Otworzyłam delikatnie oczy
i przekręciłam się na drugi bok. Od razu tego pożałowałam bo
głowa zaczęła mi intensywnie pulsować. Miałam wrażenie, że
zaraz mi ją rozsadzi, a koszmarna suchość w gardle tylko
potęgowała ten efekt. Przetarłam dłonią oczy i jak
najdelikatniej podniosłam się do pozycji siedzącej. Syknęłam z
bólu masując głowę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Duże
łóżko, ściana pełna zdjęć, kilka plakatów. Sypialnia Olivera.
Chłopaka jednak nigdzie nie było. Może to i dobrze, jakoś nie
miałam ochoty z nim teraz rozmawiać. Spojrzałam na szafkę nocną
i ujrzałam butelkę z wodą oraz tabletkę. Szybko po nią sięgnęłam
i wypiłam całą zawartość butelki. Momentalnie poczułam się
lepiej. Wstałam z łóżka przedtem wygrzebując się z białej
pościeli i spojrzałam w duże lustro wiszące na ścianie.
Wyglądałam naprawdę koszmarnie. Roztrzepane włosy, ogromne cienie
pod oczami, zamglony wzrok, niezmyty makijaż, za duża męska
koszulka. Machnęłam na to ręką i wyszłam z sypialni na korytarz.
Po chwili znalazłam się w salonie. Oliver siedział na kanapie i
oglądał jakąś kreskówkę. Bez słowa usiadłam obok niego i
zawzięcie wpatrzyłam się w opakowanie Fify 14 leżącej na półce.
Czułam na sobie jego wzrok i wcale mi to nie pomagało. Zaczęłam
bawić się palcami byleby tylko się czymś zająć.
-Cześć. - powiedział
Oliver.
Odwróciłam głowę w jego
stronę i próbowałam wymusić uśmiech. Nie bardzo pamiętałam co
zrobiłam wczoraj wieczorem po pijaku. Zapamiętałam tylko, że
rozmawiałam z Effy potem jakby film mi się urwał.
-Jak ja się tu
znalazłam? - zapytałam niepewnie.
Według mnie powinnam teraz
właśnie leżeć w domu u Effy, nie?
-Przyjechałem po
ciebie. - odpowiedział obojętnie wzruszając ramionami. - Swoją
drogą gratuluje tak dziecinnej postawy.
-Że co proszę?
-Zalałaś się w trzy
dupy doskonale wiedząc, że wraca twoja matka i być może będzie
trzeba zeznawać. - powiedział cały czas utrzymując ten swój
suchy ton, którego tak nienawidziłam.
-Ciekawa jestem czemu to
zrobiłam, co? Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony.
-Skoro tak radzisz sobie
z problemami to życzę powodzenia. - wytknął mi.
Gwałtownie się
podniosłam, a oczy momentalnie mi się zaszkliły. Szybkim krokiem
wyszłam z salonu i poszłam do łazienki. Łzy zaczęły spadać na
podłogę. Oparłam się o ścianę i powoli się osunęłam Nie tak
to sobie wyobrażałam. Może zrobiłam źle, doskonale o tym wiem.
Ale to i tak boli. Nie radzę sobie, jestem na to wszystko za słaba.
Po chwili poczułam na sobie mocne ramiona. Nie protestowałam i po
prostu wtuliłam się w Olivera zapominając o tym, że to przez
niego płaczę.
-Przepraszam. -
powiedział mocniej mnie do siebie przytulając
-Nie, to ja przepraszam.
Zachowałam się jak dziecko, masz rację. - odsunęłam się od
niego delikatnie i spojrzałam w jego twarz.
Zignorował moje słowa i
złożył na moich ustach pocałunek, który natychmiast
odwzajemniłam.
Przecież każda para
kiedyś się kłóci. Nigdy nie może być zawsze idealnie. Trzeba
stawić temu czoło i iść dalej, zwalczać to co nam się nie
podoba jeżeli jest taka możliwość. Oliver jednym słowem potrafi
sprawić, że inaczej postrzegam świat. Nie wiem czy powinnam się
z tego powodu cieszyć czy płakać. Wstałam z podłogi i podeszłam
do umywalki z zamiarem ogarnięcia twarzy.-Wyglądasz jak zombie. - zaśmiał się Oliver obejmując mnie w pasie.
-Ach te twoje komplementy, nie ma co. - powiedziałam niezadowolona.
-Lubię zombie. -
zamruczał mi do ucha,.
-Dobra, dobra. Teraz
spadaj bo chcę się ogarnąć.
Chłopak podniósł ręce w
obronnym geście i już go nie było. Wzięłam szybki prysznic i
ubrałam się. Poszłam do sypialni i uwaliłam się bezwładnie na
łóżko. Byłam zmęczona i chciało mi się spać choć spałam
przecież kilkanaście godzin. Mogłabym tak przeleżeć cały
dzień. Swoją drogą to wygodne miał to łóżko. Już polubiłam
to pomieszczenie, uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle coś na mnie
runęło.
-Oliver grubasie! Zejdź
ze mnie. - krzyknęłam wściekła.
-Nie jestem gruby. -
powiedział lekko obrażony.
-Jasne, a te kilogramy
to ci się kumulują w kościach. ZŁAŹ!
