niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 14.

      Hope wpatrywała się we mnie błagalnym wzrokiem. Wiem, że przyjaciółka oczekiwała chociaż odrobinę zrozumienia z mojej strony, ale w tym wypadku nie byłam w stanie jej pomóc. Po prostu nie potrafiłam. Tak bardzo skrzywdziła Matta, ale coś w jej smutnym spojrzeniu mówiło mi, że naprawdę żałuje i gdyby tylko mogła cofnęłaby czas, aby nie dopuścić do zaistniałej sytuacji. Niestety dopuściła – zdradziła go i ten fakt nie ulegnie zmianie choćby nie wiem jak się starała
-Rozmawialiście o tym tak na spokojnie? - spytałam w końcu po chwili ciszy.
Dziewczyna kiwnęła głową i otarła łzy, które spływały po jej bladej twarzy.
-Powiedział, że jest wystarczająco dobry, aby mi wybaczyć, ale nie wystarczająco głupi, aby zaufać po raz kolejny. - wydukała, a z każdym słowem jej głos stawał się jeszcze bardziej roztrzęsiony, o ile to możliwe.
Sięgnęłam po kubek z ciepłą herbatą, aby upić łyka. Przyznam, że już sama nie wiedziałam co o tym wszystkim sądzić. Z jednej strony rozumiałam Matta, ale z drugiej zdawałam sobie sprawę, że ta dwójka jest dla siebie stworzona.
-Porozmawiam z nim. - powiedziałam.
Nie wiem czemu, ale nie chciałam aby się rozstawali. Wiem, że zrobiła źle, ale wierzyłam w jej dobre intencje. Była pijana, a po wszystkim natychmiast powiedziała Kean'owi. Te wszystkie argumenty przemawiały niewątpliwie na jej korzyść.
-Dziękuję. - uśmiechnęła się smutno, ale widać było jak w rzeczywistości cierpi. - Rozmawiamy tylko o mnie, przepraszam, Destiny. Chyba jesteś ostatnio przybita? - zapytała chcąc najwyraźniej zmienić już męczący ją temat.
Tym pytaniem zbiła mnie z tropu. Może bywam ostatnio trochę wyczerpana i może trochę mniej śpię, ale czy to ważne?
-Zwariowałaś? U mnie wszystko w porządku. - wysiliłam się na lekki uśmiech.
Hope spojrzała na mnie przenikliwie, w taki sposób, że poczułam się wyjątkowo niezręcznie. Nie chciałam rozmawiać o mnie, o moim samopoczuciu i o tych wszystkich emocjach, które targały mną ostatnimi dniami. Minęły już dwa tygodnie od dnia, w którym ostatni raz widziałam Olivera. Przeraźliwie dłużące się i męczące dwa tygodnie po brzegi wypełnione radosnym śmiechem Anthony'ego starające się za wszelką cenę mnie pocieszyć. Może to głupie, ale z ogromną chęcią zamieniłabym ten śmiech na pogardliwe zaczepki Olivera i kłótnie z nim. Brakowało mi go, tak cholernie mi go brakowało.
-Naprawdę wszystko jest w jak najlepszym porządku. - dodałam po krótkiej chwili ciszy uśmiechając się szeroko.
Hope kiwnęła jedynie głową.
Wcześniej nigdy bym nie pomyślała, że nasza przyjaźń będzie wyglądała tak jak teraz. Oddaliłyśmy się od siebie i najwyraźniej żadnej nie zależało na tym, aby ten kontakt wrócił do swojej normalnej postaci. Szczerze? Nie byłam pewna czy chcę o to walczyć. Niczego już nie byłam pewna.
                                                                             ~~*~~

