wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 11.

      Wyczerpana po całym dniu samotnie przemierzałam szkolny korytarz kierując się w stronę wyjścia. Czułam dosłownie wszystkie mięśnie, które pulsowały nieprzyjemnym bólem. Odgarnęłam z twarzy rozczochrane włosy, po czym mocno popchnęłam drzwi na zewnątrz. Do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach deszczu, który gościł w Sheffield od samego rana. Niebo pokrywały ciemne, gęste chmury zapowiadające brzydką pogodę do końca tego ponurego dnia. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się po okolicy. W momencie, gdy ujrzałam granatowe auto Olivera natychmiast skierowałam się w jego stronę. Przez te kilkanaście sekund, w które przemierzyłam dzielącą nas odległość zdążyłam cała zmoknąć. W ekspresowym tempie otworzyłam drzwi od strony pasażera i jak poparzona usiadłam na miejscu. Spojrzałam w swoją prawą stronę i ujrzałam obojętną twarz Olivera. Zmarszczyłam swoje brwi zgarniając jednocześnie mokre włosy na jedną stronę. Chyba dzisiejszego dnia humor mu nie dopisywał.
-Umm...hej? - odparłam, ale to powitanie zabrzmiało zupełnie jak niepewnie zadane pytanie.
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Przywołałam do swoich myśli to, że zaledwie kilka dni temu między nami układało się naprawdę dobrze i w ogóle nie odczuwałam bijącego od niego chłodu. Natomiast teraz czułam jakby jego ciemne tęczówki miały mnie zmrozić w przeciągu ułamka sekundy.
-Twoja torebka jest w schowku. - powiedział obojętnie zupełnie ignorując wypowiedziane przeze mnie słowa.
Odpalił silnik, a ja sięgnęłam do schowka, w którym spoczywała moja własność. Wyciągnęłam swoją torebkę i rzuciłam mu zaciekawione spojrzenie.
-Stało się coś? - spytałam dostrzegając jego zaciśniętą szczękę oraz dłonie, na których pobielały kostki od zbyt mocnego trzymania kierownicy.
Jechał wyjątkowo szybko, całą swoją uwagę skupiając na drodze. Poczułam się niepewnie, gdy wyprzedzał wszystkie auta, które jechały przed nami.
-Oliver! - po wnętrzu samochodu rozniósł się mój głos. - Możesz mi powiedzieć o co chodzi? - poczułam rosnącą złość i irytację.
Nie dość, że jedzie tak, że boję się o własny tyłek to jeszcze mnie ignoruje. Palant. Z rozchylonymi ustami wpatrywałam się w jego sylwetkę nie mogąc rozszyfrować jego zachowania.
-Zamknij się do jasnej cholery! - słowa, które wypowiedział w moją stronę zabrzmiały tak ostro i agresywnie, że zamarłam. - Próbuję się skupić na drodze. 
W moim podbrzuszu pojawiło się nieprzyjemne uczucie... Bałam się go? Odwróciłam twarz nie chcąc albo i nie mogąc się w niego dłużej wpatrywać. Spojrzałam za szybę, w którą cicho dudniły krople deszczu spływające po jej powierzchni.
-Jak z rodzicami? - zapytał już nieco spokojniej. Co z nim jest nie tak? - pomyślałam. Najpierw się na mnie wydziera a potem pyta co u mnie.
-Nijak. - warknęłam nie spodziewając się kompletnie, że jestem w ogóle w stanie przesycić jedno słowo taką ilością jadu.
Zacisnął mocniej dłonie na kierownicy, a ja sama zdziwiłam się, że to jest to jeszcze możliwe.
-Nie odzywaj się do mnie tym tonem. - usłyszałam jego ostry głos na co aż podskoczyłam na siedzeniu.
Miałam ochotę się na niego wydrzeć, ale najzwyczajniej w świecie się bałam. Zacisnęłam mocno wargi a moje oczy załzawiły się mimowolnie.
-Zatrzymaj się. - powiedziałam spokojnie i sięgnęłam dłonią do pasów.
Spojrzał na mnie wściekły, ale zrobił to o co poprosiłam. Zahamował tak gwałtownie, że aż poczułam szarpnięcie. Odpięłam pasy i spojrzałam na Olivera. Przeczesał dłonią włosy i wlepił martwe spojrzenie w jeden punkt znajdujący się za przednią szybą.
-Naprawdę nie wiem o co ci chodzi, ale nie mam zamiaru przebywać w twoim towarzystwie kiedy jesteś w takim stanie. - mruknęłam cicho zastanawiając się czy to dobrze, że w ogóle się odzywam.
Spojrzał na mnie z kpiną wymalowaną w oczach i sarkastycznym uśmiechem na twarzy.
-To wypierdalaj a nie zawracasz mi tyłek. - warknął w moją stronę.
Poczułam się jakbym dostała w twarz. Dosłownie. Spuściłam wzrok i sięgnęłam po dwie torebki, które spoczywały na moich kolanach. Szybko otworzyłam drzwi i wyślizgnęłam się z auta prosto w ulewę. Usłyszałam pisk opon jego samochodu, ale nie odwróciłam się w jego stronę. Potraktował mnie jak szmatę. Nie wiem, w którym momencie z moich oczu zaczęły sączyć się słone łzy, które mieszały się z kroplami deszczu.
