
góry i nie spuszczał ze mnie spojrzenia.
-Na pewno, zjem w domu. - odparłam
siląc się na uśmiech.
Szczerze mówiąc nie chciałam tam
wracać. Wolałabym uniknąć konfrontacji z rodzicami, ale z drugiej
strony tak bardzo szkoda mi mamy. Może już wie. Ciekawa jestem jak
zareagowała albo zareaguje. Przecież kochała tatę. Kochała go
bardzo mocno, a on zrobił jej coś tak paskudnego. Wszyscy naokoło
są tacy fałszywi... Jak można skrzywdzić osobę, którą się
kochało i to jeszcze w taki okropny sposób? Nie rozumiem tego, nie
chcę tego zrozumieć. Mam wrażenie, że jestem oderwana od
współczesnego świata. Zupełnie nie pojmuję tego czym ludzie się
dzisiaj kierują. Wszystko jest takie beznadziejne. Było mi po
prostu źle.
Spuściłam głowę i pogłaskałam
delikatnie Oskara spoczywającego na moich kolanach. Piesek przymknął
oczy i poddał się pieszczocie. Spojrzałam na zegarek wiszący na
ścianie, było już grubo po jedenastej.
-Będę się już zbierać. -
mruknęłam po czym zeskoczyłam z krzesła wcześniej ostrożnie
zdejmując Oskara.
Szybko udałam się do łazienki, żeby
się ogarnąć. Wcisnęłam się na powrót w sukienkę i zapięłam
tyle guzików ile byłam w stanie. Złożyłam koszulkę Olivera,
którą mi pożyczył i na powrót udałam się do kuchni. Pan
porządnicki mył właśnie tą ogromną stertę naczyń składającą
się z całych dwóch kubków. Odłożyłam jego koszulkę na blat po
czym odwróciłam się do niego plecami chrząkając przy tym cicho.
Wytarł mokre dłonie o ręcznik rzucając go następnie bezładu na
blat.
-Taka bezradna... - mruknął pod
nosem sprawnie zapinając kolejne guziki.
Jego długie palce raz po raz muskały
moją nagą skórę. Mogłam się założyć, że po jego twarzy
błąkał się delikatny uśmiech. Przewróciłam tylko oczami aby po
chwili odsunąć się już na bezpieczną odległość.
-Dziękuję, że mogłam u ciebie
przenocować. - odparłam kierując się do wyjścia.
-Nie ma sprawy.-Dobrze się czujesz? - zapytałam kiedy już wcisnęłam na nogi buty. - Nie dodasz żadnego zgryźliwego komentarza?
Parsknął śmiechem i pokręcił
głową.
-Odwiozę cię. - dodał po chwili
sięgając po kluczyki do samochodu.
-Nie trzeba, przejdę się. -
mruknęłam naciskając klamkę.
Nie odpowiedział tylko wyszedł za mną
z mieszkania zamykając za sobą drzwi na klucz.
Czyli nie mam nic do gadania, tak? No
jasne. Zeszliśmy w ciszy po schodach, aby po chwili stanąć już na
świeżym powietrzu. Było ciepło, słońce przyjemnie świeciło. O
dziwo na niebie nie było ani jednej chmurki. Zmrużyłam oczy od
nadmiaru promieni słonecznych, a Oli zaprowadził mnie do swojego
auta. Otworzył mi drzwi, spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ale
ten tylko popchnął mnie lekko do środka. Usiadłam posłusznie i
wlepiłam wzrok w Sykes'a okrążającego maskę samochodu. Po
chwili siedział już obok mnie, odpalił silnik i włączył muzykę.
-Zapnij pasy. - mruknął nawet na
mnie nie patrząc.
Wciągnęłam nerwowo powietrze, ale
zrobiłam to o co mnie prosił. W głośnikach rozbrzmiała piosenka
Linkin Park więc odruchowo sięgnęłam do odtwarzacza aby
podgłośnić. Oliver zrobił w tym czasie dokładnie to samo więc
poczułam na swojej dłoni jego palce. Natychmiast odsunęłam rękę
kątem oka zauważając uśmiech wpełzający na twarz Sykes'a.
