sobota, 12 października 2013

Rozdział 18.

Otworzyłam delikatnie oczy i przekręciłam się na drugi bok. Od razu tego pożałowałam bo głowa zaczęła mi intensywnie pulsować. Miałam wrażenie, że zaraz mi ją rozsadzi, a koszmarna suchość w gardle tylko potęgowała ten efekt. Przetarłam dłonią oczy i jak najdelikatniej podniosłam się do pozycji siedzącej. Syknęłam z bólu masując głowę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Duże łóżko, ściana pełna zdjęć, kilka plakatów. Sypialnia Olivera. Chłopaka jednak nigdzie nie było. Może to i dobrze, jakoś nie miałam ochoty z nim teraz rozmawiać. Spojrzałam na szafkę nocną i ujrzałam butelkę z wodą oraz tabletkę. Szybko po nią sięgnęłam i wypiłam całą zawartość butelki. Momentalnie poczułam się lepiej. Wstałam z łóżka przedtem wygrzebując się z białej pościeli i spojrzałam w duże lustro wiszące na ścianie. Wyglądałam naprawdę koszmarnie. Roztrzepane włosy, ogromne cienie pod oczami, zamglony wzrok, niezmyty makijaż, za duża męska koszulka. Machnęłam na to ręką i wyszłam z sypialni na korytarz. Po chwili znalazłam się w salonie. Oliver siedział na kanapie i oglądał jakąś kreskówkę. Bez słowa usiadłam obok niego i zawzięcie wpatrzyłam się w opakowanie Fify 14 leżącej na półce. Czułam na sobie jego wzrok i wcale mi to nie pomagało. Zaczęłam bawić się palcami byleby tylko się czymś zająć.
-Cześć. - powiedział Oliver.
Odwróciłam głowę w jego stronę i próbowałam wymusić uśmiech. Nie bardzo pamiętałam co zrobiłam wczoraj wieczorem po pijaku. Zapamiętałam tylko, że rozmawiałam z Effy potem jakby film mi się urwał.
-Jak ja się tu znalazłam? - zapytałam niepewnie.
Według mnie powinnam teraz właśnie leżeć w domu u Effy, nie?
-Przyjechałem po ciebie. - odpowiedział obojętnie wzruszając ramionami. - Swoją drogą gratuluje tak dziecinnej postawy.
-Że co proszę?
-Zalałaś się w trzy dupy doskonale wiedząc, że wraca twoja matka i być może będzie trzeba zeznawać. - powiedział cały czas utrzymując ten swój suchy ton, którego tak nienawidziłam.

-Ciekawa jestem czemu to zrobiłam, co? Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony.
-Skoro tak radzisz sobie z problemami to życzę powodzenia. - wytknął mi.
Gwałtownie się podniosłam, a oczy momentalnie mi się zaszkliły. Szybkim krokiem wyszłam z salonu i poszłam do łazienki. Łzy zaczęły spadać na podłogę. Oparłam się o ścianę i powoli się osunęłam Nie tak to sobie wyobrażałam. Może zrobiłam źle, doskonale o tym wiem. Ale to i tak boli. Nie radzę sobie, jestem na to wszystko za słaba. Po chwili poczułam na sobie mocne ramiona. Nie protestowałam i po prostu wtuliłam się w Olivera zapominając o tym, że to przez niego płaczę.
-Przepraszam. - powiedział mocniej mnie do siebie przytulając
-Nie, to ja przepraszam. Zachowałam się jak dziecko, masz rację. - odsunęłam się od niego delikatnie i spojrzałam w jego twarz. 
Zignorował moje słowa i złożył na moich ustach pocałunek, który natychmiast odwzajemniłam.
Przecież każda para kiedyś się kłóci. Nigdy nie może być zawsze idealnie. Trzeba stawić temu czoło i iść dalej, zwalczać to co nam się nie podoba jeżeli jest taka możliwość. Oliver jednym słowem potrafi sprawić, że inaczej postrzegam świat. Nie wiem czy powinnam się z tego powodu cieszyć czy płakać. Wstałam z podłogi i podeszłam do umywalki z zamiarem ogarnięcia twarzy.
-Wyglądasz jak zombie. - zaśmiał się Oliver obejmując mnie w pasie.
-Ach te twoje komplementy, nie ma co. - powiedziałam niezadowolona.
-Lubię zombie. - zamruczał mi do ucha,.
-Dobra, dobra. Teraz spadaj bo chcę się ogarnąć.
Chłopak podniósł ręce w obronnym geście i już go nie było. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Poszłam do sypialni i uwaliłam się bezwładnie na łóżko. Byłam zmęczona i chciało mi się spać choć spałam przecież kilkanaście godzin. Mogłabym tak przeleżeć cały dzień. Swoją drogą to wygodne miał to łóżko. Już polubiłam to pomieszczenie, uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle coś na mnie runęło.
-Oliver grubasie! Zejdź ze mnie. - krzyknęłam wściekła.
-Nie jestem gruby. - powiedział lekko obrażony.
-Jasne, a te kilogramy to ci się kumulują w kościach. ZŁAŹ!
-Chyba powinienem cie odwieźć do mamy, nie sądzisz? - zapytał ignorując to, że zaraz mnie udusi.
-Boże, zapomniałam! Zejdź ze mnie!
Posłusznie mnie puścił, a ja niemal się rzuciłam do drzwi. Wzięłam torbę i już stałam przy samochodzie popędzając mozolnego chłopaka.
-Oliver szybciej. Ona mnie zabije. - jęczałam zdesperowana.
-Nikt cie nie zabije. Przestań tak ględzić.
-Musisz tak wolno jechać? - pytałam non stop, gdy już „toczyliśmy” się przez Sheffield.
Nareszcie zobaczyłam upragniony dom. Dobra, może nie taki znów upragniony. Wpadłam szybko do przedpokoju, gdzie o dziwo był już porządek. Weszłam do salonu, też wszystko było idealnie poukładane.
-Mamo! - krzyknęłam.
Kobieta weszła do salonu z telefonem w ręku. Od razu rzuciłam się w jej ramiona.
-No nareszcie, ile można było czekać? - powiedziała zniecierpliwiona.
-Przepraszam, ale wiesz jaka jestem.
-Niestety. - mruknęła zrezygnowana.
Skierowałyśmy się do kuchni i razem z Oliverem usiadłyśmy przy stole. Chłopak zaczął się bawić kluczykami od samochodu, a ja zabrałam się za picie herbaty.
-Widzę, że już posprzątałaś?
-Nie ja, ekipa sprzątająca kochanie, nie dałabym rady. - powiedziała mama uśmiechając się delikatnie. - policja zrobiła zdjęcia i wszystko jest już w porządku.
-Czyli nic nie muszę mówić? - zapytałam z nadzieją
-Nie, jeżeli nie masz nic ciekawego do powiedzenia. W policji pracuje mój dobry znajomy ze starych lat i wytłumaczyłam mu zaistniałą sytuację. Sprawdzą monitoring i dadzą znak. A ty nie widziałaś żeby ktoś się kręcił wokół domu ostatnio? - zapytała niepewnie.
Nic mi nie przychodziło do głowy, naprawdę. Przecież wszystko było w jak najlepszym porządku. Chyba, że..
-Mamo, bo ja nie chciałam ci zawracać głowy.. - mruknęłam niepewnie.
Oliver spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a jego klucze wylądowały na podłodze.
-Czego nie chciałaś mi mówić? - zapytała z niemałym wyrzutem.

