piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 6.

    Zaspana zwlekłam się z wygodnego łóżka. Nienawidziłam porannego wstawania. Podziwiałam Matta, który od razu po usłyszeniu budzika wstawał bez żadnego problemu. Właśnie Matt... nie odbierał ode mnie ostatnio telefonów. Pewnie był zwyczajnie zajęty, ale zaczęło mi brakować spokojnych rozmów z bratem. On zawsze potrafił podnieść mnie na duchu.
Powolnym krokiem skierowałam się w stronę mojej łazienki. Wykonałam poranną toaletę, jak każdego poranka. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze i ochlapałam twarz zimną wodą, chcąc się trochę rozbudzić. Jakimś cudem poskutkowało. Już trochę ożywiona wróciłam do pokoju i zaczęłam pakować swoją torbę na dzisiejszą, pierwszą próbę. Przyznam, że byłam podekscytowana i przeraźliwie ciekawa osoby, z którą będę tańczyć. Zrzuciłam z siebie dużą, męską koszulkę, którą zabrałam kiedyś tacie i dresowe spodenki po czym ubrałam się w czarną spódnicę tubę i koszulkę na ramiączkach tego samego koloru. Spojrzałam za okno: gałęzie drzew rosnących po przeciwnej stronie ulicy kołysały się na dość mocnym wietrze. Zdecydowałam się więc też na biały, delikatny i luźny sweterek. Na usta nałożyłam tylko pomadkę bo nie chciałam, żeby makijaż spłynął mi na ćwiczeniach. Zabrałam swoją torbę i wyszyłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Na dole był tylko tata, bo mama wyszła wcześniej.
-Hej. - przywitałam się z nim nastawiając wodę na herbatę.
-Dzień dobry. - odpowiedział oschle najwyraźniej wciąż obrażony, za tamtejszą kolację.
Przewróciłam oczami i dolałam mleka do mojej herbaty. Postawiłam kubek na stole i zabrałam się za robienie kanapki. Ojciec wstał od stołu i skierował się w stronę wyjścia.
-Mam cię odwieźć czy pojedziesz autobusem? - krzyknął z przedpokoju.
-Wolałabym pojechać z tobą, ale chciałam jeszcze zjeść. - odkrzyknęłam.
-W takim razie pojedziesz autobusem. - powiedział wchodząc do kuchni i poprawiając krawat. - Śpieszy mi się. - dodał.
Spojrzałam na niego ze złością i bez słowa wzięłam jabłko, które wsunęłam do torby. Ile można być obrażonym? Zostawiłam moje niezjedzone śniadanie i skierowałam się za tatą do wyjścia. Założyłam jeszcze bordowe martensy i wyszłam z mieszkania od razu zbiegając po schodach. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi pasażera auta taty i natychmiast weszłam do środka, gdy tylko usłyszałam dźwięk zamka.
Jazda minęła nam w totalnej ciszy i w dość napiętej atmosferze. Miałam jakieś dziwne wrażenie, że powodem jego nieznośnego zachowania nie jest tylko obecna sytuacja w domu. Chyba coś go gryzło, a że nie należał do zbyt otwartych ludzi nie mogłam nic na to poradzić. Gdy podjechaliśmy pod szkołę wreszcie otworzyły mu się usta.
-Jestem z ciebie naprawdę dumny. - powiedział a ja ucieszyłam się, że tym razem to nie jest żadna uszczypliwa uwaga.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się pod nosem.
Odpięłam pasy i otworzyłam drzwi chcąc wyjść.
-Kocham cię tato. - dodałam odwracając się jeszcze w jego stronę.
-Ja ciebie też. - odparł i obdarzył mnie uśmiechem.
Zatrzasnęłam drzwi i powolnym krokiem skierowałam się w stronę szkoły. Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałam Anthony'ego opartego o jedną z kolumn . Pierwszy raz to on czeka na mnie, a nie ja na niego. Podeszłam do chłopaka i zdjęłam mu słuchawki z uszu bo przecież nawet mnie nie zauważył.