-Masz zimne dłonie. - odparł
skupiając się na drodze.
-Od zawsze. - mruknęłam cicho w
odpowiedzi.
Czułam się spięta, sama nie wiem
dlaczego. Splotłam swoje palce i wepchnęłam dłonie między mocno
ściśnięte kolana. Skierowałam swoje spojrzenie za szybę
wpatrując się w budynki i ludzi chodzących po chodnikach. Nim się
obejrzałam Oliver zaparkował w centrum obok mojej kamienicy.
Ocknęłam się i odpięłam pasy po czym odwróciłam się w jego
stronę.
-Dziękuję. - posłałam mu
wdzięczny uśmiech, ale westchnęłam przy tym cicho myśląc o
tym, że nieuchronnie zbliża się rozmowa z moimi rodzicami.
-Dasz radę. - odparł jakby
czytając mi w myślach.
Kiwnęłam tylko lekko głową po czym
wyszłam z samochodu. Zamknęłam delikatnie drzwi i skierowałam się
w stronę domu. Zanim weszłam do środka obróciłam jeszcze głowę
– Sykes jeszcze nie odjechał, czekał aż wejdę do domu.
Popchnęłam klamkę drzwi uśmiechając się pod nosem. Pierwszą
rzeczą na jaką spojrzałam był żyrandol. Kryształki odbijały
światło tworząc gdzieniegdzie świetlistą tęczę.
Kiedy weszłam do mieszkania od razu
skierowałam się w stronę kuchni. Ku mojemu zdziwieniu oprócz
rodziców przy stole siedział również Matt. Ich rozmowa ucichła
kiedy mnie zobaczyli. Mój brat wstał gwałtownie i spojrzał na
mnie wściekły.
-Gdzie ty się podziewałaś i
czemu do jasnej cholery nie odbierasz telefonu? - spytał
natychmiast.
Nie odpowiedziałam bo zdałam sobie
sprawę, że moja torebka z telefonem wciąż spoczywa na stoliku w
mieszkaniu Olivera. Przeklęłam w duchu i posłałam bratu
nienawistne spojrzenie.
-Gdzie nocowałaś? - spytał
spokojnie tata bawiąc się kluczykami do samochodu.
Rzuciłam krótkie spojrzenie w stronę
mamy. Jej długie i gęste blond włosy były poplątane, a oczy
zapłakane. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej.
-U Olivera. - odparłam obojętnie
zasiadając równocześnie naprzeciwko kobiety.
Matt zmarszczył brwi ze zdziwienia i
przysiadł obok mnie. Odsunęłam się nieznacznie.
-Nie podoba mi się to. - mruknął
ojciec patrząc na mnie przenikliwie.
-Daj jej spokój Charles. -
wtrąciła mama słabym głosem. - Moja córka nie jest głupia.
- Nasza córka. - poprawił ją
natychmiast tata.
Miałam ochotę zacząć krzyczeć, ale
zamiast tego siedziałam cicho z martwym wzrokiem utkwionym gdzieś w
przestrzeni.
-Rozwodzimy się. - odparła
Carolyn jakby sama do siebie.
Kiwnęłam głową i wstałam od stołu
natychmiast kierując się do swojego pokoju. Kiedy znalazłam się
już na moim łóżku zwinęłam się w kłębek. Czekałam na łzy,
ale nie chciały przyjść. Nie chciały wyswobodzić mnie z tego
tępego bólu rozchodzącego się po całym ciele. Zamiast tego
zwyczajnie nie mogłam złapać oddechu, poczułam jak moje serce
zaczyna kołatać. Ogarnął mnie przeraźliwy lęk i panika.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam walczyć o swój
oddech. Przykryłam usta wierzchem dłoni i wpatrzyłam się w jeden
punkt na ścianie. Po kilku minutach bicie mojego serca powróciło
do normalnego tempa a oddech się uspokoił. Odetchnęłam z ulgą i
przykryłam twarz dłońmi. Od czasu do czasu miewałam takie ataki
paniki. Nie miałam już siły.
