Co za idiota. Normalnie mnie
krew zalewała. Szłam wkurzona z założonymi rękami przez
zaludnione Sheffield. Czy on może zacząć liczyć się z moim
zdaniem? To jest już irytujące. Co ja mówię, to jest wkurwiające!
Mogłabym rzucać wyzwiskami na wszystkich i wszystko wkoło. Nie
pamiętam kiedy ostatni raz byłam taka wściekła. Kierowałam się
do domu Effy. Nie zamierzałam wracać do Olivera i go przepraszać.
Sam mógłby coś zrobić w tym kierunku. Ale nie no, PO CO?
Kretyn... Po kilkunastu minutach marszu i obrzucania ludzi
pogardliwym spojrzeniem dotarłam wreszcie pod dom przyjaciółki.
Zadzwoniłam do drzwi i już po chwili otworzyła mi uśmiechnięta
dziewczyna.
-Sharon! Mogłaś
powiedzieć, że wróciłaś. - powiedziała uradowana.
Ostatni raz rozmawiałyśmy
przez telefon, nie opowiadałam jej żadnych szczegółów z
zaistniałej sytuacji. Trzeba będzie to nadrobić. Effy rzuciła mi
się na szyję i zaczęła mnie ściskać jak pluszowego miśka.
Odsunęłam się od niej i wtargnęłam do jej mieszkania.
-Stało się coś? -
zapytała zamykając za mną drzwi.
Kiwnęłam tylko głową. Dziewczyna momentalnie zniknęła w salonie. Po chwili wróciła trzymając w rękach butelkę Jacka Danielsa. Uśmiechnęłam się pod nosem i powędrowałam za nią schodami na górę. Weszłam do jej pokoju i rzuciłam się na to mięciutkie łóżeczko. Zawsze jak u niej jestem to muszę poleżeć na tym nieziemskim materacu.
Kiwnęłam tylko głową. Dziewczyna momentalnie zniknęła w salonie. Po chwili wróciła trzymając w rękach butelkę Jacka Danielsa. Uśmiechnęłam się pod nosem i powędrowałam za nią schodami na górę. Weszłam do jej pokoju i rzuciłam się na to mięciutkie łóżeczko. Zawsze jak u niej jestem to muszę poleżeć na tym nieziemskim materacu.
-To opowiadaj. -
mruknęła podając mi butelkę.
Zrobiłam kilka łyków i rozkoszowałam się ciepłem rozchodzącym się po całym ciele.
Zrobiłam kilka łyków i rozkoszowałam się ciepłem rozchodzącym się po całym ciele.
-O włamaniu i róży
już wiesz. - zaczęłam znów wypijając whiskey – Do tego
wszystkiego musiałam się pokłócić z tym jebanym idiotą. Jak ja
mogłam się zakochać w takim durniu. - wyrzucałam z siebie.
-Możesz jaśniej?
Opowiedziałam jej o naszej
kłótni, tatuażu, a ona zaczęła się śmiać. Normalnie
zbaraniałam.
-Chcesz mi powiedzieć,
że pokłóciliście się o taką pierdołę? Nie no błagam.. Mógł
cie zdradzić, uderzyć, cokolwiek. On chce sobie zrobić tylko
tatuaż. Przecież się kochacie, nie warto tracić czasu na taką
kłótnię.
-Ale na twarzy! On nie
liczy się z moim zdaniem!-Chyba nie myślałaś, że jak zaczniecie ze sobą chodzić przestanie się tatuować. To jego pasja Sharon, zrozum to. - powiedziała spokojnie.
Spojrzałam na nią gniewnie i głośno westchnęłam przechylając butelkę. Nie mógłby no nie wiem, chociażby zbierać znaczków, pocztówek? Tylko nie te przeklęte tatuaże.
Nic już nie mówiłam,
zresztą Effy też się nie odzywała. Może i miała rację. Ale
mnie najbardziej bolało to, że on nie potrafi wysłuchać, nie
liczy się z moim zdaniem. Po prostu jak mi coś nie odpowiada
Oliver musi zacząć kłótnię. To co będzie dalej, jak będziemy
mieć poważniejsze problemy niż tatuaże? Bałam się. Właśnie
chyba tak mogę opisać to uczucie. Kocham tego idiotę. Cholernie go
kocham.
Potrząsnęłam głową i
upiłam ostatni łyk alkoholu. Wypiłam całą butelkę?!
Rzeczywiście szumiało mi już w głowie. Nagle w uszach usłyszałam
dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz: Oliver.
Zawahałam się chwilę, ale odebrałam.
