Wciąż spięta wreszcie ujrzałam moją
kamienicę. Było już dość ciemno, rodzice z pewnością nie będą
zadowoleni, że chodzę po nocach. Zawsze byli uczuleni na tym
punkcie. Szczególnie tata... Zresztą na co on nie jest uczulony?
Gdy już doszliśmy przed schodki do
mojego mieszkania obróciłam się powoli w stronę Olivera.
-Dziękuję, że mnie
odprowadziłeś. - powiedziałam uśmiechając się delikatnie.
Chciałam trochę rozładować napięcie jakie panowało między
nami.
-Nie ma za co. - mruknął i tak
miłym jak na niego tonem.
Mimowolnie uśmiechnęłam się
szerzej, a po chwili zaczęłam się cicho śmiać.
-No co? - spytał z głupim wyrazem
twarzy
-Czy ty zawsze chodzisz taki...
naburmuszony?
-Że co? Że niby ja? Jestem chyba
najbardziej pozytywnie nastawioną do życia osobą! - powiedział
odwzajemniając mój uśmiech. - Wiesz.. wcale nie jesteś taka zła
jak mi się wydawało. - dodał po chwili zastanowienia.
-Doprawdy? To jak ci się wydawało,
hmm? - uniosłam swoje brwi w geście zainteresowania.
-Zawsze miałem wrażenie, że
jesteś dumną, próżną i egoistyczną idiotką. - powiedział bez
skrupułów.
Trochę zbiło mnie to z tropu.
Wiedziałam, że mnie nie lubi, ale nie sądziłam, że ma o mnie aż
tak tragiczne zdanie. Gdzieś tam w klatce piersiowej poczułam
bardzo nieprzyjemne ukłucie.
-Ja się chyba muszę już zbierać.
- mruknęłam starając się żeby chłopak nie usłyszał mojego
załamującego się głosu.
Nie wiem czemu mnie to tak ruszyło.
Przecież sama nie miałam o nim dobrego zdania.. Ale mnie zawsze
obchodzi opinia innych. Może staram się tego po sobie nie pokazywać
lecz słowa skierowane w moją stronę zawsze zapamiętam. Będą
siedzieć w kącie głowy przez długi czas.
Uśmiechnęłam się nieznacznie i
weszłam na schodki kierując się w stronę drzwi wejściowych.
-Destiny.. zaczekaj. - powiedział
łapiąc mnie bardzo delikatnie za nadgarstek.
Odwróciłam się w jego stronę i
spojrzałam w twarz.
-Źle mnie zrozumiałaś. Przecież
wcale tak nie uważam, to było kiedyś.
Cofnęłam swój nadgarstek, po czym
powiedziałam:
-Za to ja wcale nie zmieniłam o
tobie swojej opinii.
Nie oglądając się za siebie weszłam
do kamienicy i od razu podbiegłam w stronę mieszkania. Szybko
weszłam do środka i przeszłam do swojego pokoju. Nim się
obejrzałam po moich policzkach spływały łzy. Do jasnej cholery,
czemu mnie tak to zabolało? Czy aż tak zależy mi na jego opinii?
Przecież prawie ze sobą nie rozmawiamy..
Już do reszty mi odbiło.
~*~
Biegłam przez zatłoczoną ulicę w
stronę mojej szkoły. Byłam już spóźniona, ale wolałam się
jeszcze bardziej nie pogrążać. Z mojego koka wypadło już kilka
kosmyków, ale nie miałam czasu, żeby zajmować się teraz fryzurą.
O mały włos nie wpadłam na jakąś kobietę. Chyba muszę zacząć
ostrożniej chodzić.
Wreszcie dotarłam do budynku mojej
szkoły i wpadłam do środka jak burza. Szybko przebiegłam przez
korytarz i weszłam do sali prób. Dobrze, że nie muszę się
przebierać, bo mamy jakieś ogłoszenia. Na środku sali stała
profesor Cooper w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Na oko miał 35
lat – coś w tych okolicach. Nauczycielka spojrzała na mnie
wymownie.
