niedziela, 22 września 2013

Rozdział 17.

   Co za idiota. Normalnie mnie krew zalewała. Szłam wkurzona z założonymi rękami przez zaludnione Sheffield. Czy on może zacząć liczyć się z moim zdaniem? To jest już irytujące. Co ja mówię, to jest wkurwiające! Mogłabym rzucać wyzwiskami na wszystkich i wszystko wkoło. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam taka wściekła. Kierowałam się do domu Effy. Nie zamierzałam wracać do Olivera i go przepraszać. Sam mógłby coś zrobić w tym kierunku. Ale nie no, PO CO? Kretyn... Po kilkunastu minutach marszu i obrzucania ludzi pogardliwym spojrzeniem dotarłam wreszcie pod dom przyjaciółki. Zadzwoniłam do drzwi i już po chwili otworzyła mi uśmiechnięta dziewczyna.
-Sharon! Mogłaś powiedzieć, że wróciłaś. - powiedziała uradowana.
Ostatni raz rozmawiałyśmy przez telefon, nie opowiadałam jej żadnych szczegółów z zaistniałej sytuacji. Trzeba będzie to nadrobić. Effy rzuciła mi się na szyję i zaczęła mnie ściskać jak pluszowego miśka. Odsunęłam się od niej i wtargnęłam do jej mieszkania.
-Stało się coś? - zapytała zamykając za mną drzwi.
Kiwnęłam tylko głową. Dziewczyna momentalnie zniknęła w salonie. Po chwili wróciła trzymając w rękach butelkę Jacka Danielsa. Uśmiechnęłam się pod nosem i powędrowałam za nią schodami na górę. Weszłam do jej pokoju i rzuciłam się na to mięciutkie łóżeczko. Zawsze jak u niej jestem to muszę poleżeć na tym nieziemskim materacu.
-To opowiadaj. - mruknęła podając mi butelkę.
Zrobiłam kilka łyków i rozkoszowałam się ciepłem rozchodzącym się po całym ciele.
-O włamaniu i róży już wiesz. - zaczęłam znów wypijając whiskey – Do tego wszystkiego musiałam się pokłócić z tym jebanym idiotą. Jak ja mogłam się zakochać w takim durniu. - wyrzucałam z siebie.
-Możesz jaśniej?
Opowiedziałam jej o naszej kłótni, tatuażu, a ona zaczęła się śmiać. Normalnie zbaraniałam.
-Chcesz mi powiedzieć, że pokłóciliście się o taką pierdołę? Nie no błagam.. Mógł cie zdradzić, uderzyć, cokolwiek. On chce sobie zrobić tylko tatuaż. Przecież się kochacie, nie warto tracić czasu na taką kłótnię.
-Ale na twarzy! On nie liczy się z moim zdaniem!
-Chyba nie myślałaś, że jak zaczniecie ze sobą chodzić przestanie się tatuować. To jego pasja Sharon, zrozum to. - powiedziała spokojnie.
Spojrzałam na nią gniewnie i głośno westchnęłam przechylając butelkę. Nie mógłby no nie wiem, chociażby zbierać znaczków, pocztówek? Tylko nie te przeklęte tatuaże.
Nic już nie mówiłam, zresztą Effy też się nie odzywała. Może i miała rację. Ale mnie najbardziej bolało to, że on nie potrafi wysłuchać, nie liczy się z moim zdaniem. Po prostu jak mi coś nie odpowiada Oliver musi zacząć kłótnię. To co będzie dalej, jak będziemy mieć poważniejsze problemy niż tatuaże? Bałam się. Właśnie chyba tak mogę opisać to uczucie. Kocham tego idiotę. Cholernie go kocham.
Potrząsnęłam głową i upiłam ostatni łyk alkoholu. Wypiłam całą butelkę?! Rzeczywiście szumiało mi już w głowie. Nagle w uszach usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz: Oliver. Zawahałam się chwilę, ale odebrałam.