-No, no. Jestem pełna podziwu. - powiedziałam kiwając głową z uznaniem.
-Wreszcie! Ile można czekać? - odparł
-Żartujesz sobie? A jak ja tu sterczę nie powiem... - odparłam oburzona
-Och zamknij się już. - przerwał mi w połowie zdania.
Chciałam jeszcze coś dodać, ale sobie odpuściłam. Weszliśmy do szkoły od razu kierując się w stronę dużej sali, gdzie odbywały się przesłuchania. W środku nie było zbyt wiele osób. Wbrew pozorom ról w sztuce nie było za dużo, z tym że każdy miał swojego zastępcę. Rozejrzałam się po wszystkich a moją uwagę przykuł jeden chłopak. Stał samotnie przy lustrzanej tafli z telefonem w ręku. Nie widziałam go nigdy wcześniej więc pewnie to z nim będę tańczyć. Był dość wysoki, brunet, przystojny. Wyglądał na miłego. Trąciłam ramieniem Anthony'ego i kiwnęłam głową w kierunku chłopaka.
-Jak myślisz dobrze trafiłam? - spytałam chociaż mój przyjaciel raczej nie znał się na ludziach biorąc pod uwagę z kim chodził wcale nie tak dawno temu.
-Chodź, sprawdzimy. - wzruszył ramionami i skierował się w stronę chłopaka.
No tak, Anthony nigdy nie miał problemów z nawiązywaniem nowych znajomości. W jego przypadku to było coś naturalnego podejść i zagadać. Gdyby nie był pewny siebie pewnie byśmy się nie znali, bo to on zrobił ten pierwszy krok.
-Co ty robisz? Wracaj! - mruknęłam chcąc go przyciągnąć z powrotem. Był jednak za silny i to ja wylądowałam przy jego ramieniu.
Prychnęłam rozwścieczona, a ten tylko się zaśmiał. Szybko przybrałam jednak uśmiech na twarz bo zbliżyliśmy się do mojego „partnera”.
-Hej. Ty jesteś pewnie... - zaczął Anthony, ale chłopak przerwał mu w pół zdania.
Podniósł głowę i spojrzał na nas, a jego brązowe oczy zaświeciły się radośnie. Chyba się ucieszył, że nie będzie musiał już tu tak stać samotnie z telefonem. Pewnie nikgo nie znał z Sheffield, w końcu był z Londynu i to tam się uczył.
-Harry. - uśmiechnął się podając dłoń Anthony'emu, który też się przedstawił. - Wy wiecie pewnie, która to jest Destiny? Mam z nią tańczyć, a dość sporo tu dziewczyn. - odparł kierując swoją dłoń na szyję w geście zakłopotania. - Mam taką cichą nadzieję, że będzie ładna. - zaśmiał się patrząc na nowo poznanego kolegę.
-To się nie przeliczyłeś. - Anthony spojrzał na mnie znacząco.
Zarumieniłam się nieznacznie i obdarzyłam Harry'ego przyjaznym spojrzeniem.
-To ja. - mruknęłam zawstydzona.
-Miałeś całkowitą rację. - powiedział uśmiechając się zalotnie.
Zignorowałam to i odwróciłam wzrok w stronę profesora Millera, który właśnie wszedł do sali. Na jego widok przypomniałam sobie o tej całej chorej sytuacji. Zastanawiałam się czy do niego też doszły te idiotyczne plotki. Kilka osób spojrzało na mnie z dziwnymi uśmiechami na twarzy, gdy ten zaczął mówić. Nie zwróciłam na to większej uwagi tak jak chłopaki za moimi plecami, którzy zawzięcie dyskutowali na jakiś temat.