-Widzę, że raczyłaś się
pojawić Destiny. - moje imię niemal wypluła. - Mogę znać powód
twojego spóźnienia?
-Przepraszam pani profesor, wstałam
zbyt późno. - powiedziałam szybko chcąc mieć to już za sobą.
-Wstałam zbyt późno, powiadasz?
Wyobraź sobie, że od 35 lat nie zdarzyło mi się „wstać zbyt
późno” jak to ładnie ujęłaś. Skoro masz problem z tak łatwą
czynnością... - nie zdążyła dokończyć, gdyż tą jakże mądrą
wypowiedź przerwał jej owy mężczyzna.
-Przepraszam, że ci przerwę
Lucindo, ale każdy ma prawo mieć gorszy dzień. - powiedział
uśmiechając się do mnie krzepiąco.
-Z tym, że ta młoda dama miewa je
dość często.
-Jeszcze raz przepraszam. -
wtrąciłam, bo przeczuwałam, że zaraz wywiąże się między
innymi kłótnia na mój temat.
Obydwoje spojrzeli po sobie po czym
profesor zaczęła opowiadać o zbliżającym się widowisku
teatralnym. „Śpiąca Królewna” to nie jest łatwe zadanie i
wszyscy doskonale zdają sobie z tego sprawę. No i nie wszyscy będą
mieli okazję się wykazać, a biorąc pod uwagę jak mi poszło na
przesłuchaniu moje szanse są naprawdę znikome.
-A to jest profesor Miller,
nauczyciel w londyńskiej szkole baletowej. Będziemy mieli
przyjemność współpracować z nim podczas przygotowań do sztuki.
- odparła poważnie kobieta wskazując na nowego nauczyciela.
Ten tylko uśmiechnął się w naszym
kierunku i dodał:
-Chciałem tylko powiedzieć, że
będę miał duży wpływ na dobór ról, wasze przesłuchania są
nagrane. Chłopaków jednak czeka rozczarowanie, gdyż główna rola
męska jest już zarezerwowana dla mojego ucznia. Niestety nie mógł
się dzisiaj tu pojawić, ale jestem pewien, że niedługo go
poznacie.
Spojrzałam na Anthony'ego i zrobiłam
smutną minę w jego kierunku. Ten tylko puścił mi oczko i
powiedział coś do Toma.
Anthony to chyba jedyna osoba w tej
szkole, do której jestem jakoś przywiązana. Nie nazwałabym nas
przyjaciółmi, ale dobrymi znajomymi z pewnością. Jest trochę
pokręcony i zwariowany, ale kiedy trzeba to potrafi zachować
powagę. No i jest wyjątkowo uzdolniony. Tańczy cudownie i wszyscy
doskonale o tym wiedzą. Tom zaś to jego najlepszy kompan, równie
pokręcony co Anthony. Chłopaki byli takimi osobami, przy których
nie da się nie uśmiechać. Za to ich właśnie lubiłam.
Zebranie dobiegło końca i wszyscy
rzucili się do wyjścia. Odczekałam chwilę, bo jakoś nie widziało
mi się pchanie w ten tłum.
-Oh jakże ubolewam zacna panienko
iż nie będę mógł miłować cię w naszej sztuce. - usłyszałam
obok siebie wyjątkowo poważny głos Anthony'ego.
Obróciłam się w jego stronę i
skrzywiłam brwi.
-Już prędzej ciebie wsadzą w
rolę Aurory niż mnie. - powiedziałam.-To że zawaliłaś ostatnie przesłuchanie jeszcze cie nie skreśla. Ej, jesteś dobra, bardzo dobra. - powiedział idąc obok mnie i mijając innych uczniów.
Wzruszyłam tylko ramionami i podeszłam
do mojej szafki chcąc wyjąć książkę od historii sztuki, która
zaczyna się za 10 minut.
