Hope wpatrywała się we mnie błagalnym
wzrokiem. Wiem, że przyjaciółka oczekiwała chociaż odrobinę
zrozumienia z mojej strony, ale w tym wypadku nie byłam w stanie jej
pomóc. Po prostu nie potrafiłam. Tak bardzo skrzywdziła Matta, ale
coś w jej smutnym spojrzeniu mówiło mi, że naprawdę żałuje i
gdyby tylko mogła cofnęłaby czas, aby nie dopuścić do
zaistniałej sytuacji. Niestety dopuściła – zdradziła go i ten
fakt nie ulegnie zmianie choćby nie wiem jak się starała
-Rozmawialiście o tym tak na
spokojnie? - spytałam w końcu po chwili ciszy.
Dziewczyna kiwnęła głową i otarła
łzy, które spływały po jej bladej twarzy.
-Powiedział, że jest
wystarczająco dobry, aby mi wybaczyć, ale nie wystarczająco
głupi, aby zaufać po raz kolejny. - wydukała, a z każdym słowem
jej głos stawał się jeszcze bardziej roztrzęsiony, o ile to
możliwe.
Sięgnęłam po kubek z ciepłą
herbatą, aby upić łyka. Przyznam, że już sama nie wiedziałam
co o tym wszystkim sądzić. Z jednej strony rozumiałam Matta, ale
z drugiej zdawałam sobie sprawę, że ta dwójka jest dla siebie
stworzona.
-Porozmawiam z nim. - powiedziałam.
Nie wiem czemu, ale nie chciałam aby
się rozstawali. Wiem, że zrobiła źle, ale wierzyłam w jej dobre
intencje. Była pijana, a po wszystkim natychmiast powiedziała
Kean'owi. Te wszystkie argumenty przemawiały niewątpliwie na jej
korzyść.
-Dziękuję. - uśmiechnęła się
smutno, ale widać było jak w rzeczywistości cierpi. - Rozmawiamy
tylko o mnie, przepraszam, Destiny. Chyba jesteś ostatnio przybita?
- zapytała chcąc najwyraźniej zmienić już męczący ją temat.
Tym pytaniem zbiła mnie z tropu. Może
bywam ostatnio trochę wyczerpana i może trochę mniej śpię, ale
czy to ważne?
-Zwariowałaś? U mnie wszystko w
porządku. - wysiliłam się na lekki uśmiech.
Hope spojrzała na mnie przenikliwie,
w taki sposób, że poczułam się wyjątkowo niezręcznie. Nie
chciałam rozmawiać o mnie, o moim samopoczuciu i o tych wszystkich
emocjach, które targały mną ostatnimi dniami. Minęły już dwa
tygodnie od dnia, w którym ostatni raz widziałam Olivera.
Przeraźliwie dłużące się i męczące dwa tygodnie po brzegi
wypełnione radosnym śmiechem Anthony'ego starające się za
wszelką cenę mnie pocieszyć. Może to głupie, ale z ogromną
chęcią zamieniłabym ten śmiech na pogardliwe zaczepki Olivera i
kłótnie z nim. Brakowało mi go, tak cholernie mi go brakowało.
-Naprawdę wszystko jest w jak
najlepszym porządku. - dodałam po krótkiej chwili ciszy
uśmiechając się szeroko.
Hope kiwnęła jedynie głową.
Wcześniej nigdy bym nie pomyślała,
że nasza przyjaźń będzie wyglądała tak jak teraz. Oddaliłyśmy
się od siebie i najwyraźniej żadnej nie zależało na tym, aby
ten kontakt wrócił do swojej normalnej postaci. Szczerze? Nie
byłam pewna czy chcę o to walczyć. Niczego już nie byłam pewna.
~~*~~
-Matt, do cholery nie możesz tego
wszystkiego przekreślić! - krzyknęłam na brata
Miałam już serdecznie dość
mieszania się w jego sprawy, ale wiedziałam, że tak tego nie
zostawię. Może nie powinnam się wtrącać, w końcu to nie moje
życie, ale jego postawa naprawdę wyprowadzała mnie z równowagi.
Jak można tak uparcie udawać obojętność?
-Nie ja to przekreśliłem. -
odparł niewzruszony patrząc prosto w moje oczy.
-Przestań, przesadzasz. Robisz z
tego ogromny problem, a w rzeczywistości nic koszmarnego się nie
wydarzyło. - natychmiast odbiłam piłeczkę w jego stronę.
-Czy ty się w ogóle słyszysz? -
parsknął śmiechem. - Wszyscy mi mówią, że postąpiłem dobrze,
rozstając się z Hope. Matt, Lee, Oliver... - zaczął wymieniać.
Zaśmiałam się słysząc imię tego
ostatniego.
-Tak, słuchaj się Olivera w tych
sprawach, z pewnością zajdziesz daleko. - wytknęłam mu hardo.
Rzucił mi pytające spojrzenie.
-Co jest?
-Nic. - warknęłam spoglądając w
ekran mojego telefonu chcąc odwrócić wzrok.
-Widzę, że jednak coś się
stało. Jeśli myślisz, że nie zauważyłem jak ostatnio wasza
relacja się ociepliła to się mylisz. - powiedział spokojnie.
-Ociepliła? - uniosłam swoje brwi
z niedowierzaniem.-A nie?
-Nie. - zakończyłam rozmowę tym krótkim stwierdzeniem.
Podniosłam się z kanapy i spojrzałam
na niego ostatni raz.