-Był tu taki facet... Pytał się o tatę, a jak powiedziałam, że zginął w wypadku uznał, że to pomyłka. To było dziwne.
Mama wlepiła we mnie spojrzenie by po chwili zacząć wywód na temat tego, że jestem nieodpowiedzialna, że powinnam była jej wszystko mówić. Może i miała rację, ale to chyba nie powód, żeby tak na mnie naskakiwać. Przecież jej wszystko wytłumaczyłam. Oliver siedział cicho i nic nie mówił, jedynie przypatrywał się tej całej rozmowie. Gdy wspomniałam, że mężczyzna chyba miał jakieś interesy z ojcem matka jeszcze bardziej się wściekła.
-Mamo uspokój się. - powiedziałam w końcu podniesionym głosem. - Co policjant mówił na temat tej róży? - zapytałam
-Robert uznał, że jest to częste zachowanie włamywaczy, próba zastraszenia, odwrócenia uwagi. Mówi, że nie powinnaś się przejmować. A teraz wybaczcie, ale idę mu wspomnieć o tym mężczyźnie, o którym łaskawie mi powiedziałaś. - dodała ze złością.
Przewróciłam tylko oczami i już jej nie było.
-Czemu mi nic nie powiedziałaś? - odezwał się w końcu Oliver
-Ty też? - warknęłam – Byłeś w trasie, zresztą to nic ważnego.
Chłopak pokręcił tylko głową i zmienił temat.
-Nie żeby coś, ale pojutrze robię sobie ten tatuaż. - powiedział jak gdyby nigdy nic.
Westchnęłam głośno, żeby się uspokoić i skinęłam głową.
-A za tydzień mam wypełnienie kolorem tego na plecach.
Pięknie. Nic już nie chciałam mówić na ten temat. Niech sobie robi co chce, nie mam zamiaru się wtrącać. Jego ciało. Uśmiechnęłam się krzywo i oznajmiłam, że chciałabym pobyć sama. Co z tego, że moje słowa całkowicie mijały się z prawdą bo jedyną rzeczą, o której teraz marzyłam to po prostu z kimś szczerze porozmawiać. Oliver wyszedł z mojego domu, a mi nie pozostało nic innego jak bezczynnie siedzieć przed telewizorem. 

 Jestem! Przepraszam za długą nieobecność, ale laptop mi umarł. :c Jakoś na netbooku taty nie mogłam pisać, miałam dziwny opór. Ale zrobiłam formatowanie, wszystko się usunęło, przynajmniej działa. Także wróciłam. Mam nadzieje, że szybko pojawi się następny rozdział. :) A za błędy przepraszam. xD
                                                                                                        Ironova. ;*




Obserwatorzy

.