-Sharon, gdzie ty jesteś? Twoja mama już wróciła, siedzę z nią u ciebie w domu, zaraz przyjeżdża policja, a ty się gdzieś szlajasz. - od razu mi wytknął.
-Spodziewałam się raczej przeprosin, ale no cóż...
-Jestem u Effy. - mruknęłam.
-Co ty masz taki dziwny ton? - zapytał z wyrzutem.
-Po prostu przyjedź, mama ci wytłumaczy gdzie. - powiedziałam i się rozłączyłam.
Wsadziłam telefon do kieszeni i energicznie wstałam z zamiarem ogarnięcia się. Niestety zakręciło mi się w głowie i klapnęłam z powrotem na łóżko.
-Chodź, doprowadzimy cię do stanu używalności. - zaśmiała się Effy.
Złapała mnie pod ramię i poprowadziła do łazienki. Bez przesady aż tak pijana nie byłam. Po prostu kręciło mi się w głowie i miałam małe mroczki przed oczami. Nic wielkiego...
-Wiesz, nie szukaj sobie faceta. Oni są głupi. Niby tacy cudowni, kochani a potem ukazuje się druga, pierdolona strona medalu. Zawsze tak jest! - pogroziłam jej palcem. - Zawsze! Z Davem też tak było, pamiętasz?
Effy spojrzała na mnie z politowaniem.
-A Nathan? Też okazał się dupkiem! Oni są chyba w jakiejś zmowie. Może to sekta? Co o tym myślisz? - powiedziałam pełna przekonania.
-Myślę, że jesteś pijana.
-Sekta to idealne wytłumaczenie! - dodałam ignorując jej uwagę.
-Czy u ciebie w domu ma być policja? - zapytała ze strachem wymalowanym w oczach.
-Jasne, że tak! Kolejni faceci. Mówię ci, że to sekta.
Dziewczyna pokręciła tylko głową i poprowadziła mnie na dół.
-Możesz mnie nie ignorować? - zapytałam podnosząc głos.
-Nigdy więcej nie dawać jej whiskey, nigdy więcej whiskey... - mruczała sobie pod nosem.
Już miałam coś powiedzieć, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi a zaraz potem ukazała mi się twarzyczka mojego kochanego chłopaka.
-Czemu mi nic nie powiedziałeś, że należysz do sekty? Wszystko ukrywasz! - krzyknęłam od razu podnosząc się z kanapy.
Oliver wlepił we mnie zdziwione spojrzenie po czym zapytał wściekły:
-Czy ona jest pijana?
Effy przytaknęła delikatnie opuszczając głowę. Chłopak tylko mruknął coś niezrozumiałego i podszedł do mnie obejmując mnie ramieniem.
-Nie jedziemy do ciebie. Mama nie może cie zobaczyć w tym stanie, nie mówiąc o policji.
Nic nie odpowiedziałam, a on tylko wyciągnął telefon i zaczął coś tłumaczyć do słuchawki. Podejrzewam, że dzwonił do mojej matki, ale przyznam, że latało mi to koło tyłka.
-Co ty ze sobą zrobiłaś.. - powiedział zrezygnowany opuszczając dom mojej przyjaciółki.
Pomachałam jej jeszcze na pożegnanie i rzekłam:
-Czemu się pokłóciliśmy? Przecież cie kocham. - zapytałam krótko.
Oliver spojrzał na mnie tymi swoimi ciemnymi oczętami. Miałam ogromną ochotę go pocałować. Zrobiłabym to, gdyby chłopak się ode mnie nie odsunął.
-Jesteś pijana.
-Nie jestem. - powiedziałam pełna przekonania.
Nic nie mówił tylko pomógł mi wsiąść na tylne siedzenie jego auta. Zignorowałam pasy i położyłam się wygodnie na całej długości siedzenia. Koszmarnie zachciało mi się spać. Niestety nadal nie otrzymałam odpowiedzi na to proste pytanie, które mu zadałam...