-To dla was ogromne wyróżnienie. Uwierzcie mi, że niezmiernie ciężko było dokonać wyboru. - powiedział nauczyciel – Razem z profesor Cooper pokładamy w was duże nadzieje. Czeka was naprawdę ogromny wkład pracy, więc jeżeli komuś to nie odpowiada proszę wyjść w tej chwili. - rozejrzał się po sali jakby naprawdę myślał, że ktoś teraz opuści pomieszczenie i dodatkowo trzaśnie drzwiami. - Na koniec jeszcze chciałem wam przedstawić mojego ucznia Harry'ego, który wcieli się w rolę księcia. - w tym momencie wszyscy spojrzeli na chłopaka stojącego za moimi plecami i wciąż rozmawiającego z Anthonym. - Ale jak widać KSIĄŻĘ jest zbyt zajęty dyskusją z panem Craigiem. - powiedział podnosząc brwi.
Odwróciłam się w ich stronę i obdarzyłam morderczym spojrzeniem, po którym zorientowali się dopiero, że to o nich mowa. Uśmiechnęli się głupkowato, a Anthony pomachał do nauczyciela, na co kilka osób wybuchło głośnym śmiechem.
 -Dziękuję Destiny, jak widać jesteś bardziej skuteczna ode mnie. - powiedział uśmiechając się w moją stronę profesor.
W tym momencie doszłam do wniosku, że do Millera raczej nie dotarła żadna z tych plotek,więc chyba nie mam żadnych większych powodów do zmartwień. Niech ludzie gadają.
Kogo ja chcę oszukać? Zawsze będę się przejmować tym co inni o mnie myślą. Nienawidzę tego. Po prostu nie znoszę. Wmawianie sobie, że jestem twarda nic nie zdziała. Chyba pora się z tym pogodzić, prawda? Uhm... łatwo powiedzieć.
Otrząsnęłam się, gdy do sali weszła profesor Cooper. Klasnęła w dłonie i kazała nam się przebrać. Skierowałam się do szatni dziewczyn i wyciągnęłam z torby strój do ćwiczeń. Szybko się przebrałam, żeby nie musieć przebywać w towarzystwie tych wszystkich żmij. Mogłam się założyć, że gdy tylko opuściłam szatnię rozpoczęła się w niej gorąca dyskusja na mój temat. Podeszłam do drążka i zaczęłam się rozciągać. Po chwili obok mnie pojawiła się profesor Cooper.
-Mam nadzieję Destiny, że mnie nie zawiedziesz. - powiedziała patrząc mi w oczy tym swoim przeszywającym spojrzeniem.
-Dziękuję za szansę. - odparłam stając naprzeciwko niej.
-Jesteś utalentowana, to niewątpliwe. Byłabym niesprawiedliwa, gdybym wybrała kogoś innego. - uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
W sali pojawiła się już cała reszta, więc odeszła ode mnie stając na środku
Zaczęła się próba. Cóż, próba jak próba. Nic nadzwyczajnego. Wykonywaliśmy kolejne ćwiczenia i przyznam, że po tych dwóch godzinach ciągłego ruchu byłam już zmęczona, a to jeszcze nie koniec. Znaczy dla innych owszem, ale ja, Harry i Anthony oraz Vanessa musieliśmy przećwiczyć jeszcze wszystko tylko, że wspólnie. Tym razem zajęcia poprowadził profesor Miller. Myślę, że chyba po to go tutaj sprowadzili. Pewnie specjalizował się w trenowaniu par.
-A więc Harry z Destiny, a Anthony z Vanessą. - mruknął patrząc w kartkę. - Dokładnie. - dodał odkładając ją na mały, drewniany stolik.
Anthony stanął obok swojej byłej dziewczyny z dość niemrawą miną. Vanessa zaś zachowywała się jakby w ogóle nie istniał. Mimo wszystko ja nadal uważam, że ona wciąż coś do niego czuje tylko stara się to ukryć pod maską wrednej zołzy.
-Co on taki skrzywiony? - szepnął Harry przysuwając się do mnie nieznacznie.
-Chodzili kiedyś ze sobą. - odpowiedziałam starając się skupić na tym co tłumaczył profesor.
