Wyczerpana po całym dniu samotnie
przemierzałam szkolny korytarz kierując się w stronę wyjścia.
Czułam dosłownie wszystkie mięśnie, które pulsowały
nieprzyjemnym bólem. Odgarnęłam z twarzy rozczochrane włosy, po
czym mocno popchnęłam drzwi na zewnątrz. Do moich nozdrzy dotarł
przyjemny zapach deszczu, który gościł w Sheffield od samego rana.
Niebo pokrywały ciemne, gęste chmury zapowiadające brzydką pogodę
do końca tego ponurego dnia. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się
po okolicy. W momencie, gdy ujrzałam granatowe auto Olivera
natychmiast skierowałam się w jego stronę. Przez te kilkanaście
sekund, w które przemierzyłam dzielącą nas odległość zdążyłam cała zmoknąć. W ekspresowym tempie otworzyłam drzwi
od strony pasażera i jak poparzona usiadłam na miejscu. Spojrzałam
w swoją prawą stronę i ujrzałam obojętną twarz Olivera.
Zmarszczyłam swoje brwi zgarniając jednocześnie mokre włosy na
jedną stronę. Chyba dzisiejszego dnia humor mu nie dopisywał.
-Umm...hej? - odparłam, ale to
powitanie zabrzmiało zupełnie jak niepewnie zadane pytanie.
Jego twarz nie wyrażała żadnych
emocji. Przywołałam do swoich myśli to, że zaledwie kilka dni
temu między nami układało się naprawdę dobrze i w ogóle nie
odczuwałam bijącego od niego chłodu. Natomiast teraz czułam jakby
jego ciemne tęczówki miały mnie zmrozić w przeciągu ułamka
sekundy.
-Twoja torebka jest w schowku. -
powiedział obojętnie zupełnie ignorując wypowiedziane przeze
mnie słowa.
Odpalił silnik, a ja sięgnęłam do
schowka, w którym spoczywała moja własność. Wyciągnęłam swoją
torebkę i rzuciłam mu zaciekawione spojrzenie.
-Stało się coś? - spytałam
dostrzegając jego zaciśniętą szczękę oraz dłonie, na których
pobielały kostki od zbyt mocnego trzymania kierownicy.
Jechał wyjątkowo szybko, całą swoją
uwagę skupiając na drodze. Poczułam się niepewnie, gdy wyprzedzał
wszystkie auta, które jechały przed nami.
-Oliver! - po wnętrzu samochodu
rozniósł się mój głos. - Możesz mi powiedzieć o co chodzi? -
poczułam rosnącą złość i irytację.
Nie dość, że jedzie tak, że boję
się o własny tyłek to jeszcze mnie ignoruje. Palant. Z
rozchylonymi ustami wpatrywałam się w jego sylwetkę nie mogąc
rozszyfrować jego zachowania.
-Zamknij się do jasnej cholery! -
słowa, które wypowiedział w moją stronę zabrzmiały tak ostro i
agresywnie, że zamarłam. - Próbuję się skupić na drodze.
W moim podbrzuszu pojawiło się
nieprzyjemne uczucie... Bałam się go? Odwróciłam twarz nie chcąc
albo i nie mogąc się w niego dłużej wpatrywać. Spojrzałam za szybę,
w którą cicho dudniły krople deszczu spływające po jej
powierzchni.
-Jak z rodzicami? - zapytał już
nieco spokojniej.
Co z nim jest nie tak? -
pomyślałam. Najpierw się na mnie wydziera a potem pyta co u mnie.
-Nijak. - warknęłam nie spodziewając się kompletnie, że jestem w ogóle w stanie przesycić jedno słowo taką ilością jadu.
Zacisnął mocniej dłonie na
kierownicy, a ja sama zdziwiłam się, że to jest to jeszcze
możliwe.
-Nie odzywaj się do mnie tym
tonem. - usłyszałam jego ostry głos na co aż podskoczyłam na
siedzeniu.