Pisanie w perspektywie osoby pijanej chyba mi nie wychodzi. XD Nic tu nie planowałam, napisałam wszystko w przypływie weny. :] Chciałam jeszcze powiedzieć, że z jednej strony trochę mi przykro, że mam tych 19 obserwatorów a komentarzy tylko 8. A z drugiej jednak takie komentatorki jakie mam ja, to zastępują miliony innych. <3 Kochane jesteście. :* 
                                                                                                   Do następnego, Ironova. :3

sobota, 14 września 2013

Rozdział 16.

   Dzwonek od telefonu. Tak, to zarejestrował mój mózg. Przekręciłam się na drugi bok zakrywając głowę miękką poduszką byle tylko nie słyszeć tego przeklętego dźwięku. Niestety moje starania spełzły na niczym bo nadal dudniło w uszach tak dobrze mi znane już gitarowe solo. Podniosłam się powoli i przetarłam zaspane oczy po czym sięgnęłam po komórkę. Oliver, a jakże by inaczej.
-Halo? - mruknęłam ziewając.
-Szykuj się bo właśnie po ciebie jadę. - powiedział totalnie zadowolony z siebie.
Jedzie?! Chyba mu odbiło. Nigdzie się stąd nie ruszam. Całkowicie już rozbudzona zaczęłam mu tłumaczyć podniesionym głosem, że jest mi tutaj dobrze. Ale tradycyjnie nic sobie z tego nie robił i się rozłączył. Krzyknęłam coś niezrozumiałego do poduszki i wyplątałam się z pościeli. Podeszłam do torby i wzięłam z niej szorty z wysokim stanem i bokserkę. Na dworze było ciepło, więc mogłam odsłonić trochę ciała. Swoją drogą jedna wizyta u dziadków i już przybyło mi dwa kilogramy. Ale to dobrze, nawet bardzo dobrze. Wyglądałam już jak szkielet, teraz jestem na etapie zombie. Oby tak dalej. Pocieszyłam się w duchu i uśmiechając się ruszyłam do łazienki. Zrobiłam co miałam zrobić i byłam już praktycznie gotowa. Jeszcze tylko się spakować i mogę jechać z Oliverem, który najwyraźniej kompletnie nie liczy się z moim zdaniem. Jak widać ja nie bardzo mam co do gadania w tym związku. Jednak nie narzekam. W głowie cały czas mam naszą ostatnią rozmowę. Te słowa, które do mnie skierował były naprawdę cudowne. Nigdy tego nie zapomnę. Co do zapominania to ta sytuacja pomogła mi przymknąć oczy na to całe włamanie. Nie powiem, trochę się nad tym zastanawiałam i oczywiście doszłam do wniosku, że za tym stoi jakiś psychopata. Kto normalny zostawia różę na miejscy włamania? Jeszcze w pokoju osiemnastolatki? Chyba powinnam zacząć się bać, no nie? Babcia unika tego tematu jak ognia, a dziadek za to uważa, że policja wszystko wyjaśni. W sumie od tego są. Nie bardzo mam ochotę zaprzątać sobie tym głowę. Zeszłam na dół po drewnianych schodach i wkroczyłam do kuchni, gdzie już krzątała się babcia.
-Dzień dobry. - powiedziałam zadowolona. - Dzisiaj już jadę.
-Teraz? Przecież mama wraca dopiero wieczorem. - mruknęła wszechwiedzącym tonem wyciągając ciasto z piekarnika.
Jest godzina dziesiąta rano, a ona już zdążyła zrobić ciasto?! Mam magiczną rodzinę i chyba tylko ja odstaję.
-Oliver się uparł, a z nim nie wygrasz.
-Stęsknił się, kochany. Świetny z niego chłopak, naprawdę. Jesteście uroczą parą.
Uśmiechnęłam się krzywo i sięgnęłam po zielone jabłko. Wgryzłam się w owoc i zawiesiłam wzrok na kwiatku w doniczce.
-Frida zostanie z nami na jakiś czas, dobrze? Widzisz, że tutaj odżyła, miasto źle jej robi, zresztą Edward ją pokochał...
Zaczął się monolog babci. Oczywiście chcą mi zabrać psa. Może mają rację, teraz chyba zbytnio nie mam dla niej czasu. Posiedzi tutaj miesiąc i ją odbiorę. Przecież to nie problem. Kiwnęłam tylko głową i wyszłam na dwór siadając na schodkach przed domem. Dziadek jest pewnie na rybach. Po krótkiej chwili usłyszałam żwirek rozsypujący się pod oponami samochodu. Podniosłam wzrok i ujrzałam czarne auto Olivera. Wstałam i do niego podbiegłam. Na marudziłam się już rano, ale to nie zmienia faktu, że się stęskniłam. Chłopak energicznie otworzył drzwi i otoczył mnie silnym ramieniem. Uderzył mnie mocny zapach jego perfum. Nawet nie wiem kiedy pokochałam ten zapach. Już zawsze będzie mi się z nim kojarzył. Uśmiechnęłam się i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. Ręce chłopaka momentalnie znalazły się na mojej talii. Odsunęłam się od niego delikatnie.
-To gdzie się wybieramy rycerzu? - zapytałam uśmiechając się szeroko.
-Do mnie księżniczko. Zaplanujemy coś. - powiedział rozbawiony.
Kiwnęłam głową i pobiegłam pożegnać się z dziadkami. Kiedy babcia zakończyła już swój wywód na temat bezpiecznej jazdy mogłam wreszcie spokojnie wsiąść do auta. Po chwili już jechaliśmy po pustej drodze w stronę Sheffield. Wpatrywałam się w krajobraz za oknem i nic nie mówiłam. Chciałam już to wszystko wyjaśnić, to włamanie. Miałam dość tej chorej sytuacji. Czy ja nigdy nie mogę mieć chwili wytchnienia? Wiem, wiem niektórzy mają o wiele gorzej, nie powinnam narzekać. Ale ja mam strasznie słabą psychikę. To co się teraz dzieje zdecydowanie nie jest na moje nerwy. Nie byłam do tego przyzwyczajona, wszystko było idealne, perfekcyjne. Do puki on nie umarł. Myślałam, że zapomniałam, że to zamknięty rozdział. Myliłam się i to bardzo. To zawsze będzie się za mną ciągnąć. Na stałe pozostanie związany z tym uraz i nie jestem w stanie nic zrobić. Nie potrafię. Chyba to boli najbardziej. Ogromna chęć zmiany podejścia i jednocześnie niemoc. Z zamyśleń wyrwało mnie mocne szarpnięcie. No tak, kochane światła. Sheffield daje o sobie znać.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - dotarł do mnie poirytowany głos Olivera
-Hmm, co? Możesz powtórzyć?
-Robię sobie tatuaż. - powiedział zadowolony parkując przed domem.

