Słowa prezenterki telewizyjnej już do
mnie nie docierały. Miałam jakąś chorą nadzieję, że to jakaś
pomyłka. Przecież jeszcze przed chwilą tu był, uśmiechał się,
mówił, że będzie lepiej. To nie może być prawda. Oliver stał
obok mnie, oczy miał całe załzawione. Obydwoje nie wiedzieliśmy
jak się zachować, byłam w szoku. Czułam się tak jak w momencie,
gdy dowiedziałam się o śmierci taty. Wybuchnęłam gorzkim płaczem
i wybiegłam z mieszkania. To wszystko jest tak cholernie nie
sprawiedliwe. Czy każdą osobę, którą kocham musi spotkać coś
tak okropnego? Ale Matt... Ja nadal w to nie wierzyłam, on nie mógł.
Nie mógł odejść. Przechodziłam przez ulicę nie zważając na
to, że samochody na mnie trąbią, ludzie wykrzykują jakieś
przekleństwa. Nie żyłam na tym świecie, byłam od niego oderwana.
Czułam się jak martwa, ale wiedziałam że żyję. To wszystko była
moja wina, gdybym nie zgodziła się, żeby tu przyjeżdżał nic by
się nie wydarzyło. Usłyszałam, że ktoś mnie woła, ale nie
zwróciłam na to najmniejszej uwagi. W głowie tkwił mi ten szczery
uśmiech Matta, radosne oczy, jego dotyk i wreszcie słowa
prezenterki. „Do naszej informacji doszły przerażające dane-
nikt nie wyszedł żywy z katastrofy. Gubernator generalny ogłosił
żałobę narodową...” Dalej już nie słuchałam, ale mimo to jej
słowa boleśnie dźwięczały w moich uszach. Nagle poczułam jak
ktoś mnie mocno przytula do siebie. Uderzył mnie mocny zapach
perfum Olivera, podniosłam głowę by spojrzeć mu w twarz - też
płakał. Stracił najlepszego przyjaciela, przecież znali się od
dzieciństwa.
- Damy radę. - powiedział cicho chcąc
powstrzymać łzy.
Sam nie wierzył w te słowa. Jego oczy
były przepełnione takim smutkiem i goryczą..
-Nie kurwa. Nie damy rady. Zostaw
mnie do jasnej cholery samą zanim tobie też się coś stanie.
Wszystkich tracę, rozumiesz?! Wszystkich. Na ciebie też przyjdzie
pora, bo jesteś dla mnie kurwa najważniejszy! - krzyknęłam a łzy
tworzyły na moich policzkach mokre smugi.
-„Na zawsze” pamiętasz? -
odpowiedział cytując swoje własne słowa – Sharon, kocham cię.
A Matt.. - głos mu się w tym momencie załamał – Nie chciałby,
żeby było nam teraz smutno. Uśmiecha się do nas. -szepnął
cicho.
Nad wszystkim tracę kontrolę. Mój
związek z Oliverem... Szkoda gadać. On w Sheffield, ja w Sydney. To
nie ma prawa się udać, a mimo wszystko wciąż w to brniemy.
Najgorsze jest to, że tak bardzo się poświęcasz, wkładasz w coś
całe swoje serce a i tak widzisz jak to rozsypuje się, niemal w
twoich rękach. Choć wszystkie siły ze mnie uszły nadal daję z
siebie wszystko by nie zawieść Olivera. On cierpi jeszcze bardziej
niż ja... Po stracie Matta zamknął się w sobie. Przecież kiedyś
to właśnie perkusista mu pomagał, a teraz? Teraz go nie ma.. W
zespole też nie jest najlepiej. Oliver stara się nie pokazywać po
sobie ja bardzo jest mu teraz źle, ale to widać. W jego oczach...
Nie chciałam, żeby był w takim stanie, ale jak mam mu pomóc skoro
sama nie daje sobie już rady? To niesprawiedliwe, że to wszystko
spotkało akurat Matta.. Nie zasługiwał na to. Czułam się winna
temu co się wydarzyło. Życie toczy się dalej, a ja tkwię gdzieś
w chwilach, które już dawno minęły i nie wrócą. Tak bardzo
chciałabym cofnąć czas.
Najbardziej przeraża mnie fakt, że
nic już nie będzie takie jak dawniej.
Przepraszam, że tak długo, ale nie byłam w stanie nic napisać. Już mi się nawet nie chce tego sprawdzać... Koniec. Dziękuję za komentarze i wyświetlenia.
A więc jakiż tam plan mam, ale jeszcze myślę. Jak już wymyślę to nowe opowiadanie pojawi się również na tym blogu. Nie będę tworzyć nowego. ;] Nie wiem kiedy pojawi się prolog, bo jak już wspomniałam wciąż nie wiem, który pomysł wykorzystać. c; Pozdrawiam. ;*