Miller podszedł do Vanessy i zademonstrował nam ćwiczenie. Spojrzałam niepewnie na Harry'ego. Nigdy wcześniej z nim nie tańczyłam, nie wiedziałam jaki jest, jakie ma ruchy. Anthony'ego pod tym względem znałam doskonale i naprawdę żałowałam, że z nim nie tańczę, ale trzeba podejmować wyzwania.
-No Harry, tylko się skup. - powiedział profesor patrząc na ucznia.
-Ja zawsze jestem skupiony, sorze. - uśmiechnął się do niego radośnie.
Na pierwszy rzut oka było widać, że Harry był ulubieńcem Millera, bo dobrze się dogadywali. Miło poznać nauczyciela z pasją, a człowiek, który będzie nas szkolił na pewno taki właśnie jest.
-Jasne, szczególnie wtedy jak... - zaczął mężczyzna, ale jego wypowiedź została szybko przerwana.
-No o czym sor mówi? Lepiej jej nie straszyć. - zaśmiał się patrząc na mnie.
Otworzyłam szeroko oczy i kierowałam swój wzrok to na jednego, to na drugiego.
-Nieważne. - dodał Harry uśmiechając się uroczo. Wzruszyłam tylko ramionami i odsunęłam się od niego kilka kroków. Czułam, że Miller się nam przygląda z zaciekawieniem. Wykonałam płynne suivi* i zaraz przed Harry'm zrobiłam Pas de soubresaut**. Chłopak złapał mnie zręcznie w talii i chwilę potem odstawił na parkiet. Zakończyłam tradycyjnie w V pozycji***.
Przyznam, że Harry był całkiem dobry w partnerowaniu. Czułam, że będzie mi się z nim dobrze współpracowało.

-Dobrze. - mruknął Miller. - Powinieneś ją trochę wcześniej złapać, od razu, gdy zauważysz jak tułów wygina się do tyłu, rozumiesz? - spytał patrząc na Harry'ego.
-Jasne. - powiedział zdając sobie sprawę ze swojego błędu.
Osobiście w ogóle mi to nie przeszkadzało, ale widocznie miało jakieś tam znaczenie.
-Jeszcze raz. - odparł profesor.
Wykonywaliśmy kolejne kroki, a czas jakoś szybko upłynął. Nim się obejrzałam był koniec próby. Profesor podziękował nam i udał się ku wyjściu. Anthony natychmiast podszedł do mnie i Harry'ego nie ukrywając swojej złości.
-Musieli wybrać akurat ją? - warknął wściekły.
-Przestań. - powiedziałam bo Vanessa zbliżała się w naszą stronę.
-Hmm, Anthony mogę cię na chwilę prosić? - spytała patrząc na chłopaka.
Ten tylko wzniósł oczy ku górze, ale odwrócił się w jej stronę. Złapałam Harry'ego za nadgarstek i odciągnęłam go od byłej pary. Nie chciałam im przeszkadzać, więc wyszliśmy z sali. Zniknęłam za drzwiami do damskiej szatni i zaczęłam się przebierać w swój normalny strój. W momencie, gdy zakładałam bluzkę drzwi otworzyły się gwałtownie, a do środka wpadł Harry. Chłopak odwrócił się do mnie plecami i zamknął za sobą drzwi.
 -Co ty wyprawiasz?! - spytałam oburzona i czerwona ze złości.
 -Już? - spytał mając na myśli, czy może się już odwrócić.
Szybko zarzuciłam na siebie bluzkę i odpowiedziałam twierdząco.
-Anthony powiedział, żeby na niego nie czekać i zniknął, gdzieś z tą całą Vanessą czy jak jej tam. - odparł z uśmiechem na ustach. - Myślisz, że do siebie wrócą? - dodał po chwili.
Wcisnęłam na nogi martensy i zabrałam swoją torbę z ławki. Wyszłam z szatni z chłopakiem i wzruszyłam ramionami.