Nie chciałam, żeby rodzice się
rozwodzili. Mimo że ojciec skrzywdził mamę miałam jakąś głupią
nadzieję, że ona mu wybaczy, że wszystko się ułoży. To chore,
bo na jej miejscu zrobiłabym dokładnie to samo, ale z mojej
perspektywy wyglądało to zupełnie inaczej. Kochałam tatę. Nie
byłam w stanie i najzwyczajniej w świecie nie chciałam go
przekreślać. Nigdy nie zapomnę jak nosił mnie na barana, gdy
byłam mała, jak bawił się ze mną w chowanego, jak w każde moje
urodziny jako pierwszy składał mi życzenia. Nie usunę z pamięci
wszystkich chwil, które spędziliśmy wspólnie – wszelkich
wyjazdów, wakacji, imprez rodzinnych. Choćbym nie wiem jak się
starała on zawsze jest i będzie moim tatą i będę go kochać.
Mimo że jego związek z mamą się rozpadł.
Z zamyśleń wyrwało mnie ciche
pukanie do drzwi. Nic nie odpowiedziałam, a mimo to po chwili w moim
pokoju ukazała się sylwetka Matta. Podszedł do mnie i usiadł obok
na łóżku, które skrzypnęło cicho pod jego ciężarem.
-Wiem, że powinienem ci
powiedzieć. - mruknął.- Tobie albo mamie.
Spojrzałam na niego – był
zakłopotany.
-Ale miałem nadzieję, że
wszystko się ułoży. Przepraszam. - dodał po chwili zerkając na
moją twarz.
Kiwnęłam tylko głową i oparłam ją
na jego ramieniu. Przymknęłam oczy. Matt pogładził mnie
delikatnie po włosach.
-A tak na marginesie możesz mi
wyjaśnić co ty robiłaś całą noc u Olivera? - spytał poważnym
tonem spoglądając na mnie badawczo.
-Spałam Matt. - odparłam kładąc
się na łóżku.
Przewrócił tylko oczami, wiedział że
nie mam zamiaru wracać do tego tematu. Niech moja relacja z Oliverem
pozostanie tylko między mną a nim. Nie chciałam wzbudzać żadnych
podejrzeń Matta, bo przecież nie miał o co się denerwować
Usłyszałam jego telefon, sięgnął
po niego do kieszeni spodni i odebrał połączenie wcześniej
mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Zaczął coś mówić, ale
kompletnie się na tym nie skupiłam, patrzyłam się na sufit jakby
było na nim coś niezmiernie ciekawego. Myślami krążyłam gdzieś
zupełnie daleko.
-Destiny! - powiedział Matt
machając mi telefonem przed oczami.
Zabrałam mu go i przyłożyłam do
swojego ucha. Po drugiej stronie usłyszałam zachrypnięty głos
Olivera.
-Nie zapomniałaś czegoś
przypadkiem? - spytał od niechcenia.
-Wiem, wiem torebka. - odparłam od
razu nie zwracając uwagi na jego niedbały ton. - Kiedy mogę ją
odebrać?
-O której kończysz w
poniedziałek? - zadał kolejne pytanie.
Zmarszczyłam swoje brwi, ale
odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Dodał jeszcze, że po mnie
podjedzie i jedyne co teraz słyszałam to dźwięk zakończonego
połączenia. Westchnęłam tylko i oddałam telefon wpatrującemu
się we mnie bratu. Nic nie powiedział, ale patrzył się
nieprzerwanie z nadzieją, że sama zacznę mówić.
-Jak zareagowała mama? - zapytałam
zmieniając temat.
-Płakała. - odpowiedział
wzruszając ramionami. - Ale nie martw się, da sobie radę. Wezmą
rozwód, życie będzie toczyć się dalej.
Dla mnie to wszystko wcale nie było
takie proste. Ta sytuacja była taka przytłaczająca, czułam się
okropnie. Jeżeli ja tak to przeżywam to co musi czuć mama?
Współczułam jej, ale nie miałam sił aby iść z nią o tym
porozmawiać, przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie w
porządku. Nie byłam do niej przywiązana, zawsze miałam lepszy
kontakt z tatą mimo jego paskudnego charakteru. Kochałam ją
bardzo, ale oddzielała nas jakaś bariera, która nie pozwalała na
okazywanie swoich uczuć. Dobiło mnie to okropnie, bo wiedziałam,
że teraz potrzebuje mojego wsparcia bardziej niż kiedykolwiek.