-Chyba powinienem cie
odwieźć do mamy, nie sądzisz? - zapytał ignorując to, że zaraz
mnie udusi.
-Boże, zapomniałam!
Zejdź ze mnie!
Posłusznie mnie puścił,
a ja niemal się rzuciłam do drzwi. Wzięłam torbę i już stałam
przy samochodzie popędzając mozolnego chłopaka.
-Oliver szybciej. Ona
mnie zabije. - jęczałam zdesperowana.
-Nikt cie nie zabije.
Przestań tak ględzić.
-Musisz tak wolno
jechać? - pytałam non stop, gdy już „toczyliśmy” się przez
Sheffield.
Nareszcie zobaczyłam
upragniony dom. Dobra, może nie taki znów upragniony. Wpadłam
szybko do przedpokoju, gdzie o dziwo był już porządek. Weszłam
do salonu, też wszystko było idealnie poukładane.
-Mamo! - krzyknęłam.
Kobieta weszła do salonu z
telefonem w ręku. Od razu rzuciłam się w jej ramiona.
-No nareszcie, ile można
było czekać? - powiedziała zniecierpliwiona.
-Przepraszam, ale wiesz
jaka jestem.
-Niestety. - mruknęła
zrezygnowana.
Skierowałyśmy się do
kuchni i razem z Oliverem usiadłyśmy przy stole. Chłopak zaczął
się bawić kluczykami od samochodu, a ja zabrałam się za picie
herbaty.
-Widzę, że już
posprzątałaś?
-Nie ja, ekipa
sprzątająca kochanie, nie dałabym rady. - powiedziała mama
uśmiechając się delikatnie. - policja zrobiła zdjęcia i
wszystko jest już w porządku.
-Czyli nic nie muszę
mówić? - zapytałam z nadzieją
-Nie, jeżeli nie masz
nic ciekawego do powiedzenia. W policji pracuje mój dobry znajomy
ze starych lat i wytłumaczyłam mu zaistniałą sytuację. Sprawdzą
monitoring i dadzą znak. A ty nie widziałaś żeby ktoś się
kręcił wokół domu ostatnio? - zapytała niepewnie.
Nic mi nie przychodziło do
głowy, naprawdę. Przecież wszystko było w jak najlepszym
porządku. Chyba, że..
-Mamo, bo ja nie
chciałam ci zawracać głowy.. - mruknęłam niepewnie.
Oliver spojrzał na mnie z
niedowierzaniem, a jego klucze wylądowały na podłodze.
-Czego nie chciałaś mi
mówić? - zapytała z niemałym wyrzutem.
-Był tu taki facet...
Pytał się o tatę, a jak powiedziałam, że zginął w wypadku
uznał, że to pomyłka. To było dziwne.
Mama wlepiła we mnie
spojrzenie by po chwili zacząć wywód na temat tego, że jestem
nieodpowiedzialna, że powinnam była jej wszystko mówić. Może i
miała rację, ale to chyba nie powód, żeby tak na mnie naskakiwać.
Przecież jej wszystko wytłumaczyłam. Oliver siedział cicho i nic
nie mówił, jedynie przypatrywał się tej całej rozmowie. Gdy
wspomniałam, że mężczyzna chyba miał jakieś interesy z ojcem
matka jeszcze bardziej się wściekła.
-Mamo uspokój się. -
powiedziałam w końcu podniesionym głosem. - Co policjant mówił
na temat tej róży? - zapytałam
-Robert uznał, że jest
to częste zachowanie włamywaczy, próba zastraszenia, odwrócenia
uwagi. Mówi, że nie powinnaś się przejmować. A teraz wybaczcie,
ale idę mu wspomnieć o tym mężczyźnie, o którym łaskawie mi
powiedziałaś. - dodała ze złością.
Przewróciłam tylko oczami
i już jej nie było.
-Czemu mi nic nie
powiedziałaś? - odezwał się w końcu Oliver
-Ty też? - warknęłam
– Byłeś w trasie, zresztą to nic ważnego.
Chłopak pokręcił tylko
głową i zmienił temat.
-Nie żeby coś, ale
pojutrze robię sobie ten tatuaż. - powiedział jak gdyby nigdy
nic.
Westchnęłam głośno,
żeby się uspokoić i skinęłam głową.
-A za tydzień mam
wypełnienie kolorem tego na plecach.
Pięknie. Nic już nie
chciałam mówić na ten temat. Niech sobie robi co chce, nie mam
zamiaru się wtrącać. Jego ciało. Uśmiechnęłam się krzywo i
oznajmiłam, że chciałabym pobyć sama. Co z tego, że moje słowa
całkowicie mijały się z prawdą bo jedyną rzeczą, o której
teraz marzyłam to po prostu z kimś szczerze porozmawiać. Oliver
wyszedł z mojego domu, a mi nie pozostało nic innego jak
bezczynnie siedzieć przed telewizorem.
Jestem! Przepraszam za długą nieobecność, ale laptop mi umarł. :c Jakoś na netbooku taty nie mogłam pisać, miałam dziwny opór. Ale zrobiłam formatowanie, wszystko się usunęło, przynajmniej działa. Także wróciłam. Mam nadzieje, że szybko pojawi się następny rozdział. :) A za błędy przepraszam. xD
Ironova. ;*
Ironova. ;*