 -Sama już nie wiem. Z jednej strony wydaje mi się, że ona wcale nie jest taka zła, ale z drugiej to coś mi mówi, że Vanessa knuje jakąś swoją intrygę. - odparłam obojętnie zgodnie z prawdą.
Spojrzał na mnie rozbawiony dotrzymując mi kroku.
-Brzmi jak z jakiejś kiepskiej komedii o rozpieszczonych nastolatkach, serio. Swoją drogą może dasz się zaprosić na kawę? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem na ustach.
Nie potrafiłam mu odmówić, więc tylko się zgodziłam. Nie musiałam wracać do domu od razu po szkole także nic nie stało na przeszkodzie.
-Chwila, ty w ogóle znasz miasto? - skierowałam pytanie w jego stronę, gdy już opuściliśmy szkołę.
-Nie bardzo. - posłał mi zakłopotane spojrzenie.
Zaśmiałam się tylko i pokierowałam nas w stronę moich ulubionych miejsc w Sheffield. Pokazałam mu, gdzie są najlepsze cukiernie restauracje, gdzie chodzę na lody i które kawiarnie są moimi ulubionymi. Sądząc po jego wyrazie twarzy chyba mu się tu spodobało. Sama też je lubiłam, było piękne na swój sposób. Tętniło życiem, ale jednocześnie nie było zatłoczone, jak na przykład Londyn czy inne europejskie metropolie. Harry opowiadał mi trochę o swojej rodzinie, ja o swojej i nawet nie wiem kiedy upłynęło te kilka godzin.

* to taki krok, w którym baletnica "pływa" po parkiecie
** wyskok, gdzie plecy wyginają się w charakterystyczny łuk
*** w balecie wyróżnia się V pozycji, to jedna z nich

Taki nijaki, ale powiem Wam, że jestem zadowolona. Nawet nie wiem czemu. ;]
Oliver Księciem tańczącym balet? NO NAWET JA BYM TEGO NIE WYMYŚLIŁA. No błagam, wyobraźcie go sobie... Nieważne. XD To nie na moją psychikę, zdecydowanie nie. W następnym rozdziale nasz czołowy drań powinien się już pojawić.  Swoją drogą chciałam podziękować za wszystkie wyświetlenia, komentarze i obserwatorów. Nie wyobrażacie sobie jak to ułatwia pisanie. Jesteście najlepszymi czytelnikami pod słońcem. <3
Tak w ogóle rozważam założenie drugiego bloga, bo piszę drugie opowiadanie o innej tematyce niż ta, ale się trochę obawiam. Szczerze mówiąc już mnie męczy pisanie kolejnych rozdziałów i zapisywanie ich tylko na martwym dysku. ;c Sama nie wiem, pomóżcie coś. 
Rozpisałam się trochę, ale już spadam. NIE BĘDĘ WAS KATOWAĆ. ;D 
Dziękuję Wam i proszę o komentarze bo pod ostatnim postem pozytywnie mnie zaskoczyliście!  

  
Moje wyobrażenie Harry'ego. Jak znalazłam to zdjęcie to już wiedziałam, że to on. XD

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 5.

   Z moich słuchawek sączyła się cicho jakaś spokojna piosenka. Wpatrzona w obraz za oknem i starałam się odciąć od otaczającego mnie świata. Mój wzrok krążył po twarzach ludzi, którzy właśnie wsiadali do autobusu. Jechałam do szkoły, ale większość moich zajęć została odwołana z powodu przedstawienia ról do sztuki. Nie wiem jaki sens jest w przekładaniu w tym celu połowy lekcji, ale szczególnie mi to nie przeszkadzało.
Ostatnie dni minęły mi bardzo szybko. Pewnie dlatego, że stale starałam się czymś zająć. Zwyczajnie nie mogłam pozwolić by moje myśli krążyły wokół nieudanego przesłuchania i zaprzepaszczonej szansy. Gryzło mnie to niemiłosiernie. Cały rok przygotowałam się do tego przesłuchania, liczyłam na tą rolę. Cholera. Miałam nie zaprzątać sobie tym głowy. Było – minęło.