Kiedy zeszliśmy na dół tata pakował
swoje rzeczy do walizki. Oparłam się o futrynę drzwi i wpatrywałam
się w każdy ruch jaki wykonywał. Był postawnym mężczyzną, ale
w przeciągu tych kilku godzin wydawał mi się mniejszy i słabszy.
Jego twarz wskazywała na duże zmęczenie. Kiedy skończył oparł
ręce na biodrach uśmiechając się do mnie pocieszająco. Mimo że
żywiłam do niego szczerą nienawiść po tym co zrobił
odwzajemniłam ten gest. Wciąż mocno go kochałam.
-Chodź. - mruknął i objął moje
ciało ramieniem prowadząc do salonu.
Usiedliśmy na kanapie, ojciec zdjął
okulary i przetarł zmęczone oczy po czym ponownie założył czarne
oprawki na nos.
-Wiem, że to dla ciebie trudne
Destiny, ale uwierz, że nie miałem na celu waszej krzywdy. Zdaję
sobie sprawę z tego, że popełniłem błąd, ale jedynym wyjściem
z tej sytuacji jest rozwód, naprawdę. Kocham cię i nie chcę,
żebyś mnie znienawidziła chociaż to zrozumiem. Zależy mi na
tobie tak jak kiedyś i jest to kwestia bezsporna. - powiedział jak
zwykle zachowując spokój.
-Kochasz tę kobietę? - zapytałam
niepewnie po chwili ciszy zagryzając przy tym swoje wargi.
Poczułam smak krwi w ustach.
-Tak, kocham Stephanie. - odparł
bez najmniejszego zastanowienia. - Przykro mi to mówić, ale z
twoją mamą łączysz mnie już tylko ty.
Jego ostatnie słowa zabolały, ale nie
dałam tego po sobie poznać. Kiwnęłam tylko głową. Kiedy tak
siedzieliśmy w ciszy w salonie pojawiła się mama z Matt'em.
Stanęła nad nami, w ręku trzymała kieliszek czerwonego wina.
-Próbujesz przeciągnąć naszą
córeczkę na swoją stronę? - spytała ojca nie ukrywając
wyrzutów.
Zacisnęła ciasno wargi, jej oczy były
czerwone od płaczu. Ręka, w której dzierżyła szklany kieliszek
trzęsła się niespokojnie. Przyznam, że nigdy nie widziałam jej w
takim stanie. Poczułam się jak rzecz, którą na siłę chce
wyszarpać z cudzych ramion.
-Uspokój się Caroline. - odparł
tata podnosząc się ciężko z kanapy. - Będę się już zbierał.
- dodał i pożegnał się z nami krótko.
Ku mojemu zdziwieniu nawet podał sobie
ręce z moim bratem – to było szokujące. Mama usiadła na
miejscu ojca, poczułam nieprzyjemną woń alkoholu. Wzdrygnęłam
się lekko.
-Jesteś taka śliczna. Nawet nie
wiem kiedy tak wyrosłaś - dotknęła moich włosów. - Twój
tata mnie zranił. - dodała po czym kontynuowała – Nigdy mu nie
wybaczę. Obydwie nigdy mu nie wybaczymy, prawda? Przecież jesteśmy
silne.
Jej pijackie wywody przyprawiły mnie o
dreszcze na ciele. Poderwałam się z kanapy i natychmiast opuściłam
pomieszczenie nawet nie oglądając się za siebie.
Zatrzasnęłam drzwi do swojej sypialni
i oparłam się plecami o ich zimną powierzchnię. Moje ciało
ogarnął niekontrolowany szloch. Osunęłam się powoli na podłogę
po czym objęłam kolana ramionami.
Bałam się, tak cholernie się bałam.
Komentujcie kochani, bo to bardzo motywuje do pracy! Wiem, że ostatnio miałam dość długą przerwę od pisania i mogłam stracić wielu czytelników, ale wierzę że jest was więcej niż ilość komentarzy pod ostatnim postem. :))