Miałam ochotę się na niego wydrzeć,
ale najzwyczajniej w świecie się bałam. Zacisnęłam mocno wargi a
moje oczy załzawiły się mimowolnie.
-Zatrzymaj się. - powiedziałam
spokojnie i sięgnęłam dłonią do pasów.
Spojrzał na mnie wściekły, ale
zrobił to o co poprosiłam. Zahamował tak gwałtownie, że aż
poczułam szarpnięcie. Odpięłam pasy i spojrzałam na Olivera.
Przeczesał dłonią włosy i wlepił martwe spojrzenie w jeden punkt
znajdujący się za przednią szybą.
-Naprawdę nie wiem o co ci chodzi,
ale nie mam zamiaru przebywać w twoim towarzystwie kiedy jesteś w
takim stanie. - mruknęłam cicho zastanawiając się czy to dobrze,
że w ogóle się odzywam.
Spojrzał na mnie z kpiną wymalowaną
w oczach i sarkastycznym uśmiechem na twarzy.
-To wypierdalaj a nie zawracasz mi
tyłek. - warknął w moją stronę.
Poczułam się jakbym dostała w twarz.
Dosłownie. Spuściłam wzrok i sięgnęłam po dwie torebki, które
spoczywały na moich kolanach. Szybko otworzyłam drzwi i
wyślizgnęłam się z auta prosto w ulewę. Usłyszałam pisk opon
jego samochodu, ale nie odwróciłam się w jego stronę. Potraktował
mnie jak szmatę. Nie wiem, w którym momencie z moich oczu zaczęły
sączyć się słone łzy, które mieszały się z kroplami deszczu.
Wepchnęłam imprezową torebkę
do tej większej i rozejrzałam się po okolicy. Znajdowałam się
jakieś czterdzieści minut drogi od mojego domu. Pieprzone objazdy.
Poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam w stronę domu stawiając
duże kroki. Byłam już przemoczona do suchej nitki, ale nie
zwracałam na to najmniejszej uwagi. W mojej głowie wciąż dudniły
jego słowa wypowiedziane tym ostrym tonem. Co mu dzisiaj
odbiło? A może to nie dzisiaj?
Może on najzwyczajniej w świecie taki jest? Przecież go nie znam.
Przypomniałam sobie jak w nocy, kiedy
u niego spałam musiał mnie przenosić do jego sypialni. Tamten
Oliver pod żadnym pozorem nie przypominał tego sprzed kilku minut.
Starałam się otrzeć łzy, ale sama już nie wiedziałam czy to
słone krople czy też może deszcz.
Szłam miarowym krokiem kilkanaście
minut, kiedy usłyszałam warkot silnika zaraz przy mnie. Odwróciłam
swoją głowę i ujrzałam auto, którego widok najchętniej
wyrzuciłabym z pamięci.
-Wsiadaj! - usłyszałam głos
Olivera starającego się przekrzyczeć ulewę.
Zignorowałam to zupełnie i szłam
dalej przed siebie nie zwracając uwagi na trąbienie.
-Destiny, wsiadaj kurwa do tego samochodu! -
krzyknął donośnie na co tylko się wzdrygnęłam.
Pokręciłam przecząco głową
stawiając kolejne kroki. Brunet zatrzymał samochód zaciągając
ręczny i wysiadł trzaskając mocno drzwiami. Okrążył auto i
stanął zaraz przede mną. Ścisnął moje ramię po czym otworzył
drzwi pasażera.
-Puść mnie. - powiedziałam zanim
zdążył mnie bezceremonialnie wpakować do auta.
Z moich oczu popłynął kolejny
strumień łez, gdy czułam żelazny uścisk jego ręki. Nagle jakby
dostrzegł, że płaczę bo jego oczy zmiękły na chwilę, a dłoń
na moim ramieniu rozchyliła się nieznacznie. Pociągnął mnie
delikatnie na dół tak, że musiałam ugiąć kolana po czym
popchnął prosto na siedzenie w środku auta. Zrobił to jednak
delikatnie, jego ruchy znacznie różniły się od tych sprzed
chwili. Przypominał starego Olivera. Pochylił się nade mną
opierając ręce na dachu samochodu.