-Jeśli naprawdę chcesz skończyć
związek z Hope to idź z nią porozmawiaj i powiedz jej prosto w
twarz, że nic dla ciebie już nie znaczy. Skoro jesteś taki twardy
i niewzruszony nie powinno to dla ciebie stanowić większego
problemu, prawda? Tylko pamiętaj, że jeśli rzeczywiście się z
nią rozstaniesz to w moich oczach będziesz największym tchórzem
na tym świecie. Trudności są nieodłącznym elementem każdego
związku i powinno się z nimi walczyć, a nie tłumaczyć swoją
postawę urażoną dumą. To żałosne. - zakończyłam swój
monolog i najzwyczajniej w świecie opuściłam jego mieszkanie.
Kiedy zamknęłam za sobą drzwi
dotarło do mnie przyjemne poczucie spełnionego obowiązku. Z
uśmiechem na twarzy zaczęłam schodzić po schodach, aby w końcu
znaleźć się na oblanej słońcem ulicy. Kiedy dostrzegłam
Nichollsa i Olivera wychodzących z terenowego auta tego drugiego
coś przewróciło się w moim żołądku. Odwróciłam głowę
chcąc udawać, że ich nie zauważyłam, ale do moich uszu doszedł
radosny głos Matta krzyczącego moje imię. Po chwili jego sylwetka
przysłoniła mi słońce.
-Destiny! Dawno cię nie widziałem!
Ale się złożyło, właśnie przyjechaliśmy do twojego brata. -
powiedział radośnie całując mnie w policzek na powitanie.
Uśmiechnęłam się jedynie
mimowolnie kierując mój wzrok na Olivera. Stał kilka kroków od
nas z opuszczoną głową, bawiąc się kluczykami do swojego
samochodu. Wyglądał jakby jedynie czekał na to aż odejdę. Czyli
tak to teraz wygląda? Udajemy, że się nie znamy? Miło.
-Też się cieszę Matt, ale
naprawdę się spieszę. - odparłam. - Będziemy musieli się
kiedyś spotkać w naszym gronie, ale teraz już uciekam. Na razie.
- pomachałam mu jeszcze na pożegnanie i odeszłam.
- Zaczekaj. - poczułam na swoim
nadgarstku żelazny uścisk dłoni Olivera, kiedy mijałam go z
wysoko uniesioną głową.
Nawet do mnie nie dotarły słowa
Matta, który po chwili zostawił nas zupełnie samych. Chyba już
zapomniałam jak to jest, kiedy Oliver znajduje się blisko mnie, za
blisko. Miałam wrażenie jakbym po prostu zapomniała jak się
oddycha.
-Czego chcesz? - spytałam dopiero
po chwili zdając sobie sprawę z tego jak niemiło to zabrzmiało,
nie przejęłam się jednak tym zbytnio.
-Już zapomniałem jaka jesteś
przyjazna. - parsknął śmiechem.
Uniosłam pytająco swoje brwi.
-Czyli stoimy sobie tutaj, żeby
porozmawiać i powytykać swoje wady? Przykro mi, ale chyba nie mam
na to czasu. - powiedziałam oschle.
Mimo że tak cholernie za nim
tęskniłam nie mogłam oprzeć się zachowywaniu się w taki
sposób. To wszystko jego wina.
-Przestań. - warknął, na co
jedynie się wzdrygnęłam. - Chciałem przeprosić. - dodał po
chwili.
- To zrób to.
Odetchnął i spojrzał na mnie
przenikliwym spojrzeniem.
-Przepraszam. - powiedział miękko,
w taki sposób w jaki najbardziej lubiłam.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam
się jakby sama do siebie. Dziwnie czułam się znów mając go
przed sobą, na dodatek przepraszającego moją osobę. Nigdy bym
nie pomyślała, że dojdzie do takiej sytuacji.
-To coś zmienia? - spytałam
niepewnie.
-Jeśli tylko chcesz, żeby to coś
zmieniło. - mruknął przybliżając się do mojej sylwetki.
Moje kąciki ust uniosły się
mimowolnie. Oliver odgarnął jakiś zabłąkany kosmyk włosów z
mojej twarzy.
-Za dwa dni gramy koncert, tutaj, w
Sheffield. Przyjdziesz? - spytał, jednocześnie kładąc swoją
dłoń na moim biodrze.
-Może. - odparłam krótko. - Czy
to zaproszenie?
-Może. - uśmiechnął się
zawadiacko przyciągając mnie jednocześnie do siebie.
Nawet nie wiem, w którym momencie
jego wargi znalazły się na moich. Podarował mi jeden z
piękniejszych pocałunków. Może to głupie, ale poczułam w nim
swego rodzaju obietnicę. Nie chciałam tego przerywać, nie teraz i
nie po takiej przerwie. Cieszyłam się, że Oliver znów jest przy
mnie, że całuje mnie z taką pasją.
-Tęskniłam. - mruknęłam prosto
w jego wargi, gdy wreszcie się od siebie odsunęliśmy.
-Wiem. - powiedział jedynie i
złożył krótki pocałunek na czole. - Spieszyłaś się, a ja też
muszę już iść.Odsunęłam się od niego i uśmiechając się pod nosem ruszyłam szybkim krokiem przed siebie. Czułam na swoich plecach jego wzrok, jednak nie odwróciłam się. Tak bardzo cieszyłam się z takiego obrotu spraw. Na samą myśl o tym, że znów się spotkamy na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. Z jednej strony jednak trochę mnie to przerażało, to jaki silny wpływ miał Oliver na moje życie i samopoczucie. To z pewnością nie prowadziło do niczego dobrego.
Żyję, mam się nawet chyba całkiem dobrze. Nie sprawdzany, to pewnie jest masa błędów, za które przepraszam. Nie wiem kiedy pojawi się nowy. Może znów zniknę na taki okres czasu. Nie wiem.