Wepchnęłam imprezową torebkę do tej większej i rozejrzałam się po okolicy. Znajdowałam się jakieś czterdzieści minut drogi od mojego domu. Pieprzone objazdy. Poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam w stronę domu stawiając duże kroki. Byłam już przemoczona do suchej nitki, ale nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. W mojej głowie wciąż dudniły jego słowa wypowiedziane tym ostrym tonem. Co mu dzisiaj odbiło? A może to nie dzisiaj? Może on najzwyczajniej w świecie taki jest? Przecież go nie znam.
Przypomniałam sobie jak w nocy, kiedy u niego spałam musiał mnie przenosić do jego sypialni. Tamten Oliver pod żadnym pozorem nie przypominał tego sprzed kilku minut. Starałam się otrzeć łzy, ale sama już nie wiedziałam czy to słone krople czy też może deszcz.
Szłam miarowym krokiem kilkanaście minut, kiedy usłyszałam warkot silnika zaraz przy mnie. Odwróciłam swoją głowę i ujrzałam auto, którego widok najchętniej wyrzuciłabym z pamięci.
-Wsiadaj! - usłyszałam głos Olivera starającego się przekrzyczeć ulewę.
Zignorowałam to zupełnie i szłam dalej przed siebie nie zwracając uwagi na trąbienie.
-Destiny, wsiadaj kurwa do tego samochodu! - krzyknął donośnie na co tylko się wzdrygnęłam.
Pokręciłam przecząco głową stawiając kolejne kroki. Brunet zatrzymał samochód zaciągając ręczny i wysiadł trzaskając mocno drzwiami. Okrążył auto i stanął zaraz przede mną. Ścisnął moje ramię po czym otworzył drzwi pasażera.
-Puść mnie. - powiedziałam zanim zdążył mnie bezceremonialnie wpakować do auta.
Z moich oczu popłynął kolejny strumień łez, gdy czułam żelazny uścisk jego ręki. Nagle jakby dostrzegł, że płaczę bo jego oczy zmiękły na chwilę, a dłoń na moim ramieniu rozchyliła się nieznacznie. Pociągnął mnie delikatnie na dół tak, że musiałam ugiąć kolana po czym popchnął prosto na siedzenie w środku auta. Zrobił to jednak delikatnie, jego ruchy znacznie różniły się od tych sprzed chwili. Przypominał starego Olivera. Pochylił się nade mną opierając ręce na dachu samochodu.
-Przepraszam Destiny, przepraszam. - mruknął zachrypniętym głosem patrząc prosto w moje oczy. Podobał mi się sposób w jaki wymawiał moje imię. Ten charakterystyczny głos i to jak stawiał akcent. Destiny.
Nim się obejrzałam siedział na miejscu kierowcy i starannie ustawiał klimatyzację oraz wszelkie ciepłe nadmuchy.
-Jesteś cała mokra. - mruknął pod nosem dostrzegając to, że się trzęsę.
-Kazałeś mi wypierdalać, trudno się dziwić, że zmokłam. - odparłam oschle zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Przeprosił mnie. Żałował...chyba.
Nerwowo wciągnął powietrze, ale obrócił się w moją stronę. Zmarszczył swoje brwi, gdy dostrzegł moje czerwone i opuchnięte oczy.
-Nie płacz. - powiedział cicho i skierował dłoń ku mojej twarzy.
Chciałam się cofnąć, ale zamarłam w bezruchu. Delikatnie otarł każdą łzę znajdującą się na moich policzkach Jego dłoń już dawno powinna obejmować kierownicę lecz zamiast tego czułam jak spokojnie gładzi moją twarz zupełnie jakby chciałby mnie utulić do snu.
Nie byłam w stanie się poruszyć. Patrzyłam prosto w brązowe tęczówki, które przybrały ciepły odcień wpatrując się w moją twarz. Uśmiechnął się lekko, kiedy jego kciuk jakby na pożegnanie pogłaskał kącik moich ust.
Gdy wreszcie jego dłonie spoczywały spokojnie na kierownicy poczułam jakby czegoś mi brakowało. Oliver ruszył sprawnie, aby po chwili szybko przemierzać ulice pokryte kałużami. Siedziałam w ciszy nie chcąc zniszczyć słowami atmosfery, która pomiędzy nami zapanowała. Zapięłam pasy po czym objęłam zziębnięte ramiona dłońmi. Wyjrzałam przez okno – na zewnątrz robiło się coraz ciemniej przez co obraz za szybą wydawał się wyjątkowo ponury. Pokręciłam głową z niedowierzaniem zastanawiając się nad tym co dzisiaj wydarzyło się między mną a Oliverem. Jest bipolarnym dupkiem, a mimo to jakoś wyjątkowo łatwo przyszło mi przyjąć jego przeprosiny.
-Powiesz mi co się stało? - odwróciłam się spoglądając niepewnie w jego stronę.