-Sharon, gdzie ty
jesteś? Twoja mama już wróciła, siedzę z nią u ciebie w domu,
zaraz przyjeżdża policja, a ty się gdzieś szlajasz. - od razu mi
wytknął.
-Spodziewałam się raczej
przeprosin, ale no cóż...
-Jestem u Effy. -
mruknęłam.
-Co ty masz taki dziwny
ton? - zapytał z wyrzutem.
-Po prostu przyjedź,
mama ci wytłumaczy gdzie. - powiedziałam i się rozłączyłam.
Wsadziłam telefon do
kieszeni i energicznie wstałam z zamiarem ogarnięcia się.
Niestety zakręciło mi się w głowie i klapnęłam z powrotem na
łóżko.
-Chodź, doprowadzimy
cię do stanu używalności. - zaśmiała się Effy.
Złapała mnie pod ramię i
poprowadziła do łazienki. Bez przesady aż tak pijana nie byłam.
Po prostu kręciło mi się w głowie i miałam małe mroczki przed
oczami. Nic wielkiego...
-Wiesz, nie szukaj sobie
faceta. Oni są głupi. Niby tacy cudowni, kochani a potem ukazuje
się druga, pierdolona strona medalu. Zawsze tak jest! - pogroziłam
jej palcem. - Zawsze! Z Davem też tak było, pamiętasz?
Effy spojrzała na mnie z
politowaniem.
-A Nathan? Też okazał
się dupkiem! Oni są chyba w jakiejś zmowie. Może to sekta? Co o
tym myślisz? - powiedziałam pełna przekonania.
-Myślę, że jesteś
pijana.
-Sekta to idealne
wytłumaczenie! - dodałam ignorując jej uwagę.
-Czy u ciebie w domu ma
być policja? - zapytała ze strachem wymalowanym w oczach.
-Jasne, że tak! Kolejni
faceci. Mówię ci, że to sekta.
Dziewczyna pokręciła
tylko głową i poprowadziła mnie na dół.
-Możesz mnie nie
ignorować? - zapytałam podnosząc głos.
-Nigdy więcej nie dawać
jej whiskey, nigdy więcej whiskey... - mruczała sobie pod nosem.
Już miałam coś
powiedzieć, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi a zaraz
potem ukazała mi się twarzyczka mojego kochanego chłopaka.
-Czemu mi nic nie
powiedziałeś, że należysz do sekty? Wszystko ukrywasz! -
krzyknęłam od razu podnosząc się z kanapy.
Oliver wlepił we mnie
zdziwione spojrzenie po czym zapytał wściekły:
-Czy ona jest pijana?
Effy przytaknęła
delikatnie opuszczając głowę. Chłopak tylko mruknął coś
niezrozumiałego i podszedł do mnie obejmując mnie ramieniem.
-Nie jedziemy do ciebie.
Mama nie może cie zobaczyć w tym stanie, nie mówiąc o policji.
Nic nie odpowiedziałam, a
on tylko wyciągnął telefon i zaczął coś tłumaczyć do
słuchawki. Podejrzewam, że dzwonił do mojej matki, ale przyznam,
że latało mi to koło tyłka.
-Co ty ze sobą
zrobiłaś.. - powiedział zrezygnowany opuszczając dom mojej
przyjaciółki.
Pomachałam jej jeszcze na
pożegnanie i rzekłam:
-Czemu się
pokłóciliśmy? Przecież cie kocham. - zapytałam krótko.
Oliver spojrzał na mnie tymi
swoimi ciemnymi oczętami. Miałam ogromną ochotę go pocałować.
Zrobiłabym to, gdyby chłopak się ode mnie nie odsunął.
-Jesteś pijana.
-Nie jestem. -
powiedziałam pełna przekonania.Nic nie mówił tylko pomógł mi wsiąść na tylne siedzenie jego auta. Zignorowałam pasy i położyłam się wygodnie na całej długości siedzenia. Koszmarnie zachciało mi się spać. Niestety nadal nie otrzymałam odpowiedzi na to proste pytanie, które mu zadałam...
Pisanie w perspektywie osoby pijanej chyba mi nie wychodzi. XD Nic tu nie planowałam, napisałam wszystko w przypływie weny. :] Chciałam jeszcze powiedzieć, że z jednej strony trochę mi przykro, że mam tych 19 obserwatorów a komentarzy tylko 8. A z drugiej jednak takie komentatorki jakie mam ja, to zastępują miliony innych. <3 Kochane jesteście. :*
Do następnego, Ironova. :3