Zorientowałam się, że teraz mój przystanek. Szybko wstałam z miejsca zarzucając torbę na ramię i wyszłam z autobusu. Swój wzrok skierowałam na budynek szkoły. Stary, ogromny gmach, który wyjątkowo przypadł mi do gustu. Powiedziałabym, że jest wyjątkowy. Mimo wszystko cieszę się, że uczęszczam właśnie do tej placówki. Nieraz chciało mi się płakać i krzyczeć z wysiłku, ale gdy patrzę wstecz nie sądzę, że te sytuacje były aż takie straszne jak mi się wydawały. Weszłam po schodach i oparłam się plecami o jedną z sześciu kamiennych kolumn przed wejściem. Anthony powiedział, że będzie na mnie czekał, ale jak zwykle ten przykry obowiązek przypadł mojej osobie. Jednak dzisiaj nie musieliśmy się szczególnie śpieszyć. Przywitałam się z kilkoma znajomymi, którzy wchodzili do szkoły – wszyscy byli podekscytowani ogłoszeniem ról. Wreszcie usłyszałam charakterystyczny, mocny trzask drzwiami samochodowymi. Anthony wysiadł z auta swojego ojca i zaczął się rozglądać. Uśmiechnął się szeroko i podbiegł do mnie przeskakując co drugi schodek.
-Cześć. - powiedział krótko całując mnie w policzek. - Przepraszam cię, siostra znowu piekielnie długo myła włosy.
-Jak zwykle! Jesteś okropny, wszystko na nią zwalasz, a tak naprawdę doskonale wiemy kto tu jest spóźnialski i zawsze się wlecze. - wzniosłam oczy ku górze.
-Nie zmuszaj mnie do tego, żebym był dla ciebie niemiły. - zagroził mi palcem. - Mam dzisiaj wyjątkowo dobry dzień. - stwierdził z uśmiechem na ustach.
-O widzisz? Ja niekoniecznie. - mruknęłam.
-Stało się coś? - zapytał po czym przywitał się z jakimś kolegą.
-Nie, po prostu tak jakoś. - uśmiechnęłam się do niego, żeby nie zadawał więcej pytań.
Anthony należał do takich osób, które jak już uczepią się jakiegoś tematu to nie odpuszczą. Dlatego wolałam mu się zbytnio nie zwierzać. On jest zupełnie taki jak Hope. Może dlatego tak świetnie się z nim dogaduje?
-Dobra, chodź już. Chcę zobaczyć wyniki. - powiedział ucieszony.
Spojrzałam na niego jak na dziecko i nie zrobiłam nawet kroku. Odwróciłam wzrok od jego twarzy i odetchnęłam spokojnie.
-Destiny? - spytał niepewnie jakby bał się, że zaraz wybuchnę.
-Jak pomyślę, że ta... ta.. - wzięłam głęboki oddech. - że Vanessa dostanie tę rolę to aż mi się coś robi. - wyrzuciłam z siebie.
Spojrzał na mnie uśmiechając się głupkowato.
-Ach ta wasza kobieca życzliwość. - powiedział podnosząc wzrok jakby podziwiał jakieś arcydzieło. - Może lepiej sprawdzimy bo jestem pewien, że ona nie dostanie głównej roli.
Wzruszyłam ramionami i skierowałam się za chłopakiem. Na głównym korytarzu, obok tablicy informacyjnej zrobił się mały tłumik. Każdy szeptał coś między sobą. Nie sądziłam, że ta sztuka aż tak się odbije na szkolnym życiu. Wszyscy o tym rozmawiali. Mimo że nie każdy będzie mógł wziąć w niej udział to po całym wydarzeniu organizują jakiś bal. To wszystko po to, żeby uzyskać sponsorów na rozbudowanie budynku. Z jednej strony ciekawe oderwanie od codziennej rutyny, a z drugiej trochę przytłaczające.