-Matt, do cholery nie możesz tego wszystkiego przekreślić! - krzyknęłam na brata
Miałam już serdecznie dość mieszania się w jego sprawy, ale wiedziałam, że tak tego nie zostawię. Może nie powinnam się wtrącać, w końcu to nie moje życie, ale jego postawa naprawdę wyprowadzała mnie z równowagi. Jak można tak uparcie udawać obojętność?
-Nie ja to przekreśliłem. - odparł niewzruszony patrząc prosto w moje oczy.
-Przestań, przesadzasz. Robisz z tego ogromny problem, a w rzeczywistości nic koszmarnego się nie wydarzyło. - natychmiast odbiłam piłeczkę w jego stronę.
-Czy ty się w ogóle słyszysz? - parsknął śmiechem. - Wszyscy mi mówią, że postąpiłem dobrze, rozstając się z Hope. Matt, Lee, Oliver... - zaczął wymieniać.
Zaśmiałam się słysząc imię tego ostatniego.
-Tak, słuchaj się Olivera w tych sprawach, z pewnością zajdziesz daleko. - wytknęłam mu hardo.
Rzucił mi pytające spojrzenie.
-Co jest?
-Nic. - warknęłam spoglądając w ekran mojego telefonu chcąc odwrócić wzrok.
-Widzę, że jednak coś się stało. Jeśli myślisz, że nie zauważyłem jak ostatnio wasza relacja się ociepliła to się mylisz. - powiedział spokojnie.
-Ociepliła? - uniosłam swoje brwi z niedowierzaniem.
-A nie?
-Nie. - zakończyłam rozmowę tym krótkim stwierdzeniem.
Podniosłam się z kanapy i spojrzałam na niego ostatni raz.
-Jeśli naprawdę chcesz skończyć związek z Hope to idź z nią porozmawiaj i powiedz jej prosto w twarz, że nic dla ciebie już nie znaczy. Skoro jesteś taki twardy i niewzruszony nie powinno to dla ciebie stanowić większego problemu, prawda? Tylko pamiętaj, że jeśli rzeczywiście się z nią rozstaniesz to w moich oczach będziesz największym tchórzem na tym świecie. Trudności są nieodłącznym elementem każdego związku i powinno się z nimi walczyć, a nie tłumaczyć swoją postawę urażoną dumą. To żałosne. - zakończyłam swój monolog i najzwyczajniej w świecie opuściłam jego mieszkanie.
Kiedy zamknęłam za sobą drzwi dotarło do mnie przyjemne poczucie spełnionego obowiązku. Z uśmiechem na twarzy zaczęłam schodzić po schodach, aby w końcu znaleźć się na oblanej słońcem ulicy. Kiedy dostrzegłam Nichollsa i Olivera wychodzących z terenowego auta tego drugiego coś przewróciło się w moim żołądku. Odwróciłam głowę chcąc udawać, że ich nie zauważyłam, ale do moich uszu doszedł radosny głos Matta krzyczącego moje imię. Po chwili jego sylwetka przysłoniła mi słońce.
-Destiny! Dawno cię nie widziałem! Ale się złożyło, właśnie przyjechaliśmy do twojego brata. - powiedział radośnie całując mnie w policzek na powitanie.
Uśmiechnęłam się jedynie mimowolnie kierując mój wzrok na Olivera. Stał kilka kroków od nas z opuszczoną głową, bawiąc się kluczykami do swojego samochodu. Wyglądał jakby jedynie czekał na to aż odejdę. Czyli tak to teraz wygląda? Udajemy, że się nie znamy? Miło.
-Też się cieszę Matt, ale naprawdę się spieszę. - odparłam. - Będziemy musieli się kiedyś spotkać w naszym gronie, ale teraz już uciekam. Na razie. - pomachałam mu jeszcze na pożegnanie i odeszłam.
- Zaczekaj. - poczułam na swoim nadgarstku żelazny uścisk dłoni Olivera, kiedy mijałam go z wysoko uniesioną głową.
Nawet do mnie nie dotarły słowa Matta, który po chwili zostawił nas zupełnie samych. Chyba już zapomniałam jak to jest, kiedy Oliver znajduje się blisko mnie, za blisko. Miałam wrażenie jakbym po prostu zapomniała jak się oddycha.
-Czego chcesz? - spytałam dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego jak niemiło to zabrzmiało, nie przejęłam się jednak tym zbytnio.
-Już zapomniałem jaka jesteś przyjazna. - parsknął śmiechem.
Uniosłam pytająco swoje brwi.
-Czyli stoimy sobie tutaj, żeby porozmawiać i powytykać swoje wady? Przykro mi, ale chyba nie mam na to czasu. - powiedziałam oschle.
Mimo że tak cholernie za nim tęskniłam nie mogłam oprzeć się zachowywaniu się w taki sposób. To wszystko jego wina.
-Przestań. - warknął, na co jedynie się wzdrygnęłam. - Chciałem przeprosić. - dodał po chwili.
- To zrób to.
Odetchnął i spojrzał na mnie przenikliwym spojrzeniem.
-Przepraszam. - powiedział miękko, w taki sposób w jaki najbardziej lubiłam.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się jakby sama do siebie. Dziwnie czułam się znów mając go przed sobą, na dodatek przepraszającego moją osobę. Nigdy bym nie pomyślała, że dojdzie do takiej sytuacji.
-To coś zmienia? - spytałam niepewnie.
-Jeśli tylko chcesz, żeby to coś zmieniło. - mruknął przybliżając się do mojej sylwetki.
Moje kąciki ust uniosły się mimowolnie. Oliver odgarnął jakiś zabłąkany kosmyk włosów z mojej twarzy.
-Za dwa dni gramy koncert, tutaj, w Sheffield. Przyjdziesz? - spytał, jednocześnie kładąc swoją dłoń na moim biodrze.
-Może. - odparłam krótko. - Czy to zaproszenie?
-Może. - uśmiechnął się zawadiacko przyciągając mnie jednocześnie do siebie.
Nawet nie wiem, w którym momencie jego wargi znalazły się na moich. Podarował mi jeden z piękniejszych pocałunków. Może to głupie, ale poczułam w nim swego rodzaju obietnicę. Nie chciałam tego przerywać, nie teraz i nie po takiej przerwie. Cieszyłam się, że Oliver znów jest przy mnie, że całuje mnie z taką pasją.
-Tęskniłam. - mruknęłam prosto w jego wargi, gdy wreszcie się od siebie odsunęliśmy.
-Wiem. - powiedział jedynie i złożył krótki pocałunek na czole. - Spieszyłaś się, a ja też muszę już iść.
Odsunęłam się od niego i uśmiechając się pod nosem ruszyłam szybkim krokiem przed siebie. Czułam na swoich plecach jego wzrok, jednak nie odwróciłam się. Tak bardzo cieszyłam się z takiego obrotu spraw. Na samą myśl o tym, że znów się spotkamy na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. Z jednej strony jednak trochę mnie to przerażało, to jaki silny wpływ miał Oliver na moje życie i samopoczucie. To z pewnością nie prowadziło do niczego dobrego.


Żyję, mam się nawet chyba całkiem dobrze. Nie sprawdzany, to pewnie jest masa błędów, za które przepraszam. Nie wiem kiedy pojawi się nowy. Może znów zniknę na taki okres czasu. Nie wiem.

Obserwatorzy

.