Mięśnie na jego barkach napięły się, aby po chwili już się rozluźnić. Odetchnęłam z ulgą.
-Czemu zakładasz, że coś musiało się stać? - odpowiedział pytaniem na pytanie mrużąc przy tym powieki.
Zastanowiłam się chwilę nad tym co usłyszałam patrząc na jego profil.
-Nie dopuszczam do siebie myśli, że mógłbyś mnie potraktować jak głupią, natrętną sukę zupełnie bez powodu. - odparłam wzruszając przy tym obojętnie ramionami.
Jednak zaistniała sytuacja kompletnie nie była mi obojętna. Nie wiem na kogo byłam bardziej zła – na niego za to wszystko czy na siebie, bo tak szybko mu wybaczyłam wbrew samej sobie.
-Gdybym mógł ci powiedzieć, zrobiłbym to już wcześniej. - westchnął parkując przy mojej kamienicy.
Obrócił się w moją stronę opierając się przedramieniem o kierownicę. Wlepił we mnie swoje spojrzenie na co zarumieniłam się delikatnie i całą swoją uwagę skupiłam na uderzaniu kropel deszczu w karoserię samochodu oraz szyby. Do moich uszu dobiegło ciche parsknięcie śmiechem. Rzuciłam wzrokiem na Olivera – jego twarz pokrywał ten charakterystyczny uśmiech, który w tak krótkim czasie zdążyłam polubić.
-Muszę już iść. - odparłam cicho chowając równocześnie kosmyk włosów za ucho.
Sięgnęłam do drzwi i uchyliłam je chcąc już wyjść.
-Nie pożegnasz się? - spytał Oliver unosząc swoje brwi stukając przy tym miarowo palcami w kierownicę.
-Na razie? - mruknęłam pytająco na co brunet przewrócił tylko oczami, po czym sięgnął po telefon najwyraźniej chcąc coś sprawdzić.
Zaśmiałam się tylko pod nosem i opuściłam pojazd zatrzaskując mocno drzwi. Zastanowiłam się chwilę i szybko okrążyłam maskę samochodu. Po mojej twarzy spływały zimne krople deszczu a same włosy były już mokre. Gdy stanęłam przed drzwiami do kierowcy zastukałam cicho w szybę. Zdziwiony Oliver odsunął ją natychmiast i spojrzał na mnie pytająco. Zamiast powiedzieć cokolwiek nachyliłam się delikatnie i musnęłam jego policzek chłodnymi od panującego zimna ustami.
-Do zobaczenia Destiny. - powiedział uśmiechając się z zadowoleniem.
Jego pożegnanie zabrzmiało jak obietnica. Westchnęłam cicho i biegiem skierowałam się w stronę wejścia do mieszkania, aby nie zmoknąć jeszcze bardziej. Na szczęście po chwili znajdowałam się już w przedpokoju. Zamknęłam za sobą drzwi przekręcając zamek – mamy jeszcze nie było. Pewnie przyjdzie w środku nocy tak jak to miała w zwyczaju robić od rozstania z ojcem.
Odetchnęłam głęboko zastanawiając się nad słowami Olivera. Gdybym mógł ci powiedzieć, zrobiłbym to już wcześniej. O co mu chodziło? Znając jego charakter wpakował się w jakieś kłopoty. Jeszcze niedawno byłoby mi zupełnie obojętne to czy grozi mu jakieś niebezpieczeństwo, teraz na samą myśl o tym coś przewróciło się w moim żołądku. Cholera, po co ja się zamartwiam? Oliver zapewne traktuje mnie jak kolejną zabawkę, którą koniec końców porzuci. Nie raz słyszałam o jego podejściu do dziewczyn, a teraz z każdym kolejnym dniem czuję, że przywiązuję się do niego coraz bardziej.
Potrząsnęłam głową w nadziei, że to pozwoli mi odgonić niepotrzebne myśli. Skierowałam swoje kroki do mojej łazienki po czym zrzuciłam z ciała przemoczone ubrania. Wzięłam gorący prysznic z nadzieją, że nie będę chora w najbliższym czasie. Czułam się wyjątkowo dobrze, gdy wraz z wodą mój umysł opuszczały wszelkie natrętne myśli i dylematy. Kiedy już skończyłam owinęłam ciało białym, puszystym ręcznikiem i z przerażeniem dostrzegłam na ramieniu siny ślad. Dokładnie w miejscu, w którym Oliver ścisnął moją rękę. Musiałam być tak wściekła i przerażona w tamtej chwili, że nawet nie poczułam jak mocno jego dłoń objęła moje ramię.
Odwróciłam szybko twarz, aby nie musieć na to patrzeć. Nie chciałam przypominać sobie tego w jaki sposób się do mnie zwracał na początku naszego spotkania. Mimo moich starań jego słowa boleśnie dźwięczały w mojej głowie...


Wiem, że ten rozdział pozostawia wiele do życzenia, ale aktualnie nie jestem w stanie napisać czegokolwiek lepszego. :( 
Bardzo ładnie proszę o komentarze kochani - to dużo dla mnie znaczy. :3

Obserwatorzy

.