Anthony przecisnął się bliżej tablicy, a ja zaraz za nim. Spojrzałam na średniej wielkości kartkę zawieszoną na samym wierzchu i przeleciałam wzrokiem po nazwiskach. W momencie, gdy zobaczyłam literki układające się w Fosher Destiny przy imieniu Aurory do moich oczu napłynęły łzy szczęścia. Byłam w szoku i wcale nie ukrywałam swojego zdziwienia. Anthony spojrzał na mnie z radością i na powrót zaczął przeciskać się przez tłum, tym razem dodając głośno:
-Proszę o miejsce dla naszej gwiazdy.
Posłałam mu tylko uderzenie łokciem w bok i mordercze spojrzenie. Podniósł ręce w niewinnym geście i pociągnął mnie w stronę zachodniego skrzydła, gdzie rzadko kto się pojawiał. Gdy już znaleźliśmy się na pustym korytarzu mocno przytuliłam się do chłopaka. Żadne słowo nie jest w stanie opisać mojego szczęścia w tamtej chwili. Anthony uniósł mnie delikatnie i obrócił się kilka razy wokół własnej osi. Zaśmiałam się do jego ramienia. Gdy poczułam jak moje stopy dotykają podłogi odsunęłam się od niego i oparłam swoje plecy o zimną ścianę.
-Anthony, ale jak to jest w ogóle możliwe? Przecież chyba wypadłam najgorzej na przesłuchaniu. - mruknęłam powątpiewając.
-Widocznie oceniali za całokształt. I bardzo dobrze, przecież jesteś najlepszą osobą do tej roli. - powiedział stając przede mną.
-Sama nie wiem.
-Zasłużyłaś sobie na to, Destiny. Tylko mam nadzieję, że dasz sobie radę. - dodał uciekając ode mnie wzrokiem.
-Oczywiście, że dam sobie radę. Przecież nie zmarnuję takiej szansy. - powiedziałam pełna entuzjazmu.
-Nie chodzi mi o to. Jestem pewien, że wypadniesz cudownie, ale boję się o ciebie. Wiem jaka jesteś, jak łatwo cię złamać. Musisz się przygotować na uszczypliwe uwagi i to nie tylko ze strony Vanessy. - odparł wyjątkowo poważnie.
Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że Anthony zna mnie lepiej niż mi się wydawało. Mogłam na niego liczyć i było mi głupio, że wcześniej tego nie dostrzegłam. Nie dostrzegłam jakiego cudownego mam przyjaciela.


                                                                                  ~~*~~


   Z przykrością muszę stwierdzić, że Anthony miał całkowitą rację twierdząc, że zostanę obrzucona mnóstwem plotek na mój temat. Z początku wcale mi to nie przeszkadzało, wręcz śmieszyło, ale z czasem stało się dość uciążliwe. O dziwo ich źródłem wcale nie była Vanessa, która również będzie się przygotowywała do roli Aurory, na wypadek gdyby mi się coś stało. Szczerze mówiąc to trochę mnie to uraziło. Jakby z góry zakładają, że sobie nie poradzę, ale jednak każdy miał swojego zastępcę. Sam Anthony też był rezerwowym na księcia Desire. Swoją drogą to właśnie dzisiaj poznam tego chłopaka, z którym będę głównie tańczyć. Profesor jeszcze nam go nie przedstawiła. Mam tylko nadzieję, że nie będzie naburmuszonym idiotą. Chyba nie jestem zbyt wymagająca?