-Szkoda, że nie dostaniesz roli
tego księcia, zasłużyłeś na nią. - mruknęłam grzebiąc w
swojej szafce.-Pewnie zależy ci na tym tylko dlatego, żeby skosztować mych pięknych ust, nieprawdaż? - zapytał robiąc dzióbek i krzywiąc się przy tym zabawnie.
-Lepiej chodź na historię, bo nie
zamierzam się kolejny raz spóźnić. Już i tak mam przechlapane u
Cooper. - westchnęłam i pociągnęłam go za ramię w stronę
sali.
-Ona i tak cię uwielbia. -
mruknął.
Zignorowałam to i spojrzałam na drugi
koniec korytarza, gdzie kroczyła właśnie Vanessa wraz ze swoją
świtą... Jak zawsze z dumnie uniesioną głową w idealnie
dopasowanej sukience. Przy niej można się poczuć jak w bardzo
kiepskim amerykańskim filmie. Dziewczyna podeszła do nas i
obrzuciła pogardliwym spojrzeniem.
-Widzę Destiny, że twoja praca
daje się we znaki. Zmiany nocne nie służą ci zbyt dobrze...
-A dziękuję za troskę, wierz mi
czuję się wspaniale.- odparłam z uśmiechem na ustach.
-To jak? Ilu wczoraj obsłużyłaś?
- zapytała na co jej przyjaciółki zaśmiały się słodko jak
przystało na takie królowe.
-Tylko mnie. - powiedział Anthony.
- Powiem ci Vanessa, że na głowę bije ciebie w tych sprawach.
Dziewczyna spojrzała na niego jakby ze smutkiem, ale i wściekłością w oczach. Zabolało ją to – nie jestem ślepa. Nie dała jednak tego
po sobie poznać.
-Jakoś nie narzekałeś.
-Wiesz, jak się nie ma co się
lubi, to się lubi co się ma. - odpowiedział puszczając jej oczko
i odchodząc od nich ciągnąc za sobą przy okazji mnie.
Gdy upewniłam się, że na pewno nas
nie usłyszą powiedziałam:
-Nie przesadziłeś przypadkiem? -
zatrzymałam się zmuszając Anthony'ego żeby uczynił to samo.
-Nie sądzę. -odparł unosząc obojętnie ramiona.
-Nie widzisz, że ona chyba wciąż
coś do ciebie czuje? A ty wyjeżdżasz z takim tekstem!- uniosłam
swój głos.
Nienawidziłam jej, ale istnieją
jakieś granice. Sama się dziwię, że Anthony mógł być kiedyś z
taką zołzą. W dodatku dość długo.
-Nikt ni zasłużył sobie na takie
traktowanie. - mruknęłam-I ty też nie. No nie pozwolę, żeby ktoś się do ciebie zwracał w taki sposób w mojej obecności Destiny. Przestań się bawić w Matkę Teresę i nie broń Vanessy tylko dlatego, że być może jeszcze coś do mnie czuje. Koło tyłka mi latają jej uczucia, jeśli jakieś resztki jej pozostały.
Zastanowiłam się chwilę nad tym co
powiedział. Być może miał i rację. Nie chciałam już wracać do
tego tematu.
- W porządku, chodź już na tą
historię. - uśmiechnęłam się do niego i skierowałam się na
lekcje.
Tak długo wyczekiwany już rozdział 4. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie więc nawet nie próbuje. Wiem, że to bardzo długa nieobecność, ale przyjmiecie mnie z powrotem, prawda? Przynajmniej mam taką nadzieję. Nie ukrywam, że na waszym miejscu bym się trochę obraziła. c; Co do Waszych blogów to zapewniam was, że wszystko stale czytam, nie dodaję tylko komentarzy. Za co też was przepraszam.
Do zakładki Bohaterowie 2. zaraz dodam jeszcze Anthony'ego. Był postacią zamierzoną, ale odpuściłam sobie jego opis, co teraz nadrobię.
Jeszcze raz przepraszam i przesyłam utęsknionego przytulasa.:*