-Przepraszam Destiny, przepraszam.
- mruknął zachrypniętym głosem patrząc prosto w moje oczy.
Podobał mi się sposób w jaki
wymawiał moje imię. Ten charakterystyczny głos i to jak stawiał
akcent. Destiny.
Nim się obejrzałam siedział na
miejscu kierowcy i starannie ustawiał klimatyzację oraz wszelkie
ciepłe nadmuchy.
-Jesteś cała mokra. - mruknął
pod nosem dostrzegając to, że się trzęsę.-Kazałeś mi wypierdalać, trudno się dziwić, że zmokłam. - odparłam oschle zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Przeprosił mnie. Żałował...chyba.
Nerwowo wciągnął powietrze, ale
obrócił się w moją stronę. Zmarszczył swoje brwi, gdy dostrzegł
moje czerwone i opuchnięte oczy.
-Nie płacz. - powiedział cicho i
skierował dłoń ku mojej twarzy.
Chciałam się cofnąć, ale zamarłam
w bezruchu. Delikatnie otarł każdą łzę znajdującą się na
moich policzkach Jego dłoń już dawno powinna obejmować kierownicę
lecz zamiast tego czułam jak spokojnie gładzi moją twarz zupełnie
jakby chciałby mnie utulić do snu.
Nie byłam w stanie się poruszyć.
Patrzyłam prosto w brązowe tęczówki, które przybrały ciepły
odcień wpatrując się w moją twarz. Uśmiechnął się lekko,
kiedy jego kciuk jakby na pożegnanie pogłaskał kącik moich ust.
Gdy wreszcie jego dłonie spoczywały
spokojnie na kierownicy poczułam jakby czegoś mi brakowało. Oliver ruszył sprawnie, aby po chwili szybko przemierzać ulice pokryte
kałużami. Siedziałam w ciszy nie chcąc zniszczyć słowami
atmosfery, która pomiędzy nami zapanowała. Zapięłam pasy po
czym objęłam zziębnięte ramiona dłońmi. Wyjrzałam przez okno –
na zewnątrz robiło się coraz ciemniej przez co obraz za szybą
wydawał się wyjątkowo ponury. Pokręciłam głową z
niedowierzaniem zastanawiając się nad tym co dzisiaj wydarzyło się
między mną a Oliverem. Jest bipolarnym dupkiem, a mimo to jakoś
wyjątkowo łatwo przyszło mi przyjąć jego przeprosiny.
-Powiesz mi co się stało? -
odwróciłam się spoglądając niepewnie w jego stronę.
Mięśnie na jego barkach napięły się,
aby po chwili już się rozluźnić. Odetchnęłam z ulgą.
-Czemu zakładasz, że coś musiało
się stać? - odpowiedział pytaniem na pytanie mrużąc przy tym
powieki.
Zastanowiłam się chwilę nad tym co
usłyszałam patrząc na jego profil.
-Nie dopuszczam do siebie myśli,
że mógłbyś mnie potraktować jak głupią, natrętną sukę
zupełnie bez powodu. - odparłam wzruszając przy tym obojętnie
ramionami.
Jednak zaistniała sytuacja kompletnie
nie była mi obojętna. Nie wiem na kogo byłam bardziej zła – na
niego za to wszystko czy na siebie, bo tak szybko mu wybaczyłam
wbrew samej sobie.
-Gdybym mógł ci powiedzieć,
zrobiłbym to już wcześniej. - westchnął parkując przy mojej
kamienicy.
Obrócił się w moją stronę
opierając się przedramieniem o kierownicę. Wlepił we mnie swoje
spojrzenie na co zarumieniłam się delikatnie i całą swoją uwagę
skupiłam na uderzaniu kropel deszczu w karoserię samochodu oraz
szyby. Do moich uszu dobiegło ciche parsknięcie śmiechem. Rzuciłam
wzrokiem na Olivera – jego twarz pokrywał ten charakterystyczny
uśmiech, który w tak krótkim czasie zdążyłam polubić.