Przechodziłam właśnie przez główny korytarz, co w obecnej sytuacji było niezbyt przyjemne. Wszyscy się na mnie patrzyli i szeptali coś między sobą. Co niektórzy nawet wybuchali głośnym śmiechem. Przybrałam obojętną minę i z podniesioną głową podeszłam do mojej szafki. Wsadziłam tam wszystkie, niepotrzebne już książki i przeczesałam moje jasno-brązowe włosy. Te wszystkie szepty za moimi plecami sprawiły, że chyba zbyt mocno zatrzasnęłam swoją szafkę. Teraz już naprawdę każdy wlepił we mnie swoje spojrzenie. Przyznam, że w tym momencie coś we mnie pękło. Szybko przeszłam przez ten zatłoczony korytarz, nie oglądając się za siebie. Zauważyłam, że teraz już prawie nikt nie mówi mi nawet głupiego ”Hej”. Przecież nikomu nie zrobiłam krzywdy. No, ale chyba co niektórzy nie potrafią zrozumieć, że nie, mój ojciec wcale nie zapłacił dyrektorowi, żebym dostała tą rolę. A moja matka wcale się nie przyjaźni z profesor Cooper. No kto by pomyślał?
Pokręciłam głową i skierowałam się w stronę zachodniego skrzydła. Tam chociaż jest spokój. Na końcu korytarza dostrzegłam Anthony'ego i Toma, którzy zawzięcie na jakiś temat dyskutowali. Już miałam do nich podbiec, gdy spostrzegłam, że tematem ich rozmowy jest właśnie moja osoba. Stanęłam nasłuchując, a oni wciąż mnie nie zauważyli.
-No ty chyba w to nie wierzysz? - krzyknął Anthony do przyjaciela
-Sam już nie wiem, stary. - mruknął Tom. - Dla mnie to jest całkiem prawdopodobne. Widziałeś jak ją wtedy bronił przed Cooper? To było dziwne. Cała szkoła o tym trąbi. Weź ty się lepiej zastanów z kim się trzymasz bo ja nie chcę mieć z nią nic wspólnego. - w tym momencie klepnął chłopaka po ramieniu i odszedł od niego kierując się w moją stronę.
Gdy mnie zauważył przystanął na chwilę, ale zaraz potem znów szedł pewnym krokiem. Ominął mnie nawet na mnie nie patrząc. Stałam jeszcze przez chwilę w jednym miejscu po czym podeszłam do przyjaciela.
-O czym on mówił?- spytałam pokazując na plecy Toma.
-O niczym. - mruknął odwracając ode mnie wzrok.
-Anthony! Nie jestem tępa! - podniosłam swój głos. - Powiedz mi o co chodzi.
-Wszyscy uważają, że przespałaś się z tym całym Millerem. - powiedział siląc się na całkiem spokojny ton, jakby mówił o pogodzie.
-SŁUCHAM? - krzyknęłam
Chłopak wzruszył ramionami i uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
Czyli teraz naprawdę wyszłam na paskudną zołzę. Po raz pierwszy doświadczyłam jaką siłę mają w sobie plotki. To było okropne. Ktoś sobie wymyślił taką bzdurę usprawiedliwiając się tym, że ten Miller zachował się po ludzku i zwyczajnie mi pomógł, gdy się spóźniłam.
-Ja już tak nie mogę. - nim się obejrzałam z moich oczu pociekł strumień łez.
Obraz mi się zamazał i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Tak jak teraz czułam się tylko wtedy, gdy w wieku 6 lat pękł mi balon nad morzem we Włoszech. Naprawdę już nie miałam siły do nich wszystkich.
-Boże, Destiny ty płaczesz! Chodź tu. - mruknął otaczając mnie ramieniem.
-Niech oni sobie wezmą tą rolę, nie chcę jej już. - powiedziałam, gdy ogarnął mnie kolejny spazm.
-Nawet mi tak nie mów.
-Będziesz miał mokrą koszulę. - odparłam, gdy już trochę się uspokoiłam.
-Mokra odzież ładnie podkreśla moje idealne ciało. Płacz, płacz. - odpowiedział całkiem poważnie.

I jest piąty. Nie sprawdzałam tego rozdziału, więc przepraszam za jakieś błędy. Nie jestem zbytnio zadowolona. Taki o niczym, sama nie wiem.  A i kochani proszę o komentarze! Szczerze mówiąc sądziłam, że czyta to więcej osób niż te 6 komentujących. Także jeśli to czytasz to skomentuj. ;]

Obserwatorzy

.