sobota, 18 stycznia 2014

Epilog.

   Słowa prezenterki telewizyjnej już do mnie nie docierały. Miałam jakąś chorą nadzieję, że to jakaś pomyłka. Przecież jeszcze przed chwilą tu był, uśmiechał się, mówił, że będzie lepiej. To nie może być prawda. Oliver stał obok mnie, oczy miał całe załzawione. Obydwoje nie wiedzieliśmy jak się zachować, byłam w szoku. Czułam się tak jak w momencie, gdy dowiedziałam się o śmierci taty. Wybuchnęłam gorzkim płaczem i wybiegłam z mieszkania. To wszystko jest tak cholernie nie sprawiedliwe. Czy każdą osobę, którą kocham musi spotkać coś tak okropnego? Ale Matt... Ja nadal w to nie wierzyłam, on nie mógł. Nie mógł odejść. Przechodziłam przez ulicę nie zważając na to, że samochody na mnie trąbią, ludzie wykrzykują jakieś przekleństwa. Nie żyłam na tym świecie, byłam od niego oderwana. Czułam się jak martwa, ale wiedziałam że żyję. To wszystko była moja wina, gdybym nie zgodziła się, żeby tu przyjeżdżał nic by się nie wydarzyło. Usłyszałam, że ktoś mnie woła, ale nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi. W głowie tkwił mi ten szczery uśmiech Matta, radosne oczy, jego dotyk i wreszcie słowa prezenterki. „Do naszej informacji doszły przerażające dane- nikt nie wyszedł żywy z katastrofy. Gubernator generalny ogłosił żałobę narodową...” Dalej już nie słuchałam, ale mimo to jej słowa boleśnie dźwięczały w moich uszach. Nagle poczułam jak ktoś mnie mocno przytula do siebie. Uderzył mnie mocny zapach perfum Olivera, podniosłam głowę by spojrzeć mu w twarz - też płakał. Stracił najlepszego przyjaciela, przecież znali się od dzieciństwa.
- Damy radę. - powiedział cicho chcąc powstrzymać łzy.
Sam nie wierzył w te słowa. Jego oczy były przepełnione takim smutkiem i goryczą..
-Nie kurwa. Nie damy rady. Zostaw mnie do jasnej cholery samą zanim tobie też się coś stanie. Wszystkich tracę, rozumiesz?! Wszystkich. Na ciebie też przyjdzie pora, bo jesteś dla mnie kurwa najważniejszy! - krzyknęłam a łzy tworzyły na moich policzkach mokre smugi.
-„Na zawsze” pamiętasz? - odpowiedział cytując swoje własne słowa – Sharon, kocham cię. A Matt.. - głos mu się w tym momencie załamał – Nie chciałby, żeby było nam teraz smutno. Uśmiecha się do nas. -szepnął cicho.

Nad wszystkim tracę kontrolę. Mój związek z Oliverem... Szkoda gadać. On w Sheffield, ja w Sydney. To nie ma prawa się udać, a mimo wszystko wciąż w to brniemy. Najgorsze jest to, że tak bardzo się poświęcasz, wkładasz w coś całe swoje serce a i tak widzisz jak to rozsypuje się, niemal w twoich rękach. Choć wszystkie siły ze mnie uszły nadal daję z siebie wszystko by nie zawieść Olivera. On cierpi jeszcze bardziej niż ja... Po stracie Matta zamknął się w sobie. Przecież kiedyś to właśnie perkusista mu pomagał, a teraz? Teraz go nie ma.. W zespole też nie jest najlepiej. Oliver stara się nie pokazywać po sobie ja bardzo jest mu teraz źle, ale to widać. W jego oczach... Nie chciałam, żeby był w takim stanie, ale jak mam mu pomóc skoro sama nie daje sobie już rady? To niesprawiedliwe, że to wszystko spotkało akurat Matta.. Nie zasługiwał na to. Czułam się winna temu co się wydarzyło. Życie toczy się dalej, a ja tkwię gdzieś w chwilach, które już dawno minęły i nie wrócą. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas.
Najbardziej przeraża mnie fakt, że nic już nie będzie takie jak dawniej.

 Przepraszam, że tak długo, ale nie byłam w stanie nic napisać. Już mi się nawet nie chce tego sprawdzać... Koniec. Dziękuję za komentarze i wyświetlenia.
A więc jakiż tam plan mam, ale jeszcze myślę. Jak już wymyślę to nowe opowiadanie pojawi się również na tym blogu. Nie będę tworzyć nowego. ;] Nie wiem kiedy pojawi się prolog, bo jak już wspomniałam wciąż nie wiem, który pomysł wykorzystać. c; Pozdrawiam. ;*

Obserwatorzy

.