-Muszę już iść. - odparłam
cicho chowając równocześnie kosmyk włosów za ucho.
Sięgnęłam do drzwi i uchyliłam je
chcąc już wyjść.
-Nie pożegnasz się? - spytał
Oliver unosząc swoje brwi stukając przy tym miarowo palcami w
kierownicę.-Na razie? - mruknęłam pytająco na co brunet przewrócił tylko oczami, po czym sięgnął po telefon najwyraźniej chcąc coś sprawdzić.
Zaśmiałam się tylko pod nosem i
opuściłam pojazd zatrzaskując mocno drzwi. Zastanowiłam się
chwilę i szybko okrążyłam maskę samochodu. Po mojej twarzy
spływały zimne krople deszczu a same włosy były już mokre. Gdy
stanęłam przed drzwiami do kierowcy zastukałam cicho w szybę.
Zdziwiony Oliver odsunął ją natychmiast i spojrzał na mnie
pytająco. Zamiast powiedzieć cokolwiek nachyliłam się delikatnie
i musnęłam jego policzek chłodnymi od panującego zimna ustami.
-Do zobaczenia Destiny. -
powiedział uśmiechając się z zadowoleniem.
Jego pożegnanie zabrzmiało jak
obietnica. Westchnęłam cicho i biegiem skierowałam się w
stronę wejścia do mieszkania, aby nie zmoknąć jeszcze bardziej.
Na szczęście po chwili znajdowałam się już w przedpokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi przekręcając zamek – mamy jeszcze nie
było. Pewnie przyjdzie w środku nocy tak jak to miała w zwyczaju
robić od rozstania z ojcem.
Odetchnęłam głęboko zastanawiając
się nad słowami Olivera. Gdybym mógł ci powiedzieć,
zrobiłbym to już wcześniej. O co mu chodziło? Znając jego
charakter wpakował się w jakieś kłopoty. Jeszcze niedawno byłoby
mi zupełnie obojętne to czy grozi mu jakieś niebezpieczeństwo,
teraz na samą myśl o tym coś przewróciło się w moim żołądku.
Cholera, po co ja się zamartwiam? Oliver zapewne traktuje mnie jak
kolejną zabawkę, którą koniec końców porzuci. Nie raz słyszałam
o jego podejściu do dziewczyn, a teraz z każdym kolejnym dniem
czuję, że przywiązuję się do niego coraz bardziej.
Potrząsnęłam głową w nadziei, że
to pozwoli mi odgonić niepotrzebne myśli. Skierowałam swoje kroki
do mojej łazienki po czym zrzuciłam z ciała przemoczone ubrania.
Wzięłam gorący prysznic z nadzieją, że nie będę chora w
najbliższym czasie. Czułam się wyjątkowo dobrze, gdy wraz z wodą
mój umysł opuszczały wszelkie natrętne myśli i dylematy. Kiedy
już skończyłam owinęłam ciało białym, puszystym ręcznikiem i
z przerażeniem dostrzegłam na ramieniu siny ślad. Dokładnie w
miejscu, w którym Oliver ścisnął moją rękę. Musiałam być tak
wściekła i przerażona w tamtej chwili, że nawet nie poczułam jak
mocno jego dłoń objęła moje ramię.
Odwróciłam szybko twarz, aby nie
musieć na to patrzeć. Nie chciałam przypominać sobie tego w jaki
sposób się do mnie zwracał na początku naszego spotkania. Mimo
moich starań jego słowa boleśnie dźwięczały w mojej głowie...
Wiem, że ten rozdział pozostawia wiele do życzenia, ale aktualnie nie jestem w stanie napisać czegokolwiek lepszego. :(
Bardzo ładnie proszę o komentarze kochani - to dużo dla mnie znaczy. :3