-Słucham ? - zapytałam odpinając pasy i wychodząc z auta. - Kolejny?
-Przeszkadza ci to? - dodał z wyrzutem stając przede mną.
-Tak, przeszkadza. Możesz chociaż powiedzieć jaki?
-Piórko, o tutaj. - w tym momencie wskazał miejsce na twarzy przy uchu.
Tatuaż na twarzy... Piórko może być i ładne, ale miejsce... Zmrużyłam oczy i rzekłam:
-Na twarzy? Nie no błagam, przecież to jest straszne..
-Chciałem ci tylko przypomnieć, że to jest moje ciało i mogę z nim zrobić co tylko zechcę.
Nawet nie wiem, w którym momencie nasza rozmowa przerodziła się w prawdziwą kłótnię. „Rzucaliśmy” w siebie kolejnymi argumentami. Rozumiem, można uwielbiać tatuaże, ale w niektórych miejscach są po prostu brzydkie. Moim zdaniem. Ale chyba ono też coś znaczy do jasnej cholery? Równie dobrze ja mogłabym porobić sobie na przykład kolczyki na całej twarzy i powiedzieć, że to przecież moje ciało. Co za egoista.
-Możesz skończyć? Hannah się podoba, zresztą mam już termin.
-Och, skoro Hannah się podoba możesz sobie zrobić nawet teraz. - warknęłam i odwróciłam się na pięcie zarzucając torbę na ramię.
Byłam wściekła, a w grę dodatkowo jeszcze weszła zazdrość. Ale przecież ja się nie znam. Co tam moje zdanie. Jasne.
 -Sharon! Przestań się wygłupiać - krzyknął Oliver do moich pleców.
Pokazałam mu jeszcze środkowy palec na odchodnym i ruszyłam przed siebie szybkim krokiem.
 
Taki krótki i o niczym. c: Szczerze to mi się wcale nie podoba. Chyba dawno nie pisałam to dlatego. Mam nadzieję, że kolejne będą lepsze. :D Nie będę się tłumaczyć wiadomo powody takie jak zwykle z tym, że doszła jeszcze szkoła. C: Także do następnego. A i proszę o komentarze bo chciałabym wiedzieć ile mniej więcej osób to czyta. Może być jedno słowo, buźka cokolwiek. :]
                                                                                                                    Ironova :*